Przemysław Ebertowski (ASE Trek Gdynia) – Extreme MTB Challenge, Głuszyca

HomeKomentarze

Przemysław Ebertowski (ASE Trek Gdynia) – Extreme MTB Challenge, Głuszyca

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dokładnie 15 maja 2019, czyli niespełna miesiąc temu Łukasz Derheld wkleił link na nasze forum klubowe TREK GDYNIA , Trek Extreme MTB Challenge i rzucił hasło:JEDZIEMY?? Nie zastanawiałem się, od razu zgłosiłem gotowość do startu, potrzebowałem tego wyjazdu w góry, prawdziwego MTB.

Zacząłem się psychicznie nastawiać do 6-7h jazdy w terenie i układania sobie w głowie taktyki na ten wyścig. Do takiego wyścigu zawodnik przygotowuje się przez całą swoją przygodę z tym sportem. U mnie to trwa od 97r. czyli ponad 20 lat.

Czułem że jestem silny i dobrze przygotowany, w ostatnich tygodniach sporo startowałem na szosie, ale to inna bajka – tam może wygrać prawie każdy. W niedzielę, tydzień przed Głuszycą, startowałem na szosie i wiedziałem że nie mogę pojechać na 120%, bo pojutrze muszę zrobić trening 5h w terenie. W środe popracowałem trochę dłużej, żeby czwartek mieć luźniejszy. W piątek wyjazd, w sobotę start.

Czwartek i piątek to pakowanie weglowodanów i nawadnianie organizmu. Teraz taktyka na wyścig – postanowiłem że pierwszą godzinę będę jechać spokojnie, tętno max 160hr, średnie około 140hr. I tak było, tylko po godzinie jazdy w pasku padła bateria. Dalej została mi tylko jazda na wyczucie.

Pierwszą godzinę jechałem w okolicach 15-20miejsca, po dwóch godinach dobiłem do top10! Po trzech godzinach jechałem w grupce dającej miejsca miejsca od 8 do 3, minęła czwarta godzina i wyszedłem na prowadzenie. Cały czas czułem się świetnie, a to było już albo dopiero 70 km.

Pomyślałem ze jest szansa!

Na podjazdach dokładałem, na zjazdach ostrożnie, bo bałem się defektu. Na 90km dowiedziałem się ze mam około 10minut przewagi. Poczułem ulgę, jechałem już spokojnie, można powiedzieć nawet miałem czas na świadome delektowanie się widokami.

Meta, euforia, cieszysz się że wygrywasz, ale dzielisz tą radością. Udało się perfekcyjnie rozlożyc siły i pokonywanie takiego dystansu było bardzo przyjemne.

Od startu pilnowałem picia i jedzenia, w czym pomagał mi Prezes mojego klubu Dariusz Derheld. Wypiłem 3×0.7 izotonika, 2×0.6 wody, 2xbatony sis, 7 żeli sis i jednego banana. Pogoda mi sprzyjała, przez trzy godziny padał deszcz i było około 8 stopni, momentami było bardzo niebezpiecznie.

Trasa epicka, było wszystko, każdy znalazłby coś dla siebie. Oznaczenie, bufety, obsługa – widać że organizują to ludzie z PASJĄ do MTB!

Sprzęt na jakim jechałem to TREK PROCALIBER 9.9SL, przed maratonem zmieniłem tylko opony na 2.25 i zębatkę z przodu na 32T. To wszystko.

Przed startem nie myślałem o wygraniu, tylko stale skupiałem się nad taktyką jaka założyłem i co nie takie oczywiste, bezwzględnym jej egzekwowaniu. Po starcie pierwszy podjazd mocno pojechało sporo zawodników. Wiedziałem ze większość poczeka na mnie za jakiś czas. Nie myliłem się.

Wygrałem, ale żeby było jeszcze lepiej, Łukasz Derheld przyjechał drugi, a Agnieszka Patoka wygrała open w kobietach, więc lepiej nie mogło być.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0