Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Dzień po Wiśle wybrałem się do Strzyżowa na 4 edycję Cyklokarpat. Już na wstępie mogę powiedzieć, że było super. W tygodniu poprzedzającym zmagania śledziłem wszelkie przecieki informacji oraz zdjęcia z przygotowań do zawodów i mój apetyt na ten wyścig był bardzo wyostrzony. We współpracy z organizatorem, trasę układali miejscowi kolarze z teamu Strzyżów MTB Team, którzy doskonale znają swoje tereny, wiedzą gdzie i jak sami chcieliby jeździć, żeby wycisnąć jak najwięcej przyjemności. Tej przyjemności w trakcie jazdy było naprawdę co niemiara. Najbardziej podobał mi się fragment prowadzący przez Rezerwat Herby. Na pętli Giga pokonywałem go dwa razy i myślę, że z chęcią pojechałbym jeszcze kilka razy :), oczywiście również reszta dystansu też była ciekawie poprowadzona, łatwiejsze partie płynnie przeplatały się z bardziej technicznymi, nie było więc czasu na nudę. Od startu czułem w nogach trudy z wcześniejszego dnia, skrupulatnie pilnowałem intensywności, dobrej kadencji, picia i jedzenia. Rywale mocno naciskali od początku, mimo tego nie pękałem. Dodatkowo byłem pod wrażeniem jazdy Dominika Grządziela, który trzymał się w czołówce pomimo potłuczeń spowodowanych kraksą, którą zaliczył w Wiśle. W najcięższym fragmencie na bardzo stromym podjeździe w połowie pierwszej rundy zaatakowałem. Był to kluczowy moment gdyż dalej do mety powiększałem już przewagę. Za mną natomiast toczyła się pasjonująca walka między kolejnymi trzema zawodnikami. Na drugiej rundzie, miałem już pełen fun z jazdy. Nogi rozkręciły się. Na podjazdach mogłem więc mocno cisnąć, tak samo jak i na zjazdach. Do końca utrzymałem dobry rytm i metę przekroczyłem, jako pierwszy.
COMMENTS