Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Mógłbym stwierdzić, że w Wyrzysku poczułem się trochę jak u siebie – trasa bowiem przypominała do złudzenia rowerowe szlaki Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, w którym jeszcze w zeszłym roku szlifowałem formę.
Zjazdy, podjazdy, wąskie ścieżki, ostre zakręty. Trakcja na urwiskach dla ryzykantów – ale to ryzyko bardzo się opłacało.
Początek wyścigu był bardzo szybki, czego można było się spodziewać. Długi asfaltowy podjazd na pierwszych dwóch kilometrach to idealne warunki do „naturalnej selekcji“. I tak, już po 5 minutach znaleźliśmy się w okrojonym składzie na czele wyścigu, a za nami, z każdym kolejnym podjazdem robiła się coraz większa luka. Po kilku kilometrach szaleńczego tempa, które dało spory komfort psychiczny i pewną stabilizację na czołowych lokatach wyścigu, losy maratonu kompletnie zmieniły kierunek o 180st (dosłownie), gdy w przeciwnym kierunku do naszej ucieczki znaleźli się m. in. Patryk Krajewski (Euro Bike Kaczmarek Electric), a później Sławomir Spławski (Merx Team Wągrowiec), którzy również jak my pomylili trasę.
Warto w tym momencie wspomnieć, że pomyłka trasy chyba do dziś nie została rozwiązana. Nie wiadomo kto i kiedy zawinił. Na pewno został popełniony błąd, ale ciężko kogokolwiek za niego obarczyć, a już na pewno nie można obarczać nim zawodników.
Tym sposobem wyścig zaczął się na nowo. Z kilku uciekinierów zrobiła się grupa około 20-30 zawodników, kompletnie zdezorientowanych w całej sytuacji.
Na szczęście, po upływie około 3-4 minut (!) udało nam się odnaleźć szlak. Zdążyliśmy 2 razy wjechać i zjechać z tej samej góry, zanim doszła nas kolejna grupa.
Korzystając z atmosfery małej konsternacji postanowiłem narzucić tempo i spróbować ucieczki na długich, wietrznych polnych drogach. Szybko z 30 osobowej grupy zostało nas około 10, w tym wcześniej wspomniani Sławek i Patryk, którzy na około 10km przed metą ruszyli do boju o pierwsze lokaty. 3-4km przed ostatnią kreską wyprzedziło mnie jeszcze dwóch zawodników z teamu Wyrzysk MTB Team i Balma Team, a ja toczyłem batalię z zawodnikami Volkswagen Auta Użytwkowe i Merx Team Wągrowiec, ostatecznie pokonując ich i samotnie dojeżdżając do mety na 5 pozycji open.
Trasa wyścigu bardzo malownicza, ciekawe sekcje techniczne (znalazł się nawet całkiem ciekawy wallride), długie, wręcz górskie segmenty podjazdowe, ale także szybkie i szerokie zjazdy. Bardzo dużym plusem całej trasy była stosunkowo niewielka ilość piachu… to naprawdę spora ulga dla nóg.
Po wyścigu dało się wyczuć bardzo mieszane nastroje wśród zawodników w związku z pomyłką na trasie, ale także problemem z wynikami. Ostatecznie udało się sędziom dojść do ładu i zapanować nad kryzysem.
Mimo wszystko wyścig warty obecności, utarty wszelkich zapasów glikogenu i spomowania płuc do cna… :)
COMMENTS