Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
IX etap Lotto Poland Bike Marathon w Wąchocku i zarazem I etap Korony Świętokrzyskiej przeszedł już do historii. To był naprawdę ciężki i upalny dzień. 42 stopnie w słońcu podczas stania w sektorze, zdecydowanie za dużo. Ale miało być ciężko i było ciężko. Dzień przed startem miałam wątpliwości czy startować. W ostatnich dniach upały mi nie służyły, a i dla mnie jako alergika, kiedy powietrze jest suche, nie jest łatwo. I żadne leki tu nie pomagają. W końcu wystartowałam, żałowałabym, gdybym zrezygnowała.
Trasa 48 km, interwałowa, techniczna, piękna. Już od startu podjazd na dzień dobry i pierwsza selekcja. Zaraz na początku, bodajże 3-4 km pierwsza awaria, dobiłam siodełko na jakiejś dziurze. Szybka reakcja, wyciąganie kluczy. Ręce się trzęsą, ale w miarę sprawnie to poszło. I jazda! Zaczęłam doganiać, wyprzedzać i było ok, była noga, ale później było już nieco gorzej. Nawadnianie w tak upalny dzień to niesamowicie istotna rzecz, a że życie to sztuka wyboru, zatem padło na izotonik w bidonie. Bo miejsce na bidon było tylko jedno. Wody niestety zabrakło i z kilometra na kilometr to odczuwałam. Ratowałam się izo, żeby tylko się nie odwodnić, ale z pragnieniem nie ma szans, potrzebowałam wody. Pierwszy bufet dopiero na 27 km, modliłam się, żeby wytrzymać. I jakoś wytrzymałam. Jeszcze przed tym doszła mnie Magda Fejfer i odjechała. Pomyślałam „no to pozamiatane”. Po bufecie nieco odżyłam, woda okazała się moim paliwem. Noga się rozkręciła i chciałam chociaż utrzymać pewnie swoje miejsce. 14 km przed metą z daleka ujrzałam Magdę, więc ruszyłam w pogoń, no i doszłam. Ona odjeżdżała na podjazdach, ja łapałam ją na zjazdach i płaskich odcinkach. 2 km przed metą na zjeździe Magda płynnie wyprzedziła zawodnika z dystansu Mini, ja już nie miałam gdzie tego zrobić i odjechała, ponownie. W końcówce jeszcze walczyłam, zabrakło 7 sekund. Ale cel osiągnęłam: utrzymałam swoje miejsce. 3 w Open Kobiet i 3 w kategorii K2.
To był świetny wyścig. Wzloty, „upadki”, walka z upałem, walka z samym sobą, i o to chodzi. Przegrałam pierwsze miejsce, przegrałam drugie miejsce, ale po walce. Wygrałam za to pewność siebie i wiarę w swoje możliwości. Wiarę w to, że można pokonać chwilowe słabości i poznać samego siebie. Wiedzieć, że się nie poddasz nawet wtedy, gdy nie idzie tak, jakby się chciało i że potrafisz walczyć do końca. Przegrywać też trzeba potrafić, dlatego biorę to na „klatę”. Także gratuluje zwyciężczyni, Izie Macutkiewicz , świetna forma i świetna jazda. Gratulacje ;) Ale tanio skóry nie sprzedam i jeszcze powalczę. Dziękuje też Magdzie Fejfer, fajna walka i czysta rywalizacja, wyszłaś z niej zwycięsko więc gratuluje, czapki z głów. No i podsumowując, zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej dla mojej ekipy TRW Cloudware Team, wisienka na torcie :)
COMMENTS