Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Przed erą “gps” licznik rowerowy sprowadzał się tak naprawdę tylko do zapisywania podstawowych parametrów jazdy – dystansu, prędkości i czasu poruszania oraz ich wartości średnich. I tyle. Dziś w czasach mody na trenowanie oraz popularności serwisów takich jak Strava czy Endomondo można korzystać z dedykowanych aplikacji, ale z racji coraz większych telefonów, różnej jakości mocowań, a co za tym ryzyka uszkodzenia telefonu nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie.
Stąd rosnąca z roku na rok oferta różnego rodzaju liczników rowerowych. Kawałek tego tortu chce dla siebie złapać także stworzoną na Tajwanie przez Samuela Wanga markę Bryton, której oficjalnym dystrybutorem nad Wisłą jest Merida Polska.
W portfolio marki Bryton jest aż 12 urządzeń, a do mnie na testy trafił model Bryton Rider 420. Można by rzec, sam środek portfolio. Ale czy środek zanczy średniak? Sprawdźmy.
Bryton Rider 420 wyposażony jest 2,3” monochromatyczny ekran, działa w oparciu o system GPS i Glonass. Jest wodoodporny w standardzie IPX7 w zakresie temperatur od -10 do +50’C. Do obsługi mamy do dyspozycji 4 przyciski, dwa łatwo dostępne w dolnej części po prawej i lewej stronie oraz dwa od spodu ekranu. Producent obiecuje pracę na baterii liczącą w optymalnych warunkach nawet 35 godzin!
Na co dzień korzystam od kilku już lat z Mio 505 HC i mimo, że to są urządzenia z dwóch różnych półek to będę się do niego odnosił zbierając wrażenia z użytkowania Brytona Rider 420.
Zestaw Bryton Rider 420
“Zestaw” to za mocne słowo, bo w opakowaniu znajdujemy samo urządzenie, linkę zabezpieczającą przed zgubieniem, mocowania z gumkami oraz kabel do ładowania. Nie ma ani opaski do tętna ani czujnika kadencji. Moim zdaniem dobrze i dobry trend zgodnie z zasadą “każdemu w imię potrzeb”. Jeśli któreś z akcesoriów będzie komuś potrzebne, to można sobie w każdej chwili dokupić wybierając z oferty Bryton lub dowolnego innego producenta, bo Bryton Rider 420 obsługuje oczywiście protokół ANT+, ale także BLE (Bluetooth Low Energy).
Montaż jest prosty – uchwyt, dwie krzyżowo zakładane gumki i gotowe.
Pierwsze uruchomienie
W dobie big data, świata online a także uproszczenia interfejsu samego urządzenia pierwszym moim zderzeniem jest fakt, że w zasadzie nie da się skorzystać z Brytona Rider 420 bez zainstalowania aplikacji (Android / iOS) i rejestracji w systemie brytonsport.com. Osobiście odbieram to jako minus, bo nie dość że konsument za produkt płaci, to na dzień dobry żeby tylko skorzystać z urządzenia musi oddać swoje dane. Ale takie czasy. Z drugiej strony, a co jeśli ktoś nie ma smartfona? Takich osób jest cały czas stosunkowo sporo…
Patrząc na to z innej perspektywy to właśnie dzięki aplikacji konfiguracja urządzenia idzie bardzo sprawnie. Robimy to na telefonie, mając do dyspozycji ekran dotykowy i pełną klawiaturę, a nie jesteśmy zdani tylko na cztery fizycznych przyciski, co byłoby oczywiście wykonalne ale na pewno bardzo czasochłonne i pewnie nie raz frustrujące.
Aplikacja Bryton Active
Jak już wcześniej napisałem bez aplikacji ani rusz. A ta, mimo że cały czas wymaga jeszcze dopracowania, jest całkiem niezłym kombosem oferującym w zasadzie wszystko co trzeba. Od głównego ekranu na którym mamy dostęp do podstawowych informacji o urządzeniu, użytkowniku, koncie i preferencjach przez kalendarz aktywności czy analizę danego przejazdu (treningu) przez wszystkie rzeczy związane z konfiguracją urządzenia oraz wprowadzania danych odnoszących się do użytkownika (strefy tętna, mocy itp.).
Bryton Rider 420 mimo prostego monochromatycznego ekranu oferuje także możliwość nawigacji. Trasę można zaplanować w aplikacji Bryton Active albo wgrać wcześniej przygotowany ślad. Funkcja planowania trasy w aplikacji jest dość symboliczna, czasochłonna, raczej do doraźnego korzystania. Mi w każdym razie nie przypadła do gustu mając na uwadze, że na co dzień korzystam z serwisów Strava Routes, Komoot czy bikemap.net. Co istotne z pomocą aplikacji Bryton Active możliwe jest pobieranie tras bezpośrednio z tych serwisów.
