Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Po całej trzydniowej przygodzie z AMPami nadeszła kolej na błyskawiczne przepakowanie i wyjazd na drugi koniec Polski, aż na Kaszuby. Powitała nas tam piękna pogoda, w przeciwieństwie do deszczu jaki zostawiliśmy na południu.
O zawodach w Żukowie słyszałem już w ubiegłym roku, a w szczególności zachwalano mi tamtejszą trasę. Kiedy więc impreza została włączona w poczet Pucharu Polski i nadarzyła się okazja aby przekonać się o tym osobiście, żal było nie skorzystać. Runda przygotowana przez organizatora rzeczywiście bardzo przypadła mi do gustu. Nie jest może długa (na wyścigu czasy okrążeń schodziły poniżej 10min), jednak zawiera w sobie wiele ciekawych elementów, nie pozwala się nudzić, a jednocześnie jest odpowiednio selektywna.
Ma wszystko co trzeba, o czym możecie się przekonać poniżej:
https://www.facebook.com/topor.bike/videos/420269028791560/
Bezpośrednio po starcie, wjechałem w pierwsze okrążenie na trzeciej pozycji, jednak bardzo szybko udało mi się wskoczyć do interesującej mnie strefy, czyli pierwszego lub drugiego miejsca. Jednocześnie wyklarowała się nasza czteroosobowa grupka liderów, w składzie ja, Staszek Nowak, Jarek Żur oraz Bartek Mikler, w którym to towarzystwie przejechaliśmy sobie pierwsze trzy okrążenia.
Na czwartej rundzie Jarek oraz Bartek nieco zostali, zdaje się, że nieco przytrzymani przez dublowanego kolegę (nie mylcie tego jednak z AMPami, tutaj praktycznie każdy odznacza się kulturą i przepuszcza kiedy tylko się da), co postanowiłem wykorzystać i nieco przyspieszyć. Dzięki czemu zostaliśmy już tylko we dwójkę, razem ze Staszkiem.
Tempo było dość komfortowe, na płaskich odcinkach odpoczywałem w miarę możliwości, na podjazdach również starałem się nie przeginać. W pewnym momencie, gdzieś na szóstym okrążeniu poczułem jednak, że „to jest ten moment” i zaatakowałem na jednym ze stromych podjazdów wokół polany startowej. Udało mi się pomyślnie odjechać i pozostałe dwie rundy przejechałem już sam, zmierzając do mety z bezpieczną przewagą. Kontrola od startu do mety – coś bezcennego na każdym wyścigu.
Bardzo miłym zaskoczeniem była ilość osób, jakie pojawiły się tego dnia na miejscu zawodów – zarówno zawodników, jak i kibiców. Bez przesady mogę powiedzieć, że w czasie wyścigu można się było poczuć jak za zachodnią granicą – jestem pod wrażeniem. Nie ma się jednak co dziwić, gdyż całe wydarzenie zostało zorganizowane i przeprowadzone na medal (tak, była niewielka obsuwa przed wyścigiem młodzików, ale z drugiej strony deszcz nie powstrzymał organizatorów od przeprowadzenia dekoracji punktualnie co do minuty). Naprawdę niewiele jest w Polsce imprez zorganizowanych i dopieszczonych w takim stopniu jak Żukowo XC, a ja z całego serca liczę na to, że organizatorom uda się pójść za ciosem i w przyszłych latach dostaniemy na ich trasie wyścig UCI.
Bardzo dziękuję całemu mojemu zespołowi, a w szczególności trenerowi Sebastianowi Żabińskiemu za pracę wykonaną podczas ostatnich wyścigów – cieszę się, że mogłem odpłacić należytymi wynikami :) To jednak jeszcze nie koniec wyścigowej majówki, gdyż w najbliższą niedzielę czeka mnie start niedaleko domu (w końcu), na pierwszej rundzie Pucharu Szlaku Solnego, na którą serdecznie zapraszam, jak również na mojego Facebook’a, Instagram oraz Stravę.
Fot. Tomek Ferenc / CzepekFotoSurf
COMMENTS