Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Sezon letni nieubłaganie zmierza ku końcowi, a co za tym idzie cykle zawodów powoli zaczynają domykać swoje tegoroczne edycje. W ubiegły weekend tegoroczną rywalizację zakończył Puchar Szlaku Solnego, tradycyjnie już eliminacją odbywającą się w Rabce Zdroju. Był to mój piąty start w tej lokalizacji, ale co ciekawe trasa, która w zasadzie jest niemal identyczna jak za pierwszym razem zamiast zacząć mi się nudzić, z każdym kolejnym podejściem podoba mi się coraz bardziej. Mamy tutaj klasyczny „model małopolski”, czyli długi podjazd i równie długi zjazd.
W odróżnieniu jednak od wielu innych wyścigów w tym województwie, trasa nie wiedzie po łące lub stoku narciarskim, a w całości poprowadzona jest po lesie, co zdecydowanie zwiększa jej atrakcyjność. Frekwencja wyścigu Elity była dość skromna – ot, raptem siedmiu zawodników, jednak nie umniejszyło to poziomu ścigania, jako że na starcie pojawili się jak zwykle najmocniejsi zawodnicy z Małopolski, w tym Kuba Zamroźniak. Już na pierwszym podjeździe po starcie wykroiła się kilkuosobowa grupka, prowadzona przez Szymona Biela, który nadając mocne tempo jak zwykle nie pozwolił nam się poobijać nawet przez pierwsze chwile trwania wyścigu. Wkrótce jednak trochę osłabł, co postanowiłem wykorzystać i wyjść na prowadzenie.
W wyniku tego manewru oraz zerwanego przez Kubę łańcucha, zostaliśmy we dwójkę ze Staszkiem Nowakiem. Dwójka zawodników z tego samego klubu, a jak wiadomo nic tak nie dodaje motywacji jak perspektywa przegranej z kolegą z drużyny ;) Wspólnie pokonaliśmy właściwie cały dystans wyścigu – w drugiej połowie Staszkowi udało się kilka razy nieznacznie odjechać, jednak za każdym razem z wysiłkiem niwelowałem przewagę. W ten sposób razem dojechaliśmy na ostatnie okrążenie – w przypadku każdego innego przeciwnika, w ostateczności mógłbym pokusić się o atak na długim zjeździe do mety, jednak wraz ze Staszkiem zjeżdżamy właściwie na identycznym poziomie co prowadziło do następującego scenariusza – ten, któremu uda się dotrzeć jako pierwszemu na szczyt prawdopodobnie będzie też pierwszy na mecie. Pojedynek rozwiązał się na ostatnim, wąskim odcinku podjazdu, a zwycięsko wyszedł z niego Stanisław, oczywiście wygrywając również wyścig ;)
Z punktu widzenia kibica, do zapewnienia dobrego widowiska potrzebnych jest wielu zawodników walczących o pozycję. Ilu przeciwników potrzeba jednak, żeby dobrze się pościgać z punktu widzenia uczestnika? Odpowiedź – wystarczy jeden, ale konkretny, żeby zapewnić świetną walkę i emocje do samego końca.
Już w najbliższy weekend czeka na mnie jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów w Polsce, czyli Maja Race w Jeleniej Górze, mający oprócz wysokiej rangii UCI także status Pucharu Polski.
Trzymajcie kciuki i dołączcie do mnie na Facebook’u, Instagramie oraz Stravie :)
fot. sportzator.com
COMMENTS