Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Sezon na bikejoring jest krótki i intensywny, a najważniejsze zawody czyli Mistrzostwa Świata są jego zwieńczeniem. Rozpoczynający się na przełomie sierpnia i września kończy się początkiem listopada. Wszystko z uwagą na zwierzęta, dla których chyba jeszcze bardziej niż dla ludzi, jest to naprawdę tytaniczny wysiłek.
Komentarz postartowy:
Wraz z początkiem października zaczyna się poważne ściganie w bikejoringu. Lubieszów można nazwać jednym z zaprzęgowych Monumentów, warto mieć go w swoim palmares i zawsze można liczyć na międzynarodową stawkę.
Była to już XXII edycja tych zawodów, czego mogą pozazdrościć organizatorzy innych imprez. Pomimo tylu lat klub Cze-Mi nie popada w rutynę i co roku przygotowywane przez nich trasy czymś nowym nas zaskakują. Na tegorocznej edycji mocno je przorganizowano, a nieoczekiwane opady zmieniły warunki ścigania. Stawka była całkiem liczna, w której był również Igor Tracz, z którym dawno się nie ścigałem. Co prawda w Lipie będziemy rywalizować w innych kategoriach wiekowych, ale w Polsce to z nim najlepiej mogę porównać mój aktualny poziom przygotowań.
Przyjechałem w piątek, jak zawsze wcześniej, aby objechać trasę – warunki były jeszcze suche. Sobotni ranek przywitał nas intensywnymi opadami deszczu. Postanowiłem jednak nie zmieniać opon w moim Rockriderze, ponieważ i tak nigdy tego nie robię, zawsze jeżdżę na Wolfpack Race 2.4. Pierwszego dnia startowaliśmy na błotnistej i śliskiej trasie, skróconej do 3,3 km, ponieważ pomimo opadów deszczu było zbyt ciepło. Na starcie zakleszczyło mi się ogniwo w łańcuchu, który później przeskakiwał przez cały przejazd. Całe szczęście z Orim radzimy sobie dobrze w każdych warunkach, także w błocie, dzięki czemu straciliśmy tylko 3 sekundy do Igora. Była to strata na spokojnie do odrobienia.
Drugi dzień był już nieco chłodniejszy. Trasa została wydłużona do początkowo zapowiadanego dystansu 4,4 km. Idealnie pod kątem przygotowań do Mistrzostw Świata, gdzie dystans będzie podobny. Start tym razem spokojniejszy, aby nic nie zepsuć, a później już full gaz. Zakręty trzymały znacznie lepiej, wszystko trochę przeschło, więc można było naprawdę mocno cisnąć. Tym razem na metę wjechaliśmy z 10-sekundową przewagą, co zagwarantowało nam zwycięstwo po dwóch etapach.
Tak naprawdę Ori biegł pierwszy raz taki dystans w tym sezonie, a pokonaliśmy go ze średnią 37 km/h co daje nam świetne prognozy przed mistrzostwami w niemieckiej Leipie.
COMMENTS