Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Nadszedł ten moment, drugi tydzień stycznia rok w rok oznacza to samo – Mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym, w dniach 12-13 stycznia najlepsi kolarze w kraju już po raz 83 staną do walki o koszulkę z orłem na piersi.
Mój start odbędzie się w niedziele, punktualnie o godzinie 11:30. Będzie to tym samym dla mnie ostatni start w Polsce w tym sezonie. Wyścig docelowy, do którego każdy będzie przygotowany na 100% swoich możliwości.
Dla mnie będą to symboliczne mistrzostwa, wieńczą one chyba najbardziej szalony okres mojego życia. Sezon 2019/2020 to mój ostatni rok jako junior, więc bardzo zależało mi na tym, aby być naprawdę w dobrej dyspozycji przez cały okres przełajowy i walczyć o najcenniejsze laury. Niestety, droga do tego nie był usłana różami. W kwietniu “dopadły” bardzo mocne ataki alergii, przez które straciłem kilka miesięcy w sezonie letnim. Wróciłem w sierpniu, lecz ponownie “odezwały się” problemy z plecami w odcinku lędźwiowym oraz co gorsza, wystąpił problem z komorą serca.
Rower poszedł na pewien czas w odstawkę, lecz długo nie wytrzymałem – ja musiałem się ścigać! Zainaugurowałem sezon w Czechach, ale już po drugim kółku musiałem zejść z trasy. Druga próba na Słowacji, gdzie nie byłem w stanie nawet stanąć na linii startu. Kolejne 2 wyścigi, tym razem w kraju kończyły się tak samo. Byłem cieniem samego siebie, czułem się jakbym nie trenował przez ostatnie 12 miesięcy.
Na szczęście sytuacja zdrowotna bezpowrotnie się unormowała, lecz ja miałem ogromne zaległości treningowe. Polepszyła się kondycja zdrowotna, siadła psychiczna. Miałem dosyć, zwątpiłem, że zdążę wrócić do swojej dawnej dyspozycji. Chciałem kończyć sezon, nie było mi po drodze z rowerem.
Pojawił się jednak w mojej głowie impuls, że nie mogę się poddać tak wcześnie, że zrobię wszystko, aby wyjść na prostą. Udało się. Regularne, mozolne treningi sprawiły, że w połowie listopada zostałem Mistrzem Śląska w wyścigu rozgrywanym na trasie Mistrzostw Polski. Następnie kilka miejsc na podium Pucharów Polski oraz miejsce w pierwszej dziesiątce na Toi Toi Cup (Puchar Czech). Jednym słowem – odżyłem.
Teraz pisząc to, będąc na kilkadziesiąt godzin przed krajowym czempionatem wiem, że nic nie muszę. Cieszę się, że jestem zdrowy i, że w ogóle jestem stawiany w gronie faworytów. Tylko ja wiem, ile kosztowało mnie to pracy, frustracji i nerwów.
“Imprezy mistrzowskie rządzą się swoimi prawami” – mówi stare kolarskie porzekadło, tak faktycznie jest, niedzielny start będzie inny niż pozostałe, mamy swoją 40 minutową rywalizację w trudnych warunkach. Trasa mi odpowiada, startowałem na niej w listopadzie, byłem też na rekonesansie. Wypatruje zza okna deszczu, wiem, że im więcej błota tym dla mnie lepiej. Zrobię wszystko, aby się tego dnia dobrze bawić na rowerze – ja już swoje “mistrzostwa” wygrałem.
COMMENTS