Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Trasa wyścigu w Szklarskiej Porębie była w tym roku ekstra. Maciej Grabek zmodernizował ją w stosunku do zeszłych lat i była to zmiana na plus, gdyż było po prostu ciekawiej. Dystans giga zawierał miejsca fizycznej selekcji z dobrymi podjazdami. Na zjazdach też był ogromny fun i trzeba było się wykazać naprawdę dobrą techniką jazdy. Ogólnie maraton super zadowalający, dla kolarzy kompletnych: fetyszystów treningowych i downhillowych hardcorowców :)
Sam przebieg wyścigu także pod względem sportowym był ciekawy. Jestem trochę ubity treningami, niedawno byłem przeziębiony i miałem sporo stresów. Nogi kręciły trochę opornie i w zasadzie jechałem bardziej głową :) Od startu musiałem się bardzo mocno koncentrować na tym, żeby utrzymywać mocną intensywność. Forma jest dobra, moc była pod nogami ,więc mimo wszystko miejsce w czołowej trójce utrzymywałem. Natomiast moja jazda była raczej pasywna i brakowało mi wyścigowej dynamiki. W momencie ataku rywali Adriana Brzózki i Michała Ficka na pierwszej rundzie mogłem w zasadzie tylko obserwować jak znikają mi z pola widzenia. Na zjazdach koncentrowałem się na płynnym pokonywaniu przeszkód, a na podjazdach pilnowałem by tętno nie spadało poniżej 155 :) Punkt przełomowy miałem w okolicach 40 kilometra. W końcu się rozkręciłem się. Adrian po problemach żołądkowych niestety wycofał się z wyścigu, natomiast chwilę później wyprzedziłem Michała. Dalej do mety gnałem na pierwszym miejscu i systematycznie powiększałem przewagę.
COMMENTS