Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Dystans 75km, 1805m w pionie, 4:08 w siodle – tyle jeśli chodzi o liczby. Do tego przepiękne widoki, trudne technicznie lub bardzo szybkie zjazdy i stosunkowo krótkie, jak na hiszpańskie warunki podjazdy (pierwszy i zarazem najdłuższy miał 360m w pionie na odcinku 5km) – to maraton w andaluzyjskim Castellar de la Frontera. Nie zabrakło też pięknych widoków i sympatycznej obsługi na licznych bufetach.
Pierwszy podjazd jechałam spokojnie, aby zachować siły na kolejne cztery około 200-metrowe podjazdy. Taktyka sprawdziła się, bo dowiedziawszy się 25km przed metą, że przede mną są tylko 2 zawodniczki, byłam w stanie rozpocząć pościg. Razem z innym zawodnikiem zaczęliśmy szaloną gonitwę. Szybko doszliśmy 2. dziewczynę i dalej uciekaliśmy, aż do ostatniego punktu kontrolnego, gdzie powiedziano mi, ze pierwsza kobieta jest zaledwie kilka minut przede mną. No i znów ogień. Kilka razy na zjazdach zawierzałam rowerowi, że wie co robi, bo sama nie do końca czułam, że kontroluję sytuację. Dwa kilometry przed metą zauważyłam, że rywalka jest w zasięgu mojego wzroku. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, dałam z siebie wszystko. Niestety koleżanka nie poddała się bez walki – ostatecznie wyścig ukończyłam jako druga kobieta z 2 sekundami straty do zwyciężczyni i na 161. miejscu open na 524 startujących.
COMMENTS