Urszula Luboińska (Trezado Wolfpack) – Mistrzostwa Polski XCM, Gdynia

HomeKomentarze

Urszula Luboińska (Trezado Wolfpack) – Mistrzostwa Polski XCM, Gdynia

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pomysł mojego startu w Mistrzostwach Polski w maratonie MTB pojawił się niedługo po zakończeniu etapówki – Epickiej Czwórki w Bielawie. Początkowo w ogóle tego nie brałam pod uwagę, bo do końca sezonu planowałam dopiąć klasyfikację generalną Mazovii MTB, a w dniu mistrzostw akurat była rozgrywana kolejna edycja. Niby miałam jeden start w zapasie, ale uważam, że robienie generalki na styk jest ryzykowne.

Mój dyrektor sportowy nie odpuszczał tematu i wyglądało na to, że przesądził sprawę. Szef pozałatwiał formalności związane z licencją zanim zdążyłam się dobrze zastanowić. Treningi w ciągu 2 tygodni poprzedzających zawody w Gdyni miałam rozpisane pod start w Mazovii, więc wiele zmian nie było koniecznych, choć trudno to nazwać bezpośrednim przygotowaniem startowym do Mistrzostw Polski.

W weekend przed wyjazdem miałam start w zawodach Małej Ligii XC, gdzie dobitnie odczułam, że po epickiej nie mam jeszcze odbudowanej formy, ale klamka zapadła. Mała liga okazała się BPS-em.

W sobotę zrobiliśmy objazd trasy – pętla w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym bardzo mi się spodobała, a w tempie objazdowym nawet nie wydawała się zbyt ciężka, co oczywiście zostało brutalnie zweryfikowane podczas wyścigu. Pierwsze 10 kilometrów pętli było dosyć płaskie, co dla nas mazowieckich górali jest chlebem powszednim i wiedziałam, że tam dobrze będzie można wykorzystać nogę doświadczoną w podwarszawskich wyścigach. Ostatnie 10 km to siłowe krótkie podjazdy i zjazdy wąwozami. Nie było tam jednak nic szczególnie trudnego technicznie. Objazd zajął nam niecałe 2 godzinki, Garmin pokazał ponad 700 metrów przewyższenia na pętli. Cały stres przed zawodami był związany z prognozą pogody – w nocy miało solidnie lać, także rano i w niektórych prognozach – w ciągu zawodów. Nie lubię jazdy w deszczu, na błotnistych zjazdach zwykle jestem ostatnia, a prognozy były stałe i nie chciały się zmienić.

Nadeszła niedziela – na szczęście po nocy bez większego oberwania chmury – w miasteczku zawodów atmosfera krajowego czempionatu – pełne składy zawodowych grup i raczej brak przypadkowych osób. Krótkie spotkanie i uścisk dłoni z moim trenerem Bogdanem Czarnotą, ostatnie przygotowania sprzętu i nadszedł czas wejścia w sektory. Wyścig Masters II Kobiet, w którym startowałam o mistrzowską miał być rozegrany na dwóch pętlach, łącznie 60 km i ponad 1400 m przewyższenia. Wraz ze mną na tym dystansie startowały Juniorki, Cyklosport, Masters II Kobiet. Było nas całkiem sporo. Ponieważ w mojej kategorii wiekowej byłam jedyną osobą, wzięłam sobie za punkt honoru walczyć o wygraną open wszystkich kobiet na dystansie 60 km, łącznie ze startującymi po nas amatorkami  oraz złapać kontakt z dziewczynami z elity – nie było takiej klasyfikacji, ale pomiar czasu pozwalał na czytelne porównanie wszystkich wyników po dwóch pętlach.  Przed nami w sektorze na 90 km startował wyścig Elity, U23 i młodsze kategorie Masters mężczyzn.

Walka była na 100%. Na pierwszej pętli wyprzedziłam większość dziewczyn z mojego startu, a nawet na pewien czas pojedyncze zawodniczki z elity, Anię Urban i Michalinę Ziółkowska. Odczuwałam ogromną przyjemność z trasy, która w tempie wyścigowym była jeszcze bardziej atrakcyjna, ciekawsza i znacznie bardziej wymagająca niż dzień wcześniej. Na drugiej pętli wyprzedziłam już wszystkie dziewczyny z krótkiego wyścigu, łącznie ze startującą w kobietach Masters I Martą Garnek z Bielawy, którą kojarzyłam z Epickiej Czwórki – wygrała tam klasyfikację generalną open kobiet na dystansie classic, więc wstydu nie było.

Ostatnie kilometry przed metą – sztywne podjazdy jechałam ostatkiem sił, jednak zachowałam wywalczoną pozycję do samej mety. Satysfakcja ogromna. Wiedziałam, że pojechałam mocno, na 100%, z głową i sercem w pełnej otwartości do ścigania. Trudno o większe spełnienie niż koszulka z orłem na zakończenie kolarskiego weekendowego wypadu z kolegami z drużyny. 

Wielkie podziękowania dla Michała i Daniela, którzy mieli wiodący udział w tym przedsięwzięciu i wierzyli w jego sens mocniej niż ja, tradycyjnie dla sponsorów Trezado i Wolfpack oraz dla trenera Bogdana Czarnoty, który czuwa nad moją równą formą przez cały sezon, dzięki czemu nawet nagłe pomysły startowe okazują się możliwe do zrealizowania z powodzeniem, praktycznie z marszu.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0