Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Dominika Włodarczyk, zawodniczka Atom Deweloper Posciellux.pl Wrocław, w niedzielę, 9 stycznia, w Gościęcinie została mistrzynią Polski w kolarstwie przełajowych zarówno w kategorii orliczka, jak i elita. Mocno wyścig rozpoczęła broniąca tytułu Barbara Borowiecka, ale Dominika dość szybko zaczęła wyrównywać straty. W efekcie na metę wjechała przed bardzo mocno naciskającą Antoniną Białek i Zuzanną Krzystałą.
Mimo że startowałaś z pierwszego rzędu, nieco się zaplątałaś i początkowo jechałaś na dalekiej pozycji.
Do słabszych startów w moim wykonaniu jestem już przyzwyczajona (śmiech), więc nie byłam jakoś szczególnie przerażona tym faktem. W zasadzie już po 200-300 metrach odrobiłam stratę i jechałam w prowadzącej grupce zawodniczek, między którymi rozegrała się walka o medale. Kiedy do niej dojechałam, poczułam się pewniej.
Na drugim zakręcie upadłaś. Nie wybiło cię to z rytmu?
Niestety, doszło do nieprzyjemnej sytuacji między mną a inną zawodniczką i w efekcie leżałam. Ale ani nie wybiło mnie to z rytmu, ani nie straciłam motywacji. Wiedziałam, po co przyjechałam na te mistrzostwa i na co mnie stać, więc po prostu jechałam swoje. Co zresztą krzyczeli wszyscy kibicujący mi na trasie. Sporo było po drodze kryzysów, ale to chyba zapewniło widowisku więcej pikanterii.
Wyścig kobiet był bardzo emocjonujący!
Słyszałam, że w szczytowym momencie transmisję z rywalizacji elity kobiet oglądało 1300 osób! Na mnie ta liczba robi wrażenie, cieszę się, że nasze zmagania spotkały się z takim zainteresowaniem. Dołożyłyśmy w ten sposób cegiełkę do propagowania kobiecego kolarstwa. Uważam, że były w tym naszym ściganiu emocje od samego początku aż do ostatnich metrów przed metą. Nie wiem, czy nie cieszy mnie to bardziej niż moje tytuły! (śmiech)
Miałaś bardzo mocne rywalki. Śledziłaś przed startem ich wyniki?
Wiedziałam, z kim przyjdzie mi się mierzyć. Miałam świadomość, że dziewczyny są zapewne lepsze technicznie, a może i fizycznie. Ale dobrze się do tego wyścigu przygotowałam, zrobiłam wszystko, co było możliwe i zrealizowałam skrupulatnie założenia treningowe i startowe, jakie przyjęliśmy z Pawłem [Bentkowskim – przyp. red] przed sezonem. W Gościęcinie miałam po prostu tylko jechać i dać z siebie wszystko. Nie miałam oczywiście pewności, jaki będzie efekt, na co z kolei stać dziewczyny, ale tym większa radość, że wyszłam z tego starcia zwycięsko.
Czy w momencie, w którym minęłaś Basię, pomyślałaś, a może nawet nabrałaś pewności, że możesz powalczyć o złoto i koszulkę mistrzyni Polski?
Zaskoczę cię, ale przed startem to nie Basi się najbardziej obawiałam, lecz Antoniny Białek, która zresztą sprawiła, że końcówka wyścigu była naprawdę bardzo mocna i nie miałam nawet chwili, by złapać oddech. Dzień wcześniej z Wiolą [Furtak – przyp. red.] śmiałyśmy się, że wszyscy typują faworytki, ale nikt nie wymienia wśród nich Tosi, a to ją uważałyśmy za czarnego konia tych mistrzostw. I miałyśmy rację. Kiedy jechałam z przodu, nie martwiłam się Basią i Zuzią, choć oczywiście miałam z tyłu głowy myśl, że mogą mi zagrozić. Wyścig był dość długi, przez 50 minut wszystko może się zdarzyć. Jednak ufałam swojej intuicji, która podpowiadała mi, że Tosia jest w gazie i że to z nią stoczę najcięższą walkę, o ile w ogóle uda mi się ją nawiązać. Tak więc kiedy minęłam Basię wiedziałam, że nie jestem nawet w połowie drogi do medalu.
Startowałaś w tym roku w zawodach za granicą. To była dla ciebie również forma przygotowań do mistrzostw?
Trudno przecenić moje straty w wyścigach Pucharu Świata, bardzo dużo mi dały! Jestem wdzięczna Przemkowi Gierczakowi, Pawłowi i Paulinie [Brzeźnej-Bentkowskiej – przyp. red.], że umożliwili mi udział w tych zawodach. To jest zupełnie inny poziom. Myślę, że nie wygrałabym tych mistrzostw bez startu choćby w Namur, gdzie od Lucindy Brand dostałam 7 minut, ścigając się trudnych warunkach, na bardzo technicznej trasie. Wykorzystałam te doświadczenia w Gościęcinie.
Ścigasz się w przełajach, z przerwami, od początku swojej kolarskiej kariery. Jak oceniasz rozwój tej dyscypliny w Polsce?
Rywalizowałam w CX od młodziczki do juniorki młodszej i wtedy te wyścigi były dużo skromniejsze. W tamtym roku po raz pierwszy wystartowałam w wyścigu Pucharu Polski i byłam mile zaskoczona tym, że kobiety i mężczyźni dostają takie sam nagrody pieniężne. Wrażenie zrobiła na mnie również oprawa, mnóstwo kibiców, startujących w zawodach mastresów i amatorów, transmisja online. Był w dzisiejszym wyścigu taki moment, na schodach, że poczułam się jak Belgii. Ten doping kibiców to była piękna rzecz!
Teraz pewnie czeka cię odpoczynek, za chwilę szosowe starty, o przełajach chcesz pewnie na chwilę zapomnieć. Ale zapytam o to, czy zamierzasz jesienią w tym sezonie więcej się ścigać w CX? A może myślisz o mistrzostwach świata?
Chciałabym już w tym roku lecieć na MŚ, ale rozgrywane są w USA, co – jak wiadomo – wiąże się z dużymi kosztami. Przełaje nie są dyscypliną olimpijską, więc nie wiem, czy będę miała okazję wziąć udział w czempionacie, a szkoda, bo chciałabym się sprawdzić w wyścigu takiej rangi. Nie oznacza to jednak, że rezygnuję. Czekam na swoją szansę i wiem, że jej nie przegapię i dobrze wykorzystam. A co do moich jesiennych startów w przełajach, to jako mistrzyni Polski nie będą miała innego wyjścia niż się ścigać! Cieszę się, że dostąpię zaszczytu startu w koszulce z orłem, ale też wiem, że będę musiała naprawdę godnie tę koszulę reprezentować.
COMMENTS