Karol Ostaszewski (JBG-2 CryoSpace): „start zapowiadał się dla mnie naprawdę dobrze” | Puchar Świata MTB, Nove Mesto na Moravefot. Ola Sulikowska

HomeSportKomentarze

Karol Ostaszewski (JBG-2 CryoSpace): „start zapowiadał się dla mnie naprawdę dobrze” | Puchar Świata MTB, Nove Mesto na Morave

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wynik Karola Ostaszewskiego w Novym Meste może nie imponuje, ale jednocześnie świadczy o tym jak ogromny progres wykonał i to nawet w ciągu roku. Na pewno pomógł w tym transfer do JBG-2 CryoSpace, rozpoczęcie sezonu już w styczniu, ale to przede wszystkim jednak efekt ciężkiej pracy Karola. W Novym Meste na Morave notuje swój najlepszy wynik w historii startów w Pucharze Świata, co biorąc pod uwagę co działo się z przodu, jest naprawdę świetnym rezultatem!


Komentarz postartowy:

Nove Mesto na Morave, to chyba najbardziej kultowa i najbardziej znana miejscówka wśród polskich zawodników, jak i kibiców. Teoretycznie wyasfaltowana trasa a na pierwszy rzut oka w rzeczywistości wcale nie była taka łatwa. Płynne zakręty dawały większą prędkość, z którą wpadaliśmy na dobrze znane już korzenie, kamienie czy hopki.

Niedzielny start zapowiadał się dla mnie naprawdę dobrze. Fajne samopoczucie przez cały tydzień, dokładnie poznana trasa i mega pozytywne nastawienie przed samym startem. Nawet na rozgrzewce nogi dobrze się kręciły, a to zdarza mi się naprawdę rzadko.

Ustawiony gdzieś w 10-12 rzędzie ruszyłem do walki tuż po zniknięciu czerwonych i pojawieniu się zielonych świateł. Po chwili trzymania się lewej strony prostej startowej uznałem, że trzeba być odważniejszym i wskakiwałem w każdą możliwą lukę.

Wjeżdżamy w pierwsze szutrowe odcinki i powoli podnosi się kurz. W głowię mam tylko jedno – jak najmocniej aby nie stać na tym owianym już legendą mostku. Pierwszy podjazd na „start lap” jadę w korbach, na zjeździe dokręcam, co chwilę kogoś mijam. Krótki zjazd, zakręt jadę szeroko i się napędzam. Następnie widzę jak nagle zawodnicy rozjeżdżają się, a ja z rozpędu przejeżdżam środkiem.

Kolejny podjazd, patrzę w górę, a dosłownie 15-20 metrów przede mną czołówka wyścigu i dobrze nam wszystkim znane gwiazdy. Tempo rośnie (albo ja słabnę :P). Równo i mega mocno dojeżdżam do szczytu podjazdu. Trasa się zwęża, a my wjeżdżamy na sekcję BMX – jadę 2x normalnie prawą wolniejszą linią, ale na pierwszej rundzie to tu jest zdecydowanie szybciej. Na dropo-skokach nic nie widzę, tumany kurzu unoszą się w powietrzu. Jedynie kontroluje tylne koła zawodników przede mną i na nich opieram swoją linię jazdy.

Zbliżam się do mostka i przejeżdżam go bez zatrzymania. Ufff… to chyba będzie dobry wyścig.

Przekraczam linię mety na 49 pozycji, myślę sobie, że pewne nawet w TV mnie pokazali. Jest dobrze, ale do mety jeszcze pełne 7 okrążeń. Jest co jechać.

Tempo jest mega mocne, jeszcze mały korek przed expert climp i można się ścigać. Robi mi się ciężko, a w głowie pojawiają się myśli, że zaraz będzie tak samo jak w Albstadt – równo, mocno, bez szału, bez walki z innymi zawodnikami.

Dookoła tłumy kibiców – co chwilę słyszę dawaj Karol, ale rzadziej też dawaj Krzychu czy nawet dawaj Łukasz (?). Zdarza się też mniej cenzuralny doping, ale w sumie w takim hałasie, dobrze się on wyróżnia!

Potrzebuję chwili (w sumie to kilka okrążeń), aby się w tym odnaleźć, tracę po kilkanaście miejsc na dwóch pełnych okrążeniach, ale o każdą z nich staram się walczyć.

fot. Ola Sulikowska

W końcu łapię swój rytm, potrafię skorzystać z dopingu kibiców i to ja zaczynam odrabiać pozycję. Czuję się coraz lepiej. Gdzieś koło 3-4 okrążenia mija mnie Bartek Wawak (jak się człowiek ściga, to nie ma pojęcia o przygodach innych zawodników). Staram się usiąść mu na koło, ale nie wytrzymuje zbyt długo. Bez problemu wracam do swojego tempa.

Ciągle trzymam fajne tempo i odrabiam kolejne pozycje. Trasa z okrążenia na okrążenie coraz bardziej zmęczona. Robią się dziury, wychodzą korzenie. Na dwa okrążenia do mety, zaczynam czuć zmęczenie, pojawiają się małe błędy, a skupienie ucieka.

Ostatnia runda, radość i satysfakcja, że znowu uda się przejechać cały wyścig! Doganiam dwóch zawodników, a za mną pojawia się grupka. Będzie walka do końca.

Tasujemy się na ostatnich podjazdach, a potem na ostatnim zjeździe. Jadę gdzieś w środku tej grupy. Końcowe zawijasy, ACDC, pumptruck. finisz i meta… 75 miejsce! Najlepszy mój wynik w Pucharze Świata. W zeszłym roku byłem tu 116…

Czuję ogromne zmęczenie. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Tylu zawodników, tylu kibiców, własne oczekiwania, jakieś zobowiązania – to naprawdę dużo emocji. Cieszę się, że dałem radę to udźwignąć i podniosłem się po gorszym wyścigu w Niemczech! No i ta rozbiegówka, która jest bardzo dobrym prognostykiem na przyszłość i czuję po niej ogromną satysfakcję.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim polskim kibicom za doping! Było niesamowicie <3


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0