Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Do Przesieki przyjechałem z zawodnikami na małe zgrupowanie (przygotowanie do OOM). Zabrałem ze sobą nowego topowego fulla Accenta Hero. W piątek byłem na miejscu. Zobaczyłem plakat, że będą odbywać się zawody enduro w Przesiece. Pojechałem na swój trening (po treningu zawodników). Jakieś 200m wyżej od mojego hotelu zobaczyłem że rozbijają miasteczko zawodów. Przez cały trening myślałem „a może wystartować”.
Pojechałem do biura zawodów. Dopytałem czy mnie dopuszczą i czy mogę się jeszcze zapisać. Organizator powiedział, że wie jak jeżdżę i koniecznie muszę wystartować. Zgodziłem się. W sobotę O 10 ruszaliśmy z miasteczka na poszczególne OS (były dwa) – ja jako, że miałem ostatni numer, ruszyłem na samym końcu. Na dojeździe do OS2 sporo endurowców wyprzedziłem (to i tak się nie liczy heheh). Mała kolejka na początku OS2. Puszczali co 30s. Przyszła pora na mój start. Ruszyłem. Początek bardzo stromy, dziki z kilkoma mocno technicznymi zakrętami. Wypłaszczenie. Przejazd przez kamienie. Dłuższa prosta z małym rowem. W lewo drop z kamienia. Trochę pod górkę. Kamienie. Zakręty po singlach (Olbrzymy) i meta. Po pierwszej stromej sekcji dogoniłem zawodnika, który mnie przyblokował. Później jeszcze dwóch do wyprzedzenia. Czas taki sobie. Ale za to znam trasę. Drugi przejazd był najszybszy na tym OS2 (7 czas).
OS1 bardzo trudny na rower XC. Szybki. Dużo zakrętów, kamieni, naturalnych dropów. Kończę go na 20 miejscu, po dwóch przejazdach. Miały być trzy ale…. (Na moim instastory oba przejazdy OS1 i OS2) OS2 katowałem 5 razy. Ostatni raz chciałem pojechać wszystko i wskoczyć do Top5. Na stromym początku był uskok a zaraz za nim dołek, który było trzeba umiejętnie stłumić (poprzednio mi się to udawało). Tym razem dobiłem przedni amortyzator na wyprostowanych rękach (tak jakby przygotowane do wybicia) i cała siła poszła w bark… Usłyszałem trzask jak pół roku temu. Myślę sobie „kur#a”.
Na szczęście na tym odcinku był ktoś i pomógł mi wdrapać się do góry, żeby zawołać pomoc. Bolało strasznie. Przyjechał po mnie quad i przetransportował mnie do biura zawodów. Tam mieli wezwać karetkę. Ale pan z 112 nie był chętny, żeby wysłać po mnie karetkę…. Do szpitala zawiózł mnie Marek Konwa. Na SOR czekałem 2h. Po rtg przyszła pora na nastawianie. Pan zaczął ciągnąć moja rękę a inny w tym czasie wstrzyknął mi coś. Od tamtego momentu już nic nie pamiętam. Obudziłem się na korytarzu z nastawionym barkiem. Moi zawodnicy zorganizowali mi transport do hotelu i pizze. Podobno gadałem głupoty. Ja nie wiem co on mi wstrzyknął, ale było odlotowo.
Teraz czeka mnie parę dni bez roweru. Ale jestem dobrej myśli, że za dwa tyg będę mógł wystartować w fajnym wyzwaniu, razem z Pawłem z Velo. Trzymajcie kciuki. Aaa … i ostatecznie zająłem 10 miejsce. To chyba spoko jak na debiut na rowerze XC na ponad 100 startujących?
COMMENTS