Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Na starcie HERO Südtirol Dolomites 2021 w tym roku stanęło ponad 4200 uczestników. Wśród nich kilka osób z Polski, m.in. dwoje zawodników RK Exclusive Doors MTB Team – Bogdan Czarnota, który zajął drugie miejsce w kategorii Masters oraz Jan Karasek, dla którego był to debiut w tej imprezie, ale mimo to zameldował się jako szósty orlik.
Poniżej komentarze postartowe obu zawodników:
Bogdan Czarnota:
Maratony kiedyś to był dla mnie chleb powszedni. Bardzo długo się specjalizowałem w tej odmianie kolarstwa i to z bardzo dobrym efektem. Ostatni raz HERO Südtirol Dolomites jechałem 5 lat temu. To wyjątkowa impreza. Wszystkie okoliczne miasteczka żyją tym dniem, a ludzie miejscowi są bardzo przyjaźnie nastawieni do kolarzy.
Nie planowałem w tym roku takiego wyczynu, ale tak się złożyło że w środę, trzy dni przed startem trzeba było podjąć wyzwanie. Ja lubię stawiać sobie poprzeczkę wysoko. Nic mi się w ostatnich tygodniach nie układało ze zdrowiem i przez to moja dyspozycja była w kratkę. Trzeba było się zmobilizować. Adrenalinę i pozytywne emocje wywołuje już miejsce i potężne góry, które otaczają miasteczko Valgardene.
Ustawiony jestem w 6. grupie. Startuję spokojnie, nastawiony pozytywnie, ale czuję respekt przed tą trasą, która ma 86km i 4500 m przewyższenia. Jadę z przodu sektora i utrzymuję się tam od początku. Bardzo przeszkadzały osoby, które wystartowały wcześniej, ponieważ do ¾ dystansu bardzo blokowali i tworzyli korki na zjazdach. Jechałem równym tempem, jednak na ostatnim długim podjeździe dopadł mnie kryzys. Walczyłem z tym i udało się. Skupienie i dążenie do celu. Na mecie melduję się na drugim miejscu w kategorii Masters 4 za dwukrotnym Mistrzem Świata Roelem Paulisenem. Nie zapomniałem jak się jeździ maratony, także te największe na świecie!
Jan Karasek:
HERO Südtirol Dolomites to kolejny piękny wyścig, który mi się udało przejechać. Wyjazd był nieco spontaniczny i choć start miałem już od dłuższego czasu zaplanowany, to ostatecznie razem z trenerem zdecydowaliśmy się dopiero w środę. Czwartek to już podróż, która przebiegła sprawnie, a piątek to tylko lekka przejażdżka, trochę zdjęć i odpoczynek przed wyścigiem.
Sobota przywitała nas piękną słoneczną pogodą. Start zaplanowany był wcześniej, ponieważ już o 7:20. Przebiegł on dosyć chaotycznie, ponieważ do sektora zostałem wpuszczony na 15 sekund przed wystrzałem sędziego. Jednak wiedziałem, że wyścig jest długi i nie ma co się przejmować. Po starcie 5 km podjazdu na Dantercepies było dobrą rozgrzewką przed kolejnymi wzniesieniem. Następnie czekała nas Pralongia, bardzo przyjemna i widokowa, a następnie po szybkim zjeździe do Arabby zaczęliśmy wspinaczkę na Sourassas. Zaczęło się niewinnym asfaltem jednak później było coraz bardziej stromo.
Niestety niektórych fragmentów tego podjazdu nie dało się podjechać, wszyscy zawodnicy butowali. Przed szczytem zaczęło się nieco wypłaszczać, nie licząc jeszcze jednej stromej ścianki. U góry szybkie uzupełnienie bidonu, zjazd i poprawka asfaltem pod Pordoi. Po ponad 3 godzinach wyścigu Garmin pokazywał mi, że już niecałe 3000 metrów w pionie za mną. Na zjeździe do Canazei starałem się odpocząć, bo wiedziałem, że jeszcze trochę przewyższeń mnie tego dnia czeka. No i tak zaczęło się Passo Duron, piękny podjazd doliną jednak ja zacząłem odczuwać pierwsze trudy wyścigu. Starałem się już jechać tyle ile mogę, ale niestety straciłem tam kilka pozycji. Ze szczytu szybki szutrowy zjazd, jeszcze jedna można powiedzieć mała hopka i po niespełna 6 godzinach melduje się na mecie jako 6 orlik.
Wyścig HERO Südtirol Dolomites jest wyścigiem stworzonym z pasją – organizacja, atmosfera i piekielnie trudna trasa łączą się w całość dając możliwość ścigania na najwyższym poziomie. Polecam każdemu przejechać i sprawdzić się na szlakach w Dolomitach, ja jeszcze na pewno tam wrócę.
COMMENTS