Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Do tej pory o pierwszej edycji tego wyścigu etapowego słyszałem tylko w samych superlatywach. Jeśli sporo osób z jednym z największych malkontentów Michałem.F ? na czele zachwala, to znaczy że warto sprawdzić to na własnej skórze. Tak więc wybrałem się do Ochotnicy Dolnej, gdzie rozgrywane są wszystkie trzy etapy tego epickiego wyścigu. Jeśli sam wójt mówi o swojej gminie, że jest to enklawa epickiego wypoczynku a jednocześnie na pobliskich szczytach stawia spore wieże to musi coś w tym być.
W tym roku podobno frekwencja jest sporo większa od tej z pierwszej edycji ,ale i tak tłumów na trasie nie ma. Ja zdecydowałem się na dystans Fun czyli krótszy z dwóch zaproponowanych przez organizatora. Dla zawodników z obu dystansów trasa była taka sama, a dodatkowo na tych którzy wybrali dłuższy wariant czakała dodatkowa pętla na zakończenie.
Start szerokim asfaltem z tendencją spadkową, następnie odbicie w prawo i konkretna sztajfa. Na początku asfaltowa, pózniej podłoże zmieniło się w szuter i kamienie. Dokonała ona wstępnej selekcji, utworzyły się małe grupy a pozostali zawodnicy jechali pojedynczo. Po zdobyciu szczytu nadszedł czas na zjazd. Nie był to łatwy zjazd, mnóstwo luźnych dużych kamieni, na szczęście bardzo odpowiadało mi to podłoże i jechało mi się świetnie. Zaskoczyła mnie obsługa na bufecie. 6 osób ustawionych po 3 z piciem i jedzeniem, a zaopatrzenie full wypas, izo, woda, coca cola, banany, arbuzy, ciastka i wiele innych których nie zdążyłem spamietać.
Po bufecie nadszedł czas na podjazd na Koziarz, czyli zdobycie pierwszej z wież. Ponad 900 m.n.p.m i około 500 metrów podjazdu dało porządnie w kość. Momentami nachylenie ponad 20 procentowe, dla większości nie do podjechania. Na szczycie interwałowy moment góra dół po betonowych płytach i terenie. Za to zjazd znowu wynagrodził trudy wspinaczki. Tym razem był to na przemian wąwóz wypłukany przez ostatnie ulewy, a do tego korzenie i luźne kamienie.
Później drugi bufet i kolejny podjazd zaczynający się podbiegiem. Do tego cały czas towarzyszyło nam bardzo ostre słońce i wysoka temperatura, które dodatkowo utrudniały rywalizację. Na koniec szybki zjazd do miasteczka i asfaltem na linię mety.
W biurze zawodów czekał na nas pełny bufet, pierogi z jagodami jako posiłek regeneracyjny, myjki, koło gospodyń z przysmakami i wiele innych pozytywnych atrakcji. Czuję się ukontentowany, jedyny minus to dosyć słabe oznakowanie, przez które cały czas trzeba być na maksa skupionym bo bardzo łatwo pomylić trasę.
COMMENTS