Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Telenet Superprestige w Boom był pierwszym startem w sezonie przełajowym dla Belga Wouta van Aerta oraz Brytyjczyka Toma Pidcocka. Dzięki obecności tych dwóch zawodników zainteresowanie wyścigiem było dużo większe niż dotychczas. Boom przywitał zawodniczki i zawodników totalnie błotnymi warunkami.
Padający od wielu godzin deszcz zamienił rundę w Boom w błotną masakrę. To może być jeden z najbardziej błotnych i trudnych technicznie wyścigów nie tylko w tym sezonie, ale w ostatnich latach. Trudno wyobrazić sobie jak to mogłoby wyglądać gdyby nie było jeszcze hamulców tarczowych, a rowery byłyby wyposażone w tradycyjne cantilevery…
Bezbłędna Lucinda Brand
Rywalizację kobiet praktycznie od samego początku zdominowała aktualna Mistrzyni Świata, Lucinda Brand. Za jej plecami działo się trochę dramatów, wszystkie wynikały z arcytrudnych warunków. W grze o pozostałe miejsca na podium były m.in. Ceylin del Carmen Alvarado, Maghalie Rochette, Denise Betsema, Fem van Empel czy Annemarie Worst. Ostatecznie najlepiej w tych warunkach poradziły sobie Inge van der Heijden oraz Denise Betsema, która w połowie wyścigu musiała wymienić jeden z butów, prawdopodobnie uszkodzeniu uległo wiązanie Boa, a trzymanie buta w tych warunkach miało duże znaczenie.
Ciekawostka, wysoko, na 9. miejscu zameldowała się Mistrzyni Europy w kategorii juniorskiej – 17. letnia Brytyjka, Zoe Backstedt.
Wout van Aert Dominator
Punktualnie o 15:00 na trasę ruszyli mężczyźni (elita i U23). Zawodnicy widząc co działo się na wyścigu kobiet mogli nie tylko przygotować się jeśli chodzi o sprzęt, ale także mentalnie. Realizator transmisji od samego początku pokazywał nie tylko czołówkę, ale w tłumie wyłapywał zawodników w kaskach Red Bulla – Wout van Aerta i Toma Pidcocka. Nie miał z tym większej trudności, bo mimo dalszym miejsc startowych bardzo szybko przebili się do przodu. Decydujący było trzecie (z siedmiu okrążeń), gdzie na jednym z podjazdów Wout van Aert jako jedyny z czołówki podjechał, reszta biegała. Chwilę później Belg poprawił i zaczął budować przewagę, która z okrążenia na okrążenie powiększała się najpierw do minuty, a by pewnym momencie zbliżyć się do dwóch i ostatecznie wyniosła ponad półtorej minuty nad drugim Toonem Aertsem. Trzeci na mecie Mistrz Europy – Lars van der Haar.
Trasa nikogo nie oszczędziła, większość zawodników zaliczyła upadki i ślizgi. Także Toon Aerts, który leżał dwukrotnie. Leżał również Wout van Aert, który na ostatnim okrążeniu dość niefortunnie upadł na swój rower, ale nic na szczęście się nie stało. Szanse na dobry wynik błoto i upadek pokrzyżowały także Tomowi Pidcockowi, który jadąc w dużej grupie walczącej o lokaty 2-3 upadł i stracił kontakt z grupą. Na mecie melduje się na 7. miejscu ze startą 2:13.
COMMENTS