Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W przerwie startów w kraju w Pucharze Polski, zarówno w cross country, jak i w maratonie MTB, niektóre wagoniki „czerwonego pociągu” wybrały się do Belgii na organizowaną tam od wielu lat bardzo ciekawą etapówkę, która dzięki wysokiej kategorii w kalendarzu UCI ściągnęła na start bardzo liczną i mocną stawkę. Michał Glanz poniżej dzieli się swoimi wrażeniami zarówno z całego wyjazdu, jak i samego wyścigu.
Komentarz postartowy:
W minionym tygodniu wraz z moją drużyną JBG-2 CryoSpace wystartowaliśmy w wyścigu etapowym EKOPAK Belgian Mountainbike Challenge. Była to czterodniowa impreza, z dość typowym układem, czyli pierwszy dzień to jazda indywidualna na czas, potem trzy etapy ze startu wspólnego. Wyścig był reklamowany jako najcięższy w całym Beneluxie i rzeczywiście taki był! Organizator zaplanował łącznie ponad 260km tras z sumą przewyższeń w okolicach 8000m. Wysoka ranga UCI S1 spowodowała, że lista startowa była mocna. Mieszanka czołowych maratończyków oraz belgijskich przełajowców z Laurensem Sweeckiem na czele gwarantowała wysoki poziom oraz piekielne tempo rywalizacji. To właśnie te czynniki przekonały nas do udziału w tym wydarzeniu. Rywalizacja na takim poziomie jest najlepszą drogą do podnoszenia swojej formy.
Bazą wyścigu była niezwykle urokliwa miejscowość La Roche-en-Ardenne. Jeśli kiedyś wahalibyście się nad udziałem w następnych edycjach, to właśnie sceneria w jakiej rozgrywana jest ta etapówka może Was przekonać. Region Ardenów pełen jest pięknych krajobrazów, niezepsutych przez człowieka. Spójności architektury, która idealnie współgra z otoczeniem czyni z tego miejsca jedno z piękniejszych w których byłem. To trzeba zobaczyć!
Wracając do samego wyścigu, zaczynał się jazdą indywidualną na czas. Do pokonania było 21km i 750m w pionie. Niestety przez to, że zgłosiliśmy się w ostatniej chwili organizator nie rozstawił nas według rankingu UCI. Skutkowało to startem na samym początku stawki mężczyzn, zaraz za kobietami. Powodowało to konieczność wyprzedzania wielu zawodniczek, co nie ułatwiało szybkiej jazdy. Dodatkowo godzinę przed naszym startem nastąpiło prawdziwe oberwanie chmury, przez co warunki były ciężkie. Mimo tych przeciwności udało mi się pojechać bardzo dobrze. Dałem z siebie wszystko zajmując 13. miejsce.
Drugi etap to już ponad 85km i 2600m w pionie. Już na starcie asfaltowy podjazd na ponad 5 minut jazdy. Na szczycie uformowała się około 15 osobowa grupka, w której byliśmy w komplecie. Nie mogło się zacząć lepiej! Krótki zjazd i kolejny już dużo sztywniejszy, terenowy podjazd z tylko jedną linią jazdy. Organizator zdecydował się wystartować wyścig kobiet dwie minuty przed mężczyznami. Jak pewnie się domyślacie zjechaliśmy się właśnie na tym podjeździe…
Trochę chaosu, korek, pierwszych kilku zawodników jakoś przejechało, z tyłu zaczęli dojeżdżać kolejni. Skończyło się to tak, że połowa podjazdu stała się podejściem. Berniemu udało zabrać się z pierwszą grupą. Ja z Michałem zostaliśmy w drugiej. Staraliśmy się dyktować mocne tempo (głownie Michał?). Z naszej grupy zostały strzępki. W połowie dystansu złapał mnie lekki kryzys, musiałem odpuścić jazdę z Michałem i znaleźć własne tempo. Na szczęście szybko złapałem rytm i wyprzedzając w końcówce kilku zawodników skończyłem na bardzo dobrym 16. miejscu. Był to bardzo ciężki etap, prawie cztery godziny ścigania na wysokiej intensywności. Charakter trasy nie pozwalał ani na chwilę odpoczynku, wszystkie przewyższenia robiliśmy na krótkich, 2-3 minutowych, podjazdach. Potem zjazd 30s, nawijka 180 stopni i kolejny podjazd. Prawdziwe „Piekło Ardenów”
