Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
XXXII edycja Uphill Race Śnieżka, trzynasty start Łukasza Derhelda, trzecia wygrana, druga z rzędu. Tu nie ma przypadku, to chłodna kalkulacja i perfekcyjne przygotowanie. Chłodna była także aura, bo zawodnicy całą trasę jechali w niskiej temperaturze i strugach deszczu. W komentarzu postartowym Łukasz opisuje plan na zwycięstwo i to, co działo się na trasie.
No już się bałem, że przebieg rywalizacji będzie zbliżony do ubiegłorocznego. Te same nazwiska najmocniejszych przeciwników, podjazd ten sam, kamienie te same. Ten sam odchudzony ja, z odchudzonym rowerem i apetytem na top 1. Kto by chciał to co roku czytać?
Na szczęście, w tym razem dramaturgii nadała straszna pogoda. Od rana intensywnie padało. Ulicami Karpacza płynęły rzeki. Musiałem zrezygnować z tradycyjnego zerkania na Śnieżkę podczas rozgrzewki. Szczyt schowany był za chmurami, a ja musiałem zadowolić się grzaniem z pomocą hamulca w okolicach startu.
Wyścig rozpoczął się spokojnie, a tempo tradycyjnie wzrosło w okolicach Wangu. Cały czas czułem się dobrze i jechałem z tak zwanym zapasem. Miałem kilka pomysłów na wczesne podkręcenie tempa, ale zwyczajnie cykałem się samotnej ucieczki w tak trudnych warunkach. Myśli o skurczach z zimna w górnych partiach (gór, nie mięśni) czy o walce z wiatrem na wypłaszczeniu przy Domu Śląskim sprawiły, że postanowiłem siedzieć cicho.
Dopiero za Strzechą Akademicką pozwoliłem sobie delikatnie przyspieszyć i trochę bardziej przyspieszyć po wjeździe na Drogę Jubileuszową. Mimo prowadzenia, to właśnie tam przeszedłem lekki kryzys mentalny. Porywisty wiatr sprawiał sporo problemów z utrzymaniem toru jazdy na drodze o szerokości ponad trzech metrów! Ostatnie (tak lubiane przeze mnie) fragmenty pokonywałam z prędkością kilku kilometrów na godzinę – w zimnie, hałasie i zerowej widoczności.
Ale już starczy dramatyzowania. Po raz trzeci zwyciężyłem w Uphill Race Śnieżka i dzięki wypracowanej przewadze mogłem przyglądać się pasjonującej walce mojego kumpla z drużyny o drugie miejsce. Michał Przybytek wyrwał srebro na ostatnich metrach przelatując na pełnej prędkości obok biegnącego Przemka Niemca.
Przybyt prawie przeleciał na czeską stronę. Dublet!
COMMENTS