Juniorzy Maciej Jarosławski i Filip Surdyk oraz Orlik Mateusz Szyszko podsumowują start w Kamptal Trophy | KOMENTARZ POSTARTOWY

HomeSportKomentarze

Juniorzy Maciej Jarosławski i Filip Surdyk oraz Orlik Mateusz Szyszko podsumowują start w Kamptal Trophy | KOMENTARZ POSTARTOWY

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Na start austriackiego Kamptal Trophy (d. Kamptal Klassik Trophy) ściągają zawodnicy z całego regionu, w tym bardzo licznie także reprezentanci polskich klubów. Nie mogło też zabraknąć tam także zawodników Warszawskiego Klubu Kolarskiego, których było na tyle dużo, że mogli obstawić praktycznie wszystkie kategorie. Wśród nich byli Filip Surdyk, Maciej Jarosławski i Mateusz Szyszko.


Komentarze postartowe:

Filip Surdyk – kategoria Junior – 8. miejsce:

Na trasę wyścigu przyjechaliśmy w sobotę i już od pierwszego okrążenia objazdowego wiedziałem, że trasa w Langenlois jest bardzo specyficzna jak na standardy wyścigów XCO. Dwa główne podjazdy i zjazdy oddzielone od siebie szybkimi, szutrowymi przelotówkami. W dniu wyścigu zostałem rozstawiony w pierwszej linii, co dawało mi nadzieję na dobry start.

Niestety po starcie nie udaje mi się wystarczająco szybko wpiąć buta i tracę mnóstwo pozycji, jednak po kilku minutach wyścigu odrabiam stracone miejsca. Na początku stawki uformowała się mniej więcej sześcioosobowa grupa, której nie daję już rady dogonić. Zostaję w grupie pościgowej i staram się ze wszelkich sił nadrabiać stracony czas, współpracując przy okazji z kolegami z drużyny. Na ostatnim okrążeniu udaje mi się urwać jeszcze z dwoma zawodnikami z zagranicy i walczymy o miejsca od szóstego do ósmego. Jednak na końcówce brakuje mi już sił i kończę ostatecznie na ósmym miejscu. Z wyniku jestem w miarę zadowolony jak na pierwszy start, lecz wiadomo, zawsze chciałoby się czegoś więcej.

Maciej Jarosławski – kategoria Junior – 9. miejsce:

Start w Langenlois otworzył dla mnie nie tylko sezon MTB 2023, ale także nowy rozdział w mojej kolarskiej przygodzie, czyli możliwość zdobywania punktów UCI i plasowania się w międzynarodowym rankingu. Choć trasę w Austrii znałem już wcześniej, po zobaczeniu tych „fantastycznych” pięciominutowych podjazdów po szutrze mój zapał do ścigania trochę zmalał. Jednak to właśnie jest Langenlois. Wszyscy przyjeżdżają tutaj nie na ściganie po fajnej technicznej trasie, a po „łatwe” (jak się później okazuje nie takie łatwe) punkty.

Od początku wyścigu liczyłem tylko zawodników przede mną, żeby zobaczyć, na której pozycji jestem. Celem było top 10 (tylko do tej pozycji dostaje się punkty). Pierwsza połowa była dość ciężka, nie mogłem znaleźć swojego tempa, z tyłu głowy wiedziałem, że wyścig w nowej kategorii będzie dużo dłuższy, więc nie mogłem jechać do przysłowiowej „odciny”. Wjeżdżając na czwartą rundę noga zaczęła podawać. Wraz z zawodnikiem z Niemiec dogoniliśmy grupę, w której jechali moi klubowi kumple, Filip i Kuba. Właśnie z nimi dojechałem do ostatniej rundy, gdzie silniejsi zaczęli atakować, a niektórych złapała bomba (pozdrowienia dla Kuby). Ja w swoim tempie dotoczyłem się do mety z bardzo zacnym dziewiątym miejscem. Założenia przedwyścigowe zostały spełnione i jestem zadowolony z wyniku, mimo że trasa delikatnie mówiąc – niezbyt mi się podobała. Nie mogę się doczekać kolejnych startów.

