Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W niedzielę odbył się kolejny wyścig z cyklu MTBCrossMaraton, tym razem w Kaniowie. Świetnym pomysłem było zlokalizowanie miasteczka zawodów nad zalewem. Super miejsce dla kibiców czekających na zawodników, którzy na długi czas zniknęli na trasie. Pomimo prognoz, które straszyły deszczem, przez cały czas z nieba lał się tylko żar. W głowie miałam tylko jedną myśl: „pij jak najwięcej, najlepiej izotonik”. Tym bardziej, że licznik pokazywał prawie 40 stopni w słońcu.
Szybko przygotowałam rower i ruszyłam na rozgrzewkę. Jednak po chwili, gdy próbowałam wykonać przyspieszenie, łańcuch odmówił współpracy (ech, te ciągłe problemy ze sprzętem). Kadencja skoczyła w okolice 200, a ja zamiast przyspieszać zaczęłam zwalniać. To oznaczało tylko jedno – zerwany łańcuch (i skąd ta moc? ? ). Szybko spojrzałam na licznik, 10 minut przed startem to kiepska pora na zrywanie łańcucha. Zaczęłam się lekko denerwować, że nie zdążę na start. Oczywiście przygotowana na zapas spinka została w domu. Kto by pamiętał o takich głupotach? Na pewno nie ja. Na szczęście zatrzymali się przy mnie dwaj zawodnicy i zaoferowali swoją pomoc. Wspólnymi siłami zdążyliśmy kilka minut przed startem z naprawą. Wielkie dzięki za pomoc!
Trasa zapowiadała się dość nieciekawie. Około 500 metrów przewyższenia na 41 kilometrach to niedużo. Jednak nie wszystko było szutrową autostradą. Błotniste odcinki nie pozwalały się nudzić, a także zmuszały do ciągłego utrzymywania koncentracji na wysokim poziomie. Na szczęście uniknęłam błotnej kąpieli i pędziłam w stronę mety. Szybka końcówka, przez którą nawet nie zauważyłam kiedy dojechałam do mety. Zaraz za kreską nie padłam na ziemię, miałam jeszcze siły, co oznacza że mogłam pojechać trochę mocniej. Jednak obawiałam się, że w takim upale zbyt mocna jazda mogłaby się źle skończyć. Widok innych zawodników schładzających się po wyścigu w jeziorku zachęcił mnie, by zrobić to samo.
Dopiero na mecie mogłam sprawdzić wynik, bo na trasie nie miałam pojęcia jak mi idzie. Dziwnym trafem, nie minęłam się w trakcie wyścigu z żadną rywalką. Okazało się, że ukończyłam na 2 miejscu w kategorii i 4 open. Mimo, że nie dałam z siebie wszystkiego, jestem zadowolona z wyniku. Poza tym ten start utwierdził mnie w przekonaniu, że może kolarze na trasie są rywalami, ale poza nią zawsze sobie pomagają.
fot. AGH Cycling Team
COMMENTS