Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Inauguracja Bike Maratonu w Miękini (dawnej ta edycja nazywała się po prostu Wrocław) nieodmiennie kojarzy mi się ze zbieraniem solidnych batów… Moje umiejętności w jeździe po płaskim są po prostu zerowe, co więcej nic nie robię zimą by to poprawić. Co tu dużo mówić: „sens jazdy to podjazdy” i tyle w temacie!
W tym roku jednakże, o dziwo, jestem zadowolony po tej gonitwie po podwrocławskich łąkach i lasach. Był to mój pierwszy start w tym sezonie i nie spodziewałem się po nim absolutnie niczego. Początek wyścigu potwierdził moje przypuszczenia. Było błotniście i nerwowo, a ja dość daleko za czołówką. Po wjeździe do lasu i na ciut bardziej suchą nawierzchnię odzyskałem trochę powera i zacząłem delikatnie odrabiać pozycje. Najlepiej ta sztuka udała mi się na sławetnej sekcji XC, gdzie najpierw urwałem swoją grupkę, a potem doszedłem jeszcze 3 zawodników. Okazało się, że są to moi rywale z kategorii wiekowej M3, więc de facto wyścig trochę otworzył się na nowo. Ostatnie kilometry do mety starałem się już pojechać mocno, tak by utrzymać zdobytą wcześniej przewagę. Taka jazda pozwoliła dogonić jeszcze dwójkę zawodników, z którymi finiszowałem na mecie.
Reasumując z wyścigu jestem naprawdę zadowolony. Poza chyba jednym okresem słabości, kiedy uciekła mi czołówka, cały wyścig czułem się dobrze i miałem siły by zaatakować i utrzymać przewagę. Uzyskałem 7mą lokatę open i 3cią w M3. A teraz wiadomo – czekamy na to co kochamy najbardziej: GÓRKI!
FOT. Kasia Rokosz
COMMENTS