Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Po kontuzji i operacji jaką przeszłam w styczniu, 5 miesięcy później dostałam zgodę na powrót do ścigania. Na początek wybrałam punktowany, ale mały wyścig, który odbywał się niedaleko, bo 2 godziny jazdy samochodem z domu.
W słowackich Koszycach mieliśmy bardzo ciężką rundę, do pokonania pięciokrotnie. Ostatni raz taki problem z ukończeniem wyścigu miałam po przejściu z kategorii juniorskiej. Bardzo ciężka fizycznie z trasa, która mocno pięła się do góry w lesie zaraz obok stoku – raz po jego jednej, raz po drugiej stronie wyciągu. Do tego wymagające zjazdy, na szczęście w wielu miejscach posiadające tor jazdy A i B (tzw. chickena), a tutaj jeszcze postanowiłam nie ryzykować.
Jedyne czego nie ćwiczyłam to skoki z dropów, mieliśmy dwie takie sekcje na jednej rundzie. Nie powiem, że z wiekiem człowiek mądrzejszy, bo patrząc czasami co wyprawiam to bym skłamała, ale tym razem postanowiłam jeszcze nie ryzykować i grzecznie jeździłam dwoma objazdami na rundzie.
Po starcie od razu na prowadzenie wyszła Węgierka Barbara Benko i tyle ją widziałyśmy. Ja z Ukrainką Iriną Slobodyan jechałyśmy dość blisko siebie. Pierwsze dwie rundy jechałam druga, a później oglądałam plecy zawodniczki zza wschodniej granicy i tak już zostało do mety.
Pierwszy wyścig po takiej przerwie kosztował mnie wiele sił. Kolano zniosło wszystko nad wyraz dobrze, ale organizm, chociaż jestem już w zaawansowanym treningu to mimo to przeżył szok i buntował się. Nie potrafiłam się ścigać, a cały wyścig to walka ze sobą i różnymi myślami. Cieszę się że to już za mną, oby teraz było choć troszkę łatwiej…ale wiadomo, nie będzie :D
fot. Karolina Krasińska
COMMENTS