Co istotne pod adresem active.brytonsport.com znajdziemy interfejs identyczny z tym znanym z aplikacji, który pozwala nam skorzystać ze wszystkich dostępnych funkcji. Taka zaleta przechowywania naszych danych w chmurze.
Jeśli jesteś przyzwyczajony do korzystania ze Stravy czy Trainingpeaks, to Twoje treningi mogą być automatycznie wysyłane do tych serwisów. Potrzebna jest tylko jednorazowa konfiguracja. Skoro mowa o trenowaniu, to można także skorzystać z przygotowanych przez aplikację podstawowych treningów.
Synchronizacja odbywa się za pośrednictwem aplikacji Active Bryton oraz łączności Bluetooth z urządzeniem z systemami Android lub iOS. W praktyce oznacza to, że po zakończeniu aktywności włączamy aplikacje Active Bryton, która łączy się z urządzeniem Bryton, sprawdza czy są nowe aktywności, a jeśli tak to pobiera je i wysyła dalej.
Jeśli podczas jazdy będziemy mieli stale włączoną aplikację to połączenie z telefonem pozwala także na przekazywanie powiadomień z telefonu na urządzenie Bryton Rider 420. Sam nie jestem tego fanem, ale wiem, że sporo osób korzysta z tego rodzaju rozwiązań. Tu jest to o tyle problematyczne, że ekran ma małą rozdzielczość i jedyne co możemy odczytać to fakt z której aplikacji jest powiadomienie oraz pierwsze kilka liter treści.
Bryton Rider 420 w praktyce
To co na pierwszy rzut oka można oceniać jako słabe strony, w rzeczywistości są mocnymi. Monochromatyczny ekran ma bardzo duży kontrast, a wraz z podświetleniem jest czytelny zarówno po zmroku, jak i w pełnym słońcu. Taki ekran to także bardzo mały pobór energii, co przekłada się na naprawdę długą pracę urządzenia. Dodatkowo – nie wiem czy to kwestia tego, że miałem do dyspozycji w miarę nowy egzemplarz, ale w przeciwieństwie do Mio z którego korzystam na co dzień, Bryton Rider 420 nie miał zakłamanego poziomu energii w ujemnych temperaturach. Urządzenie ani nie zgłaszało nagłego spadku poziomu naładowania baterii ani nagle się nie wyłączało.
Przechodząc z dotykowego ekranu w Mio trochę czasu i cierpliwości wymagało ode mnie przestawienie się na interfejs Brytona 420, gdzie nawet tak prosta czynność jak zatrzymanie zapisu wymagało kilkukrotnego wybierania menu oraz potwierdzania czynności. Po kilku dniach użytkowania było ok, ale nadal zdarzało mi się zrobić “LAP” zamiast zatrzymania zapisu.
Fizyczne przyciski mają jednak jedną ogromną zaletę – można z nich korzystać bez problemu w każdych warunkach. Czego nie można powiedzieć np. o dotykowym ekranie, dodatkowo mokrym od deszczu…
Podsumowując
Bryton Rider 420 to urządzenie które zadowoli całkiem sporą rzeszę użytkowników – od osób potrzebujących zaawansowane licznika i rejestratora aktywności po tych, którzy stawiają na profesjonalny trening czy to pomiarem tętna czy mocy. Bryton Rider 420 sprawdzi się także doraźnie jako urządzenie nawigacyjne. Jedyne o czym trzeba pamiętać, to fakt że pierwszy kontakt może być bardzo chłodny, ale po skruszeniu lodów to może być bardzo długa i pełna satysfakcji relacja.
Na koniec warto też dodać, że marka Bryton jest mocno zaangażowana sponsoringowo zarówno w kolarstwie szosowym, jak i górskim – lista wspieranych drużyn jest naprawdę imponująca. A na naszym podwórku z wykorzystaniem urządzeń Bryton trenuje m.in. ekipa CST 7R MTB Team.
Zalety:
- czytelny ekran
- wydajna bateria
- kompaktowe rozmiary
- sprawny system GPS Glonass
- obsługa akcesoriów ANT+ i BLE
Wady:
- mało intuicyjny interfejs
- niedopracowana aplikacja
- konieczność korzystania z aplikacji Active Bryton
- brak możliwości synchronizacji bezpośrednio po kablu lub WiFi
Bryton Rider 420 w wersji podstawowej kosztuje 559 PLN, a bundle z akcesoriami do pomiaru kadencji i tętna kosztuje 829 PLN. Urządzenia dostępną m.in. w sieci sklepów Bike Atelier oraz na bikeatelier.pl.
COMMENTS