Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Sezon maratonowy rozpoczęty. W minioną niedzielę w podwarszawskim Legionowie wystartował Mazovia MTB Maraton. Był to mój pierwszy start w tym roku. Forma jeszcze zimowa, więc na początek trasa w Legionowie wydawała się w sam raz. Legionowo jechałem już we wcześniejszych latach i zawsze była to szybka i mało wymagająca trasa z niewielką ilością przewyższeń. Tym razem jednak było trochę inaczej… Trasa została lekko zmodyfikowana i wydaje się, że tym razem organizator z tego terenu wyciągnął ile się dało.
Nie było oczywiście „gór”, ale doszło kilka trudniejszych fragmentów technicznych i interwałowych. Do tego spore odcinki trasy poprowadzone były w miejscach po wyrębie drzew, single były poorane i pokryte gałęziami, gdzieniegdzie trzeba było uważać na wystające pnie po drzewach. Błota było mało, wszystko do ominięcia. Jedna większa piaskownica i podjazd, który jadąc w większej grupie trzeba było podejść. Odcinki asfaltowe ograniczone do minimum. Ogólnie to wszystko sprawiło, że w tym roku Legionowo nie było już tak bardzo szybkim maratonem jak w poprzednich latach.
Nie zmieniło się jedno.. ogromna ilość zawodników była chyba największym utrudnieniem na trasie. Wymagana była duża koncentracja.
Startowałem z drugiego sektora i jak zwykle na dystansie Mega. Założenia były takie, by nie spaść niżej niż trzeci, a jak się uda to powalczyć o utrzymanie drugiego. Zdawałem sobie sprawę, że będzie to dość trudne po zimowej przerwie. Do 24 kilometra jeszcze utrzymywałem się w sektorze, ale braki formy i pechowe zachłyśnięcie się żelem spowodowały że musiałem zwolnić i trochę odpocząć by wyrównać tętno.
Sektor odjechał, a mi pozostało tylko dojechać do mety na przyzwoitym miejscu z trzecim sektorem. Ogólnie jak na pierwszy start w sezonie to jestem zadowolony z wyniku. Forma będzie wzrastać z biegiem sezonu, a straty zostaną odrobione ;)
P.S.
Standardowo ilość podanych kilometrów nie zgadzała się z rzeczywistością. Pierwsza wersja 46 km, przed startem 49, a w rzeczywistości 52km. Nie rozumiem dlaczego organizator nie może nigdy podać prawidłowego dystansu, zmierzonego licznikiem rowerowym. GPS się do tego nie nadaje. Wkurza mnie to, tym bardziej, że każdy zawodnik wie jak istotna jest to informacja gdy zbliżamy się do mety i planujemy finisz. Dobrze, że chociaż jest tabliczka „5km do mety”.
COMMENTS