Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
W zeszłym tygodniu mieliśmy sporo emocji związanych z Mistrzostwami Europy MTB, Tour de Pologne, w weekend był także Puchar Świata MTB. Nie wspomnę o pozostałych dyscyplinach Mistrzostw Europy. Bardziej uważni wyłapali news, że Szymon Godziek wraca do Utah na Red Bull Rampage. Nic jednak nie rozgrzało tak kolarskiego internetu na wieści, o tym że dwóch kolarzy masters przyłapano na dopingu. Nie ujawniono jeszcze środków, ale zapewne nie było to przedawkowanie Biovitalu, ani Doppel Herz.
Nie będę tu pisał o personaliach, bo to dla mnie sprawa drugorzędna. Pewnie i tak wiecie o kim mowa, a jak nie to użyjcie google :) Nie piszę też o personaliach z innego powodu – za miesiąc nikt nie powie, że to pan x i y byli na koksie. Po pewnym czasie będzie po prostu mówić się „amatorzy i mastersi koksują”.
Skąd się bierze doping u mastersów? Prawdę mówiąc myślę, że dobrze by było o to spytać psychologów sportowych, bo ja myślę, że to sprawa dla nich. Przywiązanie do dyscypliny sportu, przyzwyczajenie do stawania na podium. Kończysz karierę zawodową, idziesz do pracy i na trening poświęcasz już znacznie mniej czasu, ale żądza podium i medaliku pewnie taka sama. Inna rzecz jest taka, że w kolarstwie masters, amatorskim w starszych kategoriach zarówno na szosie jak i w MTB mamy zawodników, którzy trenowali kolarstwo w czasach totalnej wolnej amerykanki dopingowej. Nawyki zostały, koledzy są też na starcie więc omerta jest bezpieczna.
Dla znajomych i rodzin osób, które wpadają na koksie, to na pewno ciężka pigułka do przełknięcia. Wiem to, bo sam byłem kiedyś w takiej sytuacji i sam musiałem podjąć decyzję o zakazie startu w zawodach amatorskich swojemu koledze. To nie była lekka decyzja, ale tak trzeba. Z perspektywy czasu widzę słuszność takiego postępowania, nawet jeśli było to okupione dużym kosztem. Z przykrością zauważam, że dziś wobec podobnej sytuacji wiele osób, które wtedy namawiało mnie do tego słusznego ruchu, nie potrafi znaleźć odpowiedniego dystansu.
Pisałem to już na jednej z grup na FB, ale powtórzę w tym tekście najbardziej bulwersujące i żenujące w reakcjach środowiska na te przypadki jest… brak reakcji. Nie wychylajmy się, bo się nam też oberwie? No nie wiem jak to skomentować. Ludzie, którzy na co dzień błyszczą w social mediach, mają na wszystko błyskotliwy komentarz, ciętą ripostę po prostu postanowili przejść na buddyzm i jak tylko wypłynęły wiadome informacje weszli w stan medytacji i odłączyli internet. Tak właśnie działa omerta.
Parafrazując polityka z dawnych lat można powiedzieć, że: dyscyplina wspaniała, tylko ludzie kurwy. Za mocno? Można wprowadzać programy antydopingowe, można wprowadzać skanery silników, można się dwoić i troić w pomysłach jak z tym walczyć. Koniec końców zawsze znajdzie się ten jeden, który znajdzie drogę na skróty. Po prostu pilnuj tego, żeby nie być tym bucem i jak Twój kolega nim jest, to nie bój się tego powiedzieć głośno. Wtedy zaoszczędzimy na tych wszystkich badaniach programach i innych wynalazkach.
COMMENTS