Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Informacja o tym, że Grzegorz Miedziński organizuje w październiku w Przesiece Zlot trafiła do mnie na początku sierpnia i od razu wiedziałem, że chcę tam być. Ten sezon u mnie stoi pod najmniejszą w historii liczbą przejechanych kilometrów, z jednoczesnym rekordem, jeśli chodzi o czas spędzony na rowerze górskim…w górach! Okazji do kolejnego pojeżdżenia i to trasami enduro, nie mogłem przepuścić.
Nie ma złej pogody na rower
Kiedy dzień coraz krótszy, pogoda coraz mniej przyjazna jeżdżeniu, to jedni wyciągają trenażery, a drudzy odwieszają rower na hak i wybierają inne aktywności. Są jednak tacy, którzy wyciągają z szafy długie spodnie, na górę zakładają dodatkową warstwę, a na dłonie cieplejsze rękawiczki i jeżdżą dalej. Często czerpiąc z jazdy jeszcze więcej frajdy, niż w optymalnych warunkach pogodowych, jakkolwiek je definiując, bo każdy woli co innego.


W ostatni weekend października na zaproszenie Grzegorza Miedzińskiego do Przesieki z całej Polski przyjechało ponad 130 osób. Mimo prognoz, a może na przekór im? Zakwaterowani zostaliśmy w pamiętającym stare czasu ośrodku Markus, a jedną z nieprzewidzianych atrakcji był fakt, że na terenie ośrodka nie było zasięgu komórkowego, a dostęp do internetu nie za bardzo działał w pokojach, tylko w wybranych miejscach.Efekt? W pokoju można było pogadać, poczytać książkę, odpocząć albo iść spać, a na stołówce skupić na jedzeniu i rozmowach. Cudowny i rzadko spotykany widok, kiedy naprawdę NIKT nie scrolluje telefonu podczas posiłku.

3… 2… 1… Zaczynamy ZLOT!
Wszystko zaczęło się w piątek wieczorem od krótkiej prezentacji systemu wspomagania Bosch eBike Systems, a chwilę potem Paweł (@endurofina) i Karolina (@paniortopeda) zaprezentowali trwający blisko półtorej godziny film „SZKOCKA„, będący relacją z ich wyjazdu – a jak – do Szkocji (póki co do obejrzenia tylko na specjalnych pokazach!). Na koniec były zasłużone oklaski i sporo pytań, bo to naprawdę nie tylko świetna przygoda, fajnie opowiedziana historia, ale także inspiracja, by samemu coś takiego przeżyć!

SZKOCKA samo spełniająca się przepowiednia?
Spodziewaliśmy się, ale po cichu łudziliśmy, że może jednak nie, ale film okazał się samospełniającą się przepowiednią jeśli chodzi o pogodę w Przesiecie. Kto był w Szkocji ten pewnie wie, że jeśli chodzi o aurę, to jest to niekończący się rollercoaster zmienności – słońce, deszcz, wiatr, chłód. Wszystko to przeplata się między sobą, nawet nie w ciągu kolejnych dni, co tego samego dnia, a czasem nawet ciągu kilkudziesięciu minut.


Tak dokładnie w sobotę było w Przesiece i okolicach. Ale nikt nie narzekał. Wszyscy byli przygotowani i gotowi do jazdy. Śniadanie o 7:30, zbiórka o 8:30, wyjazd o 9:00.
Wszyscy uczestnicy zostali na podstawie wstępnych deklaracji podzieleni na grupy. W pierwszej kolejności na analogi oraz rowery wspomagane, a dalej na podstawie umiejętności. Ostatecznie powstało pięć grup, a każda z nich była pod opieką przewodników ze Stowarzyszenia KRKEN (@krken_mtb) czyli nowo powołanej Komitywy Rowerowej Karkonoskie Enduro, którego celem nadrzędnym jest zajęcie się totalnie niezaopiekowanymi Olbrzymami oraz dopełnienia ich legalnymi trasami enduro! Bo potencjał tego regionu jest niewykorzystany, a to co powstało dotychczas, zaniedbane.
Za chwilę rozmowa z Arturem, Maćkiem i Kubą z KRKEN na kanale – kliknij tu i zasubskrybuj!


Fragmentami Rowerowych Olbrzymów wyjechaliśmy na górę, skąd poprowadzeni zostaliśmy specjalnie przygotowanymi i posprzątanymi na Zlot trasami enduro. Po drodze towarzyszył nam deszcz, wiatr, śnieg, ale była też tęcza, której początek dane mi było zobaczyć po raz pierwszy. Niby na wyciągnięcie ręki, ale niestety nie było ani skrzata ani tym bardziej garnka ze złotem. Było za to dużo rozmów na podjazdach i postojach oraz dużo zabawy na zjazdach.

Do ośrodka wróciliśmy w okolicach 16:00. Obiad, odpoczynek, a potem wieczorna integracja wypełniona rozmowami, śmiechem, nowymi znajomościami. Nie zabrakło też konkursów z nagrodami.


W niedzielę następuje spore rozprężenie i większość osób decyduje się na jazdę na własną rękę. Jedziemy z Łukaszem na Rowerowe Olbrzymy, ale czujemy w nogach sobotnią jazdę i z zaplanowanych kilku pętli (w sumie 28 km) robimy tylko część (18 km), co i tak zajmuje nam ponad dwie i pół godziny.
Do domu prawie 6 godzin samej jazdy. Docieramy do Warszawy późnym wieczorem już planując kolejny wyjazd. Jak pogoda pozwoli, to może jeszcze w listopadzie, a jak nie, to na pewno na wiosnę!

Canyon Neuron
Na Zlocie można było się przymierzyć do rowerów Cube, Ibis i Transition, zarówno w wersji analogowej, jak i wspomaganej elektrycznie. Ja dzięki uprzejmości firmy Canyon mogłem się przymierzyć się do Neurona, na którym dotychczas nie było mi dane jeszcze jeździć. Po dwóch dniach jeżdżenia, tym bardziej w towarzystwie super ludzi i na super trasach, trudno wyrokować na temat tego roweru, ale póki co wrażenia są tylko pozytywne. W czwartek wyjąłem go z kartonu, a w sobotę rano pojechałem prosto w góry, na wcale nie proste trasy. Mimo skoku 140 mm nie poczułem żadnego zamulania na podjazdach, a w dół szedł jak po torach.




Pogoda, jaką na nas ugościły Karkonosze, to był naprawdę srogi poligon testowy dla wszystkich i wszystkiego. Sam zabrałem ze sobą trzy komplety odzieży, ale to, co sprawiło, że wróciłem zdrowy, i ani razu w zasadzie się nie wyziębiłem to wodoodporne skarpety TYGU.


2026 – czy Zlot Enduro to to samo, co Zlot MTB?
Przez cały weekend byłem pełen podziwu dla Grzegorza Miedzińskiego, że w takim miejscu, w takim terminie i przy takiej aurze udało mu się zgromadzić tak pokaźną ekipę prawdziwych zajawkowiczów!
Jednocześnie zastanawiam się, czy podobna formuła sprawdziłaby się w przypadku ludzi, którym zdecydowanie bliżej do rowerów ze skokiem 100 – 110 – 120 mm. Czy da się choć trochę poluzować opiętą lycrę i po prostu razem pojeździć, razem spędzić czas na rowerze i poza nim?





COMMENTS