Amator donosi: „Oj, minąłem się z oczekiwaniami, ale pozytywnie!” – Bike Maraton, Jelenia Góra

HomeRelacje

Amator donosi: „Oj, minąłem się z oczekiwaniami, ale pozytywnie!” – Bike Maraton, Jelenia Góra

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wobec Bike Maratonu w Jeleniej Górze, nie byle jakiego zresztą, bo to UCI MTB Marathon Series, byłem nastawiony sceptycznie. Jako amator perspektywę wywalczenia punktów do generalki na dobrze obstawionym i dłuższym dystansowo wyścigu mam statystycznie słabszą. No i ten dojazd po płaskim – solidne kilkanaście kilometrów przed prawdziwymi górami. Oj, minąłem się z oczekiwaniami, ale pozytywnie!

W kotlinie jeleniogórskiej zjawiłem się już w piątek. Było co robić, bo w końcu odpuściła zima, w okolicy już niebawem oficjalnie otworzą nowe single Rowerowe Olbrzymy, a w sobotę Maja Race. Dwa dni przed startem zleciały aktywnie, sporo czasu spędzonego w słońcu na kibicowaniu, kilometrów i przewyższeń też się trochę nabiło, a wieczorami była okazja do długich rozmów z koleżankami i kolegami z teamu, więc snu też wyszło mniej niż zwykle.

W niedzielę rano budzę się o 5. O 6 wcinam już owsiankę. Potem odpoczynek, przebieranie się, porządne wysmarowanie się kremem z filtrem – zero zachmurzenia i około 25 stopni w samej Jeleniej, to już jakby lato pełną gębą. W sektorze ustawiam się bez napinki. 10:30 ruszamy po prosach za jeepem paradując przez miasto. Pierwsza pozytywna refleksja – start niezależny od krótszych dystansów chyba mocno zredukował liczbę cwaniaczków walczących o każdy milimetr między kamienicami i zaparkowanymi autami na przekór krawężnikom, chodnikom, bezpieczeństwu i kulturze.

Po kilkunastu minutach zjeżdżamy peletonem z głównej drogi na ścieżkę rowerową przeskokiem po wybojach i tu… pierwszy zgrzyt. Spada łańcuch, a ja cudem po szybkim zatrzymaniu łapię się na sam koniec naszej grupki. Przed nami jeszcze dobre 5 km płaskiego, więc to szczęście w nieszczęściu. Po chwili refleksji i weryfikacji strategii uruchamiam tryb wyprzedzania. Korzystam z okazji, wymieniam parę zdań ze znajomymi po kolei ich… zostawiając w tyle. A im większy kąt nachylenia, tym wyprzedzanie przychodzi łatwiej. Do tego stopnia, że nagle ląduję w stawce tak wysoko, że sam nie wierzę. Już wiem, że przesadziłem z tempem, ale nie ma teraz czasu na kolejne kalkulacje, bo wskakujemy w pierwsze prawdziwe zjazdy. Na początek względnie łatwo, ale każdy kolejny coraz cięższy. Grząski grunt, kamienie, korzenie, kałuże, błoto, głazy, uskoki, dropy. Nagle poziom trudności rośnie radykalnie, a wiedząc, że za plecami mam prawdziwego technicznego prosa, nie odpuszczam ani na milimetr. Przecież nie mogę robić wstydu. Pamiętacie te maratony, gdzie widząc podjazd odczuwaliście ulgę? Bike Maraton w Jeleniej Górze daje to niejeden raz.

Rozpoczynając fragment dedykowany wyłącznie Giga przypominam sobie, że trasa jest niemal identyczna jak ta sprzed kilku lat, bodaj 2016 roku. I już wiem, że będzie srogo. Są zjazdy suche, kamieniste, wąwozami, są też kamieniste, no i ten najlepszy – jeden w tym roku zamienił się w prawdziwą rwącą górską rzekę, gdzie pod płaszczem wody staram się dojrzeć linię jazdy po głazach. Z dumą przejeżdżam – prawie cały, do granic możliwości.

Wjeżdżając na bufet w połowie trasy staram sobie przypomnieć, że czeka nas jeszcze mocno wyczerpujący kończący maraton powrót przez pola i lasy kotliny prosto do Paulinum, widząc kolejne podjazdy, zdecydowanie unikam już szaleństw. Tryb wyprzedzania zostaje zastąpiony przez survival mode. Na szczęście udało się uniknąć samotnego powrotu.

Bike Maraton w Jeleniej Górze to zawody, jak przystało na ich oficjalny status, pięciogwiazdkowe. Każdy maratończyk miał okazję poznać granice swoich możliwości – technicznych, taktycznych, wydolnościowych i sprzętowych. Tak trzymać.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0