Mateusz Szyszko – 18. miejsce U23 i 41. miejsce Open

Wyścig w austriackim Langenlois był dla mnie inauguracją sezonu 2023. Sezonu, który z pewnością będzie wyjątkowy – przejście do nowej kategorii, wyścigi razem z zawodowcami, których dotychczas mogłem oglądać jedynie w TV czy pogodzenie treningów z przygotowaniami do matury to tylko jedne z niewielu wyzwań, które czekają na mnie w tym roku. Pierwszy start sezonu zawsze wzbudza ogromne emocje, kiedy po niespełna półrocznej przerwie wszyscy zawodnicy znów spotykają się na linii startu. Każdy jest głodny ścigania i sprawdzenia swoich możliwości na tle innych rywali. W tym roku z jeszcze większym zniecierpliwieniem czekałem na moment sprawdzenia swojej dyspozycji, gdyż po raz pierwszy w trakcie swojej kariery miałem okazję wyjechać na zgrupowanie do hiszpańskiego Calpe. Byłem ciekawy, jaki efekt przyniosą przygotowania w ciepłych, górskich warunkach, które z pewnością były miłą odskocznią od polskiej, zimowej pogody.

Trasa w Langenlois pozostała niezmieniona względem ubiegłych lat i standardowo czekały na nas dwa długie podjazdy oraz dwa proste technicznie zjazdy. Z mojego punktu widzenia najcięższym elementem na całej rundzie nie były wbrew pozorom podjazdy, lecz długie, płaskie i szybkie odcinki, które trzeba było pokonać na szczycie wzniesienia. Wiedziałem, że kluczowa będzie tutaj jazda w grupie, gdyż dzięki temu łatwiej jest utrzymać wysokie tempo i zaoszczędzić trochę sił na dalszą cześć rywalizacji.

Start zaplanowany był na 14:30, więc pomimo zmiany czasu można było dobrze się wyspać i spokojnie przygotować na nadchodzące ściganie. Dzięki 2 punktom UCI, które pozostały na moim koncie po przejściu z rankingu juniorskiego do rankingu seniorskiego, zostałem ustawiony na 35 pozycji. Był to mniej więcej środek stawki, więc patrzyłem z zadowoleniem i nadzieją na czekający mnie wyścig. Po gwizdku sędziego rozpoczęła się zabawa i wszyscy weszli na wysokie obroty. Po rundzie rozbiegowej utrzymałem swoją pozycję startową, a na kolejnych rundach przebijałem się do przodu i wyprzedzałem kolejnych rywali. W taki sposób dojechałem do Maksa Wiśniowskiego i jako polscy orlicy trzymaliśmy się razem w okolicach 25 miejsca w elicie i pierwszej dziesiątki w kategorii młodzieżowców. Przez pierwsze 3 i pół kółka jechało mi się super i czułem, że mogłem nawiązywać realną walkę z innymi orlikami z zagranicy. Niestety na dwa kółka do mety pojawił się uciążliwy ból w plecach, który uniemożliwił dalsze utrzymywanie wysokich mocy i spowodował znaczny spadek mojego tempa. Nie trudno przewidzieć, że znacząco obniżyła się moja pozycja w wynikach i wyścig skończył się już nie tak dobrze, jak się zaczął. Taki jest jednak sport – nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem i po naszej myśli. Wyciągnąłem wnioski, naprawiłem błędy i mam nadzieję, że będę mógł pokazać wkrótce pełnię swoich możliwości. Najbliższa okazja już w tą sobotę na Pucharze Czech w Kutnej Horze.

Dziękuję wszystkim za wsparcie podczas minionych zawodów i zachęcam do kibicowania również w ten weekend! Emocji z pewnością nie zabraknie!

Warszawski Klub Kolarski na zawody dojeżdża dzięki wypożyczalni SIXT


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0