Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Jakiś czas temu miałem okazję sprawdzić Carbonowego Levela, ale na innym modelu ramy, byłem bardzo ciekawy jakie są różnice przy topowej ramie.
Tym razem byłem już przygotowany na wysoki poziom tego roweru i wiedziałem, że nie będzie tu takiego efektu jak z levelem 10, który totalnie mnie zaskoczył. Mamy tu do czynienia z konstrukcją skierowaną już zdecydowanie w kierunku ścigania, chociaż jakiś czas temu pokazywaliśmy ten rower w lekko turystycznym wydaniu.
Jeśli chodzi o osprzęt to mamy tu pełne wyposażenie od Sram’a. Napęd 1×12: korba Sram GX 34T oraz kaseta XG1275 w stopniowaniu 10-50T, tylna przerzutka to oczywiście też GX Eagle. Za hamowanie odpowiada zestaw Sram Level TL z tarczami 160 mm. Konstrukcja oparta jest na komplecie kół DT Swiss X1700 Spline R. Nie ma tu standardu boost, ale rzecz jasna mamy dwie sztywne osie. Na kołach znajdziemy opony Mitas Scylla. Amortyzator w