Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
28. miejsce to może nie jest jakiś spektakularny wynik, jednak dla mnie to nie tylko dobre solidne miejsce na Pucharze Świata, ale taki mój własny mały sukces. Żeby to zrozumieć, myślę że trzeba być Sportowcem lub obserwować sport i rozumieć go. Nie zawsze się wygrywa, nie zawsze jest się dobrym. Czasami bardzo długo nie ma dobrych wyników i nie ukrywam że dla sportowca, który żyje na co dzień w reżimie treningowym, odmawia sobie normalnego życia i poświęca tak wiele, nie jest to nigdy łatwe do przyjęcia i pogodzenia się z tym.
Na żadnym innym wyścigu myślę, że nie mogłabym dać z siebie tyle ile na Pucharach Świata. Tam walka trwa o każdą pozycję. Co ciekawe nieważne czy jedziesz w pierwszej 10 czy w pierwszej 50, każdy walczy tak samo i to do samego końca.
Nauczona już doświadczeniem, nie myślę sobie że muszę wyprzedzić jak najwięcej zawodniczek na początku (nadal startuję z 2 rzędu od końca), tylko po prostu po starcie szukam luk. Jeśli mam szczęście być po dobrej stronie drogi to czasami nawet udaje mi się uniknąć kraks, sczepienia rowerów, większych zatorów. Korków się nie uniknie w tym wypadku, do tego runda w Lenzerheide i rozjazdówka nie należą do idealnych do wyprzedzania. Tam gdy tylko widzi się miejsce trzeba zebrać całą energię i wyprzedzić, ponieważ większość rundy, oprócz asfaltu w dwóch miejscach i podwójnego bufetu to single, gdzie raczej nie da się lub jest bardzo ciężko ominąć kogokolwiek.
Po starcie na końcu długiego podjazdu byłam dość wysoko. Jednak siły jakie straciłam, żeby wykorzystać każdą wolną przestrzeń i przejść do przodu, to wszystko sprawiło że gdy już wjechałam w rundę straciłam ponownie wiele pozycji. Tak to już jest. Druga runda to nadal naprzemiennie wyprzedzanie i bycie wyprzedzanym. Chwile kryzysu i uczucie specyficznego bólu w okolicy brzucha mówiły mi, że jadę powyżej swoich możliwości. Pojawiają się myśli, że nie dam rady, jednak nie przestaję naciskać na pedały, a i cały czas jakoś udaje się dojechać lub widzieć zawodniczki przede mną, więc to daje mi siłę. Jadę dalej. Na 3 rundzie Mariusz mówi na bufecie, abym złapała koło Annie Last – już wiedziałam że po defekcie jedzie dalej i tak zrobiłam. Dobre i pół rundy pojechać za tak szybką zawodniczką. Długo jechałam i dwa razy atakowałam jeszcze Julie Bresset, która przyjechała ostatecznie chwilę przede mną. Miejsce w Top30 w tym momencie jest dla mnie tym, co pozwala patrzeć bardziej optymistycznie, bo choć w mediach społecznościowych nie pokazuję zbyt często tego jak jest ciężko, to nie jest to wszystko takie różowe.
Mam nadzieję, że forma pójdzie w górę, bo planujemy z mężem jeszcze parę wyścigów w tym roku. A teraz… czas potrenować w domu :).
COMMENTS