Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Francuskie Besançon nie ma tak długiej historii jeśli chodzi o Puchar Świata w kolarstwie przełajowym. To dopiero druga edycja PŚ CX w tej lokalizacji, ale wcześniej w tym miejscu rozgrywano Mistrzostwa Francji oraz wielokrotnie wyścig był jedną z rund Pucharu Francji w kolarstwie przełajowym. W dzisiejszej rywalizacji najmocniejsi, naprawdę najmocniejsi, okazali się Lucinda Brand i Eli Iserbyt.
Jeszcze przed startem wiadomo było, że trwające od kilku dni opady oraz temperatura oscylująca w okolicach zera stopni nie ułatwi życia kolarzom przełajowym. Ale to w końcu „błotniacy” i dla wielu z nich zastosowanie ma zasada – im trudniej tym lepiej :) Trasa była już solidnie rozjeżdżona, bo w godzinach przedpołudniowych w ramach kategorii UCI C1 odbyły się wyścigi Juniorów i Juniorek (pełne wyniki).
Elita kobiet, która ruszyła na trasę na pewno miała minimalnie ułatwione zadanie, ale poziom trudności rósł z okrążenia na okrążenie. Od samego początku do przodu ruszyła Lucinda Brand, która pewnie prowadziła przez cały wyścig. Wyścig był stosunkowo wolny, w sumie zawodniczki pokonały cztery i pół okrążenia. Za plecami Brand toczyła się batalia o pozostałe dwa miejsca na podium. Początkowo ze stratą kilkunastu sekund jechały Betsema i Van Empel, jednak trasa nie oszczędzała nikogo. Cała masa upadków oraz uślizgów kosztowała zawodniczki kolejne sekundy.
Dość niespodziewanie z okrążenia na okrążenie o kolejne oczko wyżej jechała Maghalie Rochette, która doskonale radziła sobie z warunkami na trasie. Na przedostatnie okrążenie wjechała już na drugiej lokacie, a kolejne zawodniczki traciły do niej po kilka sekund. Równa i pewna jazda zaowocowała na mecie przełamaniem holenderskiego monopolu w kobiecym kolarstwie przełajowym:
- Lucinda Brand – Baloise Trek Lions – 51:09
- Maghalie Rochette – Specialized Feedback Sports +0:26
- Denise Betsema – Pauwels Sauzen Bingoal +0:34
W elicie mężczyzn na starcie z powodu kontuzji nie pojawił się Lars van der Haar oraz Quinten Hermans, który przebywa na zgrupowaniu. Od strzału startera karty rozdawali Toon Aerts i Eli Iserbyt. Kolejny zawodnicy jechali już po rozbiegówce z kilkusekundową stratą. Szybko okazało się, że to między tymi dwoma Belgami rozegra się wyścig o zwycięstwo. Wszyscy mieli do pokonania sześć i pół okrążenia. Praktycznie do przedostatniego okrążenia jechali razem, gdyby nie warunki, można byłoby powiedzieć, że współpracowali w budowaniu przewagi nad pozostałymi rywalami. Już połowie wyścigi reszta stawki traciła minutę i więcej do prowadzącej dwójki.
Walka o zwycięstwo zaczęła się na przedostatnim, okrążeniu. Tempo wzrosło, Eli Iserbyt zdołał zbudować kilka sekund przewagi nad Aertsem, ale ta różnica dynamicznie się powiększała i malała wraz z błędami popełnianymi na trasie przez obu zawodników. Także na ostatnim okrążeniu nie obyło się bez błędów, mniej więcej w połowie okrążenia wydawało się, że Aerts zdoła dogonić Iserbyta, kiedy na jednym z zakrętów tracąc przyczepność prawie upadł. Ten upadek pociągnął za sobą kolejne błędy, które kilkusekundową przewagę Iserbyta w pewnym momencie zwiększyły do kilkunastu sekund. Na jednym z podbiegów Iserbyt upada i wydaje się, że Aerts go dosięgnie, a sam wyścig zacznie się od nowa. Nic bardziej mylnego, różnica między zawodnikami była na tyle duża, że Iserbyt bez problemu dowiózł na metę pierwsze miejsce. Trzeci, ze stratą 1:44, był Holender, Pim Ronhaar.
- Eli Iserbyt – Pauwels Sauzen Bingoal – 1:03:47
- Toon Aerts – Baloise Trek Lions +0:10
- Pim Ronhaar – Baloise Trek Lions +1:44
COMMENTS