Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Sezon przełajowy trwa już przeszło 2 miesiące, tak więc zdążyłem już zaliczyć kilka startów, poczynając od Rzeniszowa, poprzez Lublin, Koziegłowy, Szczekociny, a kończąc na ostatnim weekendzie w Sławnie. Same przełaje są dla mnie raczej sposobem na ciekawe spędzenie zimy w atmosferze współzawodnictwa niż konkretnym celem. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdym wyścigu walczę o jak najlepszą pozycję.
Jak dotąd jednak nie wszystko układało się po mojej myśli – w Puławach na skutek wywrotki na jednej z przeszkód „poprawiłem” sobie nogę mocno stłuczoną 2 dni wcześniej i zszedłem z trasy. W Gościęcinie zarobiłem dyskwalifikację za przypadkowy zjazd do boksu, natomiast sobotni wyścig w Sławnie zakończył się się dla mnie doszczętną kasacją przedniego koła, kiedy na 1 okrążeniu wjechałem w kawał betonu schowany w trawie przez co kompletnie niewidoczny. Głupie błędy, przez które jestem zły na siebie, ale jak to mówią na błędach człowiek się uczy, a ja uczę się cały czas, wraz z każdym wyścigiem.
Oczywiście były też bardziej udane starty, jednak miejsca w 2-3 dziesiątce elity (orlikiem przy obecnej frekwencji nawet nie ma co się przejmować) trudno nazwać mianem sukcesu. Jak już jednak wspominałem, sezon przełajowy traktuję raczej treningowo i ta myśl powoduje , że nie tracę zapału do dalszych startów.
Mistrzostwa Polski, które prawdopodobnie będą dla mnie finałem tegorocznej przełajowej zabawy już za około miesiąc. Nie pozostaje więc nic innego jak nacieszyć się tymi startami, które jeszcze przede mną. Najbliższy w przyszły weekend na trasie MP w Lublinie. Trzymajcie kciuki :)
fot. Mirosław Bieniasz
COMMENTS