Trzeci dzień to najtrudniejszy etap wyścigu. Znów ponad 80km, ale tym razem prawie 3000m w pionie. Już na starcie czułem, że będzie to ciężka przeprawa. Trudy dwóch ostatnich dni dawały mi się we znaki. Pierwszy podjazd wjechałem w okolicach 20-30 miejsca. Do połowy dystansu jechałem właśnie w okolicach tych miejsc. Niestety niedaleko przez drugim bufetem łapię kapcia. Decyduje się nawet nie zatrzymywać i kontynuować jazdę na wężu (PTN R-Evolution). Wiem, że do boksu mam 2 km i będzie tam Łukasz, nasz mechanik, z nowym kołem. W tym miejscu kilka słów uznania dla Łukasza, bez jego pomocy nie dalibyśmy rady przejechać tego wyścigu. Na każdym bufecie mieliśmy pełną obstawę i spokojną głowę, że czego nie popsujemym to i tak uda nam się dojechać do mety. Zmiana mojego koła trwała dokładnie 28 sekund i pojechałem dalej. Niestety, moja grupa odjechała a u mnie powoli zaczynał się kryzys. Ostatnia godzina jazdy to była prawdziwa męka. Poniosłem tam spore straty czasowe, kończąc etap na 33. miejscu. Na szczęście w generalce udało się utrzymać miejsce w top 20.
Ostatni dzień to 63km i 2200m w pionie. Na papierze trochę prostszy niż ostatnie dwa. Miałem sporo obaw jak powadzi sobie mój organizm. Na szczęści odżyłem i czułem się zdecydowanie lepiej niż trzeciego dnia! Profil etapu mi sprzyjał, oprócz krótkich, sztywnych podjazdów były też dłuższe prawie 10minutowe. W tych miejscach zyskiwałem sporo czasu. Pojechałem cały etap bardzo mocno zajmując przyzwoite 23 miejsce jednocześnie utrzymując top 20 w GC!
Podsumowując BeMC, był bardzo ciężkim wyścigiem. Chyba najcięższą etapówka w moim życiu. Porównując do Hiszpańskich wyścigów etapowych w jakich miałem przyjemność startować (Mediteraanian Epic, Costa Blanca Bike Race) fizycznie był to dużo trudniejszy wyścig, ponad 11h godzin sciągania z 4 dni. Natomiast jeśli chodzi o poziom trudności tras to nie był on bardzo wysoki. Były cięższe zjazdy, jednak na polskich maratonach spokojnie można spotkać trudniejsze przeszkody. Kilku zawodników z czołówki zdecydowało się jechać nawet na sztywnych rowerach. Jednak według mnie optymalnym rozwiązaniem był start czasówki na HT, a etapy ze startu wspólnego już na full’u. Myślę, że jest to ciekawa propozycja dla zaawansowanych amatorów, którym nie straszne etapy po 5h (nie ma krótkiego dystansu!). Organizacja na bardzo wysokim poziomie, czuć że Belgia kolarstwem stoi!
Ze swojego występu jestem zadowolony. Top 20 w tak mocno obsadzonym wyścigu to przyzwoity wynik. Bardziej od wyniku cieszy fakt, że powoli wracam do formy. Pierwsza część sezonu nie była dla mnie łatwa. Covid oraz powikłania po nim, skutecznie uniemożliwiały trenowanie przez kilka tygodni. Na szczęście teraz wszystko idzie w dobrą stronę. Następny mój start to Puchar Świata w maratonie rozgrywany w Jeleniej Górze!
Zapraszam do obserwowania mnie w social mediach:
- Strava – https://www.strava.com/pros/16724640
- Instagram – https://www.instagram.com/michal.glanz/
- Kanał na YT – https://www.youtube.com/channel/UCrVSYgEG81UJp4ZaYlCEZ0A
COMMENTS