Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
XCC aka Cross Country Circuit aka Short Race to była piątkowa przystawka do tego, co będzie się działo zarówno w sobotę w downhillu, jak i w niedzielę w cross country. Intensywne opady deszczu oraz dużo niższa niż zwykle temperatura zmieniła charakter rundy, która na niektórych fragmentach przypominała bardziej przełajową niż cross country. Jednym to pasuje, innym nie. W każdym razie to był jasny znak, że rywalizacja na pewno będzie wyglądać inaczej niż dotychczas.
Na trasę pierwsze ruszyły Panie. Trasa jeszcze nie była rozjeżdżona, ale agresywne opony wybrane przez zawodniczki szybko zrobiły swoje. Przez pierwsze okrążenia na czele jechały zawodniczki, które wiedzą co to cyclocross Pauline Ferrand Prevot i Eva Lechner. Za nimi tasowała się stawka. Na czwartym okrążeniu mocniej zaczęła pracować Sina Frei, świeżo upieczona Mistrzyni Europy U23, która zdecydowała się w tym sezonie na Pucharze Świata jeździć z elitą. Udało jej się wypracować kilka sekund przewagi, odskoczyła na kilka długości rowerów. Wydawało się, że to może być samotna ucieczka do końca, choć była dopiero połowa wyścigu. Na kolejnym okrążeniu mogliśmy zobaczyć mocną pracę Jolandy Neff, która postanowiła spróbować doskoczyć do rodaczki. Jak szybko się okazało, z powodzeniem. Tak przejechały kolejne okrążenia, praktycznie do mety, gdzie mocniejsza, z przewagą 3 sekund na metę wjechała Jolanda Neff. Trzecia na mecie zameldowała się Pauline Ferrand Prevot.
Dla nas szczególnie radosną informacją jest 15. miejsce Aleksandry Podgórskiej, które oznacza, że w niedzielnym wyścigu cross country zobaczymy ją w drugiej linii!
Paula Gorycka zakończyła na 27. miejscu.
Po pół godzinie rywalizacji kobiet trasa była już mocno rozjeżdżona, a do startu szykowali się panowie. Wśród nich faworyci – wielokrotni triumfatorzy short race – Mathieu van der Poel oraz Henrique Avancini. Nie zabrakło także Nino Schurtera, który w takich warunkach radzi sobie różnie oraz gospodarza, Gerharda Kerschbaumera. Wszyscy podkreślali, że wybrali dużo bardziej agresywne opony, bo przyczepność na takim dynamicznym wyścigu była kluczowa.
Strzał startera i poszli! Na początku na czele mogliśmy oglądać sporą grupkę zawodników, którzy wymieniali się co chwila. Jednak z przodu widać przede wszystkim było Holendra i Brazylijczyka. Nino Schurter ani razu nie zdołał przebić się do przodu. Po pierwszych szarpanych chwilach na czoło wyszedł Mathieu van der Poel, który starał się kontrolować wyścig cały czas.
Zawodnicy mieli do pokonania 9 rund. Na 4 okrążeniu holendersko brazylijski duet odskoczył i wspólnie pracował na przewagę, która na mecie wyniosła kilkanaście sekund. Przez większość czasu na czele jechał MVDP, ale na 7 okrążeniu oddał prowadzenie Avancini, chyba go sprawdzał. Ósme okrążenie przejechali wspólnie. A na ostatnim MVDP odpalił tak, jakby miał w rowerze silniczek. Można się zastanawiać czy to był dla niego ekstremalny wysiłek czy też może większość całego wyścigu przejechał z taką rezerwą a na atak wykorzystał sto procent swojej mocy. W każdym razie to wyglądało dokładnie tak samo jak atak w NMNM na ostatnim okrążeniu wyścigu XCO. Avancini nie miał „z czego” odpowiedzieć.
Trzeci na podium Jens Schuermans, z Belgii.
Bartłomiej Wawak kończy na 26. miejscu.
Puchar Świata w zjeździe komentuje Maciej Ziobro:
Tym razem Puchar Świata DH odbywa się we Włoskim Val di Sole na trasie zwanej „Black Snake”. Z powodu kontuzji wielu osób zabraknie na starcie, ale taki już jest ten sport. Na treningach widać jak wiele możliwości przejazdu proponuje ta naturalna trasa, a zmieniająca się pogoda tylko pogorsza sprawę, utrudniając wszystkim wykonanie zadania.
Eksperci mówią, że to najtrudniejsza technicznie trasa DH w tym roku, a może nawet w ciągu ostatnich 10 lat.
Pogoda zmieniła warunki na trasie i w klasyfikacjach okazało się, że czołówka niestety nie jest w czołówce. Na szczęście w finałach wyszło słońce, które wyjątkowo sprzyjało Francuzom. Na 3 miejscu podium wśród Panów melduje się Loris Vergier. Piękny precyzyjny przejazd pokazuje nam aktualny lider klasyfikacji generalnej i Mistrz Świata, Loic Bruni. Tęczowa koszulka wjeżdża na metę pobijając czas Lorisa o 2 sekundy. Na 1 miejscu zdobywając 15 zwycięstwo w Val Di Sole dla Wielkiej Brytanii staje Laurie Greenland, pokazując Mistrzowi Świata, że jak chce być prawie 3 sekundy szybszy to musi jechać agresywniej. Jest to również dla Lauriego pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata DH, w wywiadzie po wyścigu widać jak wielką radość przyniosło mu to zwycięstwo.
U Pań 3. miejsce zdobywa Mistrzyni Europy Camille Balanche. Drugie miejsce zajmuje zwyciężczyni wszystkich kwalifikacji do tej pory Tracey Hannah.
Pierwsze miejsce, pokazując piękny styl i formę zdobywa Marine Cabirou. Tym samym zdobywa swoje pierwsze złoto w Pucharze Świata DH pokonując Tracey o aż 11 sekund!
Na niedzielę zaplanowane były wszystkie cztery wyścigi cross country, zarówno U23, jak i elity. Najtrudniej miały chyba orliczki, bo ich start był bardzo wcześnie, o 8:30. Różnie do tematu podchodzą zawodnicy i ich trenerzy, ale przyjmuje się, że ostatni posiłek powinien być na 2-3 godziny przed startem. To oznacza śniadanie gdzieś w okolicach 6 rano…
Wyścigów U23 nie było dane nam oglądać, bo Red Bull transmituje tylko elitę. W przypadku wyścigu U23 kobiet mamy sytuację, że Sina Frei jeździ w Pucharach Świata razem z elitą, więc mamy o jedną faworytkę mniej. Wyścig o pierwsze miejsce rozegrały między sobą Evie Richards oraz Ronja Eibl, które na prowadzeniu razem przejechały cały wyścig. Na ostatnim okrążeniu Niemka dokręciła, zbudowała przewagę i samotnie dojechała do mety.
Jedyną polską zawodniczką była Gabriela Wojtyła, która w swoim zasięgu miała top15 Pucharu Świata. Ostatecznie skończyło się na 18. miejscu i 6:48 straty.
W wyścigu U23 mężczyzn wydawało się że też będzie pojedynek dwóch zawodników – Vlada Dascalu oraz Filippo Colombo. Jednak do tej dwójki dołączył Hiszpan Jofre Cullell Estape oraz Amerykanin Christopher Blevins. Wspomniana dwójka jednak dała radę utrzymać się przez cztery z sześciu okrążeń. Ostatecznie Hiszpan i Rumun odjechali we dwóch, by kwestię najwyższego stopnia podium rozstrzygnąć w sprincie. Wygrał Rumun Vlad Dascalu.
Jedynym polskim zawodnikiem był Filip Helta, który przyzwyczaił nas dużo wyższych lokat na mecie. Tym razem dopiero 47 miejsce i strata ponad 8 minut.
W samo południe na trasę ruszyły zawodniczki elity. Wśród nich cztery zawodniczki z Polski – powracająca do rywalizacji w Pucharze Świata Maja Włoszczowska, a także Aleksandra Podgórska, Katarzyna Solus Miśkowicz i Paula Gorycka.
Od samego początku do przodu wysforowała Pauline Ferrand Prevot, i jak mogliśmy dalej oglądać, bardzo dobrze było jej na pozycji uciekającej. Jej koło momentami trzymała Jolanda Neff, ale już na drugim okrążeniu Francuzka odjechała budując ponad pół minuty przewagi. Z tyłu o kolejne lokaty walczyły Jenny Rissveds, która mimo bardzo odległej pozycji startowej przebiła się od razu do przodu. A także Anne Tauber czy Ellen McConnell. W drugiej połowie wyścigu było już jasne, że w walce o zwycięstwo będziemy mieli pojedynek Neff – Prevot. Szwajcarka zrównała się z Francuską dopiero na ostatnim okrążeniu, gdzie tasowały się, sprawdzały, szarpały, próbowały sobie nawzajem odjechać. Wszystko na nic. Były równie mocne na każdym z fragmentów trasy. Musiało dojść do sprinterskiego roztrzygnięcia. Wygrywa Pauline Ferrand Prevot!
Co ciekawe aktualna Mistrzyni Świata, Kate Courtney, kończy dopiero na 17 miejscu ze stratą ponad 5 minut. Dość nierówny ma ten sezon. Są wyścigi, które wygrywa „bez problemu” i są takie, gdzie kończy tak jak w Val di Sole.
Polskie zawodniczki – Maja Włoszczowska startująca z numerem 56 bardzo szybko przebiła się do przodu, ostatecznie kończąc na 13 miejscu ze stratą 4:03. Powiedziałbym, że równie dobry wyścig pojechała Katarzyna Solus Miśkowicz, która startując z numerem 86 rywalizację zakończyła na 36 miejscu ze stratą 9 minut. Paula Gorycka 44. ze stratą 11:29. Aleksandra Podgórska, mimo 15. miejsca w piątkowym XCC, drugiego rzędu w niedzielę, nie zdołała utrzymać dobrej lokaty i z okrążenia na okrążenie jechała coraz wolniej, kończąc na 46 miejscu ze stratą 11:54.
O 15:00 na trasę ruszyła elita mężczyzn. Oczekiwanym było, że będziemy oglądać holendersko szwajcarski pojedynek. Na początku z domieszką brazylijską, bo do odjeżdżającego na pierwszym podjeździe Mathieu van der Poel’a dołączył Henrique Avancini, a wszystko wyglądało jak dogrywka piątkowego XCC ;) Jednak ten wyścig zaplanowany był na półtorej godziny, a nie 25 minut. Przez pierwsze dwa okrążenia Avancini dawał radę trzymać się prowadzącej grupy, ale potem niestety spadł na 4-5 lokatę, gdzie jechał wspólnie z Luca Braidot. Na czele mieliśmy tasujących się Mathieu van der Poel’a, Mathiasa Flueckigera i Nino Schurtera. Jechali równo i mocno, wyczekując chyba na jakiś błąd któregoś z rywali. Można się było spodziewać podobnego jak w NMNM scenariusza, gdzie MVDP zaatakował na jednym z ostatnich podjazdów. I tak właśnie było. Zrobił to na tyle dynamicznie i mocno, że żaden ze Szwajcarów nie dał rady odpowiedzieć.
Holender z przewagą 18 sekund wjeżdża na metę. Drugi Mathias Flueckiger, trzeci Nino Schurter ze stratą prawie minuty!
Jedynym polskim zawodnikiem w elicie mężczyzn jest Bartłomiej Wawak. Tym razem bez przygód, bez pecha. Mocy starcza na 45 miejsce i stratę 7:20.
Pełne wyniki -> link
Powtórka wyścigów do obejrzenia na redbull.com -> link
COMMENTS