„Cały wyjazd to jeden wielki podręcznik przełajowej jazdy” – Tosia Białek (Warszawski Klub Kolarski) | Exact Cross, Loenhout | KOMENTARZ POSTARTOWY

HomeSportKomentarze

„Cały wyjazd to jeden wielki podręcznik przełajowej jazdy” – Tosia Białek (Warszawski Klub Kolarski) | Exact Cross, Loenhout | KOMENTARZ POSTARTOWY

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Belgijski tryptyk polskich zawodników, którzy wybrali się by wystartować w wybranych wyścigach zaliczanych do Kersteperiode zakończył się w piątek, 30 grudnia 2022 startem w Loenhout (w tym roku w ramach serii Exact Cross. Kilka dni temu mogliście przeczytać komentarze postartowe Kacpra Doppke i Malwiny Mul. Tym razem czas na finałowy odcinek tryptyku Tosi Białek, która pojechała swój 'mecz o honor”.


Komentarz postartowy:

Belgijskie „Hejka” po raz trzeci (i ostatni).

Z góry przepraszam za obsuwę, troszkę zaniemogłam po tym intensywnym tygodniu, ale do rzeczy. Gdy wszyscy przygotowywali się już do powitania nowego roku, a mieszkańcy Kiribati to już byli właściwie blisko otwierania szampanów, ja wraz z blisko osiemdziesięcioma dziewczynami z całego świata kręciłam się gdzieś w małej belgijskiej miejscowości w błocie i deszczu. Nie do końca normalne, ale ma swój urok.

Deklarowałam walkę w meczu o honor i tak też było. Choć od rana wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że raczej wrócę na tarczy…znacie ten dzień gdzie od rana nie idzie? Gdzie ledwo wstaniecie z łóżka i już uderzacie małym palcem o framugę, nie dotrzecie do łazienki, a już zdążycie nadepnąć na klocek lego (tak, wożę ze sobą lego, uspokaja mnie, pozwala odetchnąć, na chwilę odpłynąć w inny świat). Następnie chcecie sobie zrobić kawę, a express żąda po kolei wyrzucenia fusów, dolania wody, dosypania kawy. Wreszcie macie ją w ręku, filiżankę z napojem bogów i co? Rozlewacie, a jakże! Rzeczy lecą z rąk, na rozgrzewce spadacie z rolki, a tuż przed startem musicie wymienić rower. Wróży nieciekawie.

Mimo to gdy staję na starcie mam już czystą głowę, długa prosta startowa. Myślę tylko baw się dobrze, No preassure  i jazdunia!

Ja naiwna. Znowu nie radzę sobie w tłoku, mimo że jestem rozstawiona zaraz za Pauline Ferrand Prevot – pewnie kojarzycie, niezły kocur. Po pierwszej rundzie plasuję się gdzie w okolicach ostatniej dziesiątki – mogłabym powiedzieć że jestem zdziwiona, ale to byłoby kłamstwo. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się będzie miało. Biorę się do roboty i korzystam z przestrzeni wyprzedzając kolejne zawodniczki.

Trasa taka w sam raz, szeroka, z sekcjami bagna które ku mojemu zdziwieniu idzie mi całkiem nieźle, wyprzedzam tam rywalki które muszą biec. Trasa jest mokra, nieco tricky, lubię takie, ale też nie unikam błędów. Kojarzycie pewnie wślizgi z piłki nożnej – to dość niebezpieczne zagranie, często będące groźnym dla rywala, ale nie w tym przypadku, robię właściwe czysty wślizg. Tylko że bez rywalki i bez piłki. Szoruję całą sobą od stóp po twarz przez kilka metrów podstępnego trawnika i zabawa zaczyna się od początku, nowy wyścig.

I to chyba był przełomowy moment, od tego upadku zaczynam naprawdę jechać, jakbym weszła na inny poziom. Nie do końca wiem jak to wytłumaczyć, ale mam coś takiego w kolarstwie przełajowym, jak osioł ze shreka, kojarzycie te scenę gdy osioł krzyczy „ja latam”? To właśnie takie uczucie, że niby jadę a jednak czuję jak unoszę się nad ziemią. Śmieszne, ale co ja poradzę, lubię ten moment, wtedy wiem że jest dobrze!

I na przekór losowi tak było w drugiej części tego wyścigu, na przekór losowi, najlepszego w moim wykonaniu tego tryptyku. Na koniec oczywiście przegrywam podwójny finisz, nie może być za kolorowo, ale na metę wpadam z uśmiechem, paskudnie brudna, zmęczona, ale wreszcie z uśmiechem, nawet nie wiecie jaka to ulga!

Cały wyjazd to jeden wielki podręcznik przełajowej jazdy, tego jaki to inny i trudny sport na świecie, ale też tego jak kochany. Belgowie kibicują każdemu na trasie. Czy jedziesz pierwszy czy ostatni, dla nich jesteś bohaterem, to wspaniałe, aż serce rośnie i z tym widokiem wracam do Polski. Cały czas nie wierzę w to, że obcy mi ludzie mogą tak mi kibicować, oglądać w telewizji, dopingować na trasie czy po prostu trzymać kciuki, mam łzy w oczach mając tę świadomość, bardzo Wam za to dziękuję!

I trzymajcie się ciepło!

Tosia


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0