Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Po tygodniowym urlopie w pracy i od roweru wróciłem pierwszy raz od 4 lat do ścigania na „sprinterskim” dystansie Mini :D. 39 km trasa była całkowicie płaska, przez co bardzo szybka – średnia prędkość wyścigu wyniosła 34km/h. Pierwsze 20 km niezwykle nerwowe, wręcz szalone. Co chwilę ktoś inny z czołowej grupy próbował atakować i rozerwać peleton. Okazji było co niemiara, bardzo dużo ostrych zakrętów, wąskie ścieżki leśne, a przede wszystkim wyprzedzani zawodnicy z ogona dystansu Medio. Myślę, że Pan Lang powinien przemyśleć nad większą przerwą niż 5 min miedzy startem Mini i Medio. Przez znaczną różnicę prędkości było sporo niebezpiecznych i nieprzyjemnych sytuacji. Na ok. 10km po zderzeniu z jednym z zawodników Medio mój kolega z Teamu (Karol Rożek) wylądował w rowie, kilkaset metrów dalej w podobnych okolicznościach leżałem ja…
Potwierdzeniem tego, że tempo grupy było wysokie niech będzie fakt, że po ok. 25 km i 40 min na pierwszym pomiarze czasu czołówka Mini była o 2 min szybciej niż Medio i Giga… Sytuacja na półmetku była następująca – czołowa trójka odjechała szczęśliwie bez przygód już do mety, 20 sekund za nią jechała czteroosobowa grupka i 40 sekund dalej ośmioosobowa grupa ze mną w składzie. Pomimo zagrzewania reszty grupy do współpracy część chłopaków postanowiła się „powozić na kole”. Ok. 10 km przed metą udaje nam się dogonić poprzedzającą nas grupkę i powoli zaczyna się „czarowanie”. Nikt za bardzo nie chce wychodzić na czoło grupy. 5 km przed metą mamy do przebiegnięcia nasyp kolejowy, moja próba ataku i rozerwania grupy kończy się poślizgnięciem i niewiele brakuje żebym popełnił kolarskie harakiri :/ Na ostatnich kilometrach tempo wyraźnie spada, dla bezpieczeństwa wychodzimy z Karolem na czoło grupy i nie męcząc się doprowadzamy grupę na ostatni kilometr.
500 m do mety, tempo jak na przyjacielskiej przejażdżce. W końcu nie wytrzymuję :P 400 m do mety, na łagodnym asfaltowym podjeździe postanawiam zaatakować i szybko zyskuję 3-4 długości roweru przewagi. Oczywiście nagle wszyscy zaczynają jechać :D. Na szczęście podczas rozgrzewki objechałem sobie końcówkę trasy i wiedziałem, że jak przetrzymam na pierwszej pozycji ten 200 m podjazd to od ronda robi się kręto i lekko z górki, co gra na moją korzyść.
Prowadzenie udaje mi się utrzymać do kreski co daje 4. miejsce open i 1. w kategorii. Mój finałowy sprint daje spore nadzieje na Finał Małopolskich Sprintów Rowerowych, który już w najbliższą niedzielę.
COMMENTS