Klaudia Czabok (Warszawski Klub Kolarski): „błoto to jest coś, czego potrzebuję. Coś dlaczego jeżdżę przełaje.” | XXIX Bryksy Cross, Gościęcinfot. Dariusz Krzywański

HomeSportKomentarze

Klaudia Czabok (Warszawski Klub Kolarski): „błoto to jest coś, czego potrzebuję. Coś dlaczego jeżdżę przełaje.” | XXIX Bryksy Cross, Gościęcin

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Klaudia Czabok zalicza kolejne przełajowe starty i choć nie jest to dla niej priorytetowa dyscyplina, a element przygotowań do sezonu letniego, to z wyścigu na wyścig radzi sobie coraz lepiej. W Gościęcinie na wysoko punktowanym wyścigu UCI C2 zajmuje 8. miejsce open i 4. miejsce wśród Polek, co na pewno dodatkowo motywuje do dalszej pracy.


Komentarz postartowy:

Do Gościęcina dotarliśmy w sobotę koło 14. Szarość i lekka mżawka to warunki, które raczej zniechęcają do wyjścia na rower, ale tym razem, nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Pozytywne wspomnienia z tego miejsca (co prawda z XCC) oraz opinie innych na temat tego wyścigu sprawiły, że bardzo cieszyłam się na ten wyścig. Dodatkowo, w ciągu tygodnia zaciągnęłam korepetycji z kolarstwa przełajowego i bardzo chciałam zweryfikować czego się nauczyłam.
Trasa wyglądała inaczej niż na short tracku… Ślad miejscami się pokrywał, ale tym razem nie było rockgardenów tylko drewniane płotki/schodki, a trawa pomiędzy taśmami znikała z biegiem treningów, odsłaniając grząską ziemię.

W sobotę poza drewnianymi przeszkodami, wszystko było dla mnie do przejechania. Miejscami traciłam przyczepność ale moje ciało wiedziało co zrobić, by jechać dalej. To było dla mnie zaskakujące, że przy jednym z pierwszych uślizgów, mimo wszystko, potrafię odzyskać kontrolę.

W niedzielę gdy tylko podjechaliśmy w okolicę trasy, moja pewność siebie zmalała. Było inaczej. Pomiędzy taśmami prawie samo błoto. Trudne warunki. Zawodnicy kończący swoje wyścigi mówili, że najgorsze było bieganie. Rzeczywiście, niektóre podjazdy zrobiły się nieprzejezdne.

Wyjątkowo w głowie utkwił mi obraz dziewczynki, która świeżo po przejechaniu przez linię mety miała odkręcane kolce od butów (zapewne by podkuć innego zawodnika). Kolce od butów – nawet o tym nie pomyślałam… ? Przez chwilę narastało we mnie jakieś zaniepokojenie. Przestałam oglądać rywalizację i poszłam szykować się na przedwyścigowy objazd.

Ok. Trasa jest przejezdna. Nie czuję się jakoś pewnie, ale wiem, że jakoś dam radę. Wychodzi słońce. Będzie przesychać.
Spotykam Karola, który doradza mi upuścić powietrza i zaraża swoim „luzem”. No bo co mam do stracenia? Przed rozstawieniem na linii startu podchodzi do mnie trener, pyta jak się czuję. Szybko kontaktuje się z sobą. Czuję się dobrze. Udało mi się odciąć od niepokojów.

No, w końcu mamy błoto. To jest coś, czego potrzebuję. Coś dlaczego jeżdżę przełaje.

fot. Dariusz Krzywański

Start! Nie za wybitnie w moim wykonaniu. Ciągle boję się przepychania przy dużych prędkościach. Czas reakcji, wpięcie, rozpędzanie – jest ok, ale nie umiem się przebić. W pierwszy zakręt wchodzę w drugiej połowie stawki, ale nie zatrzymuję się tam. Mamy dużo szerokich prostych do wyprzedzania. Staram się z nich korzystać. Najbardziej newralgiczne są zakręty. Tu każdy nadal chce wyprzedzać albo chociaż nie tracić, każdy ma swoją linię. Po prostu jest tłoczno.

Jestem bardzo skupiona na szukaniu swoich optymalnych ścieżek, jednocześnie starając się, by nie przecinały się z innymi w tym samym czasie. Przeskakuję do przodu, pozycja po pozycji. Doganiam dobrze mi znaną Kingę Żur i z nią chyba toczę najdłuższą walkę. Wymieniamy się pozycjami. Wyprzedzam ją na prostej.. ona mnie na podbiegu. Znowu ja na prostej, ona na podjeździe. Widzę gdzie jedzie inaczej niż ja. Widzę co sama mogę poprawić, a co robię lepiej. Poprawiam.

fot. Dariusz Krzywański

Nie wiem, która to runda, ale zamiast pchać rower pod górę, wrzucam go na ramię i biegnę ile sił. Tu, na poprzedniej rundzie mnie wyprzedziła. Tym razem to ja odskoczyłam. Mimo że, ubłocony rower waży więcej i ciężej go wrzucić na ramię, uczę się, że w tym momencie jest to dla mnie lepsze rozwiązanie.

Po pierwszej takiej akcji mocnego biegu- nogi cierpią, ale już na kolejnej rundzie, szybciej przechodzą z trybu „bieg” na tryb „mocna jazda”. Coraz lepiej odnajduję się na tym CX!

Dostaję całą masę pozytywnego wzmocnienia od kibiców. Matko, jak ja to lubię!

Widzę, że zbliżam się do kolejnych zawodniczek i trochę sama w to nie dowierzam. Dwa miejsca przed mną jest Malwina Mul.

fot. Dariusz Krzywański

Walczę do końca. Są cięższe momenty, ale nie skupiam się na nich. Myślę o tym gdzie szukać prędkości przed kolejnymi wzniesieniami. Lubię techniczne trasy. Ta ciągle się zmienia, a ja ciągle uczę się jechać płynniej.

Po niecałych 50minutach wjeżdżam na metę. Jeszcze nie wiem, która jestem. ale jestem z siebie zadowolona. Przepełniają mnie pozytywne emocje. Ludzie uśmiechają się do mnie i gratulują mi dobrego wyścigu. To mnie jeszcze bardziej buduje.

UCI C2 Bryksy Cross kończę na 8 pozycji.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0