Amator donosi: „tradycja kolarstwa górskiego tu jest bardzo długa” – Puchar Strefy MTB Sudety, Głuszyca

HomeRelacje

Amator donosi: „tradycja kolarstwa górskiego tu jest bardzo długa” – Puchar Strefy MTB Sudety, Głuszyca

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Głuszyca dla wtajemniczonych potrafi być mekką dolnośląskiego MTB – nie żadna Szklarska, nie Świeradów, czy Srebrna Góra, ale właśnie tu, w mieście zaszytym głęboko w samym środku Sudetów tradycja kolarstwa górskiego jest bardzo długa, a specyfika gór sprawia, że są one mało atrakcyjne dla pieszych, a rowerem górskim, bez względu na stopień zaawansowania, jest co robić – od początkującego po totalnych hardkorowców.

Kiedyś MTB Trilogy i seria MTB Marathon tutaj zaglądały. Teraz mamy już za trzy tygodnie Trek Extreme Challenge – 4000 m w pionie, 100 km po często mocno technicznych trasach. Puchar Strefy w ten weekend miał rozpalić nam apetyt.

Nie chcę wchodzić zbytnio w politykę, ale widać, że Głuszyca najbogatszym miastem nie jest, co odbija się na organizacji. Zaczyna się od wjazdu na teren zawodów. Nikt nas nigdzie nie kieruje, brak strzałek – przestrzeliliśmy wjazd na parking. 10:45 czekamy w sektorach, zbliża się 11:00, czyli planowana godzina startu, w oddali przy scenie słychać „coś” z głośników, ale za cicho i zbyt daleko. Kolega podpowiada, że czekamy na przejazd autobusu. Ruszamy 11:10.

Koncepcja trasy w tym roku się zmieniła i kierujemy się od razu przez pagórki u podnóża Rogowca w stronę legendarnego Rybnickiego Grzbietu. Już na 5 km mini i mega się rozdziela za co należy się wielki plus dla organizatora. Chwilę potem stawką mega przecinamy w dosyć dzikim miejscu góry, strzałki prowadzą dynamicznie raz lewo, raz prawo, ale nie wszyscy się połapali. Na moich oczach część zawodników zboczyło z trasy. Chwilę później rozpoczynamy wspinaczkę na Rybnicki Grzbiet, gdzie nachylenie podchodzi pod szalone 20%. Trasa nie wybacza, wymaga kondycji i techniki. Po trawersie jedziemy lekko pod górę, więc singiel przede wszystkim stanowi dalszy sprawdzian dla wydolności, niekoniecznie techniki. Do 10 km trasa robi wrażenie. Jest ciężka, wymagająca, techniczna, naturalna – z tego słynie Głuszyca.

Podjazd pod Rogowiec to już inna bajka, kilkanaście minut jazdy pod górę szerokim szutrem i krótki singiel pod górę na dobicie. Sam zamek i jego najciekawsze odcinki jednak omijamy i odbijamy w stronę schroniska Andrzejówka. Wokół Waligóry zaliczamy kolejne lokalne klasyki – więcej korzenno-kamiennych trawersów, gęsto zarośniętych, okazyjnie poprzerywanych urwiskami. Tu nie ma miejsca na błędy. Jeżdżąc na pamięć, patrząc na zegarek i mając w pamięci przewyższenia na tym etapie szykuję się na jeszcze sporo wyzwań, ale trasa po jeszcze kilku ciekawszych fragmentach kieruje się… prosto do mety. Wychodzi mi około 2,5 h jazdy, zwycięzca skończył z czasem 2 h i 8 minut. To blisko godzinę mniej niż w Walimiu i pół godziny mniej niż w Bardzie – poprzednich edycjach tegorocznego Pucharu Strefy MTB Sudety. W połączeniu z słoneczną i ciepłą pogodą, Głuszyca była w tym roku wyjątkowo łaskawa, a sam wyścig krótki. Organizator zapowiadał blisko 2000 m w pionie, wszystkim nam urządzenia wykazały około 1500 m. Niedosyt będzie trzeba zaspokoić za trzy tygodnie przyjeżdżając tu ponownie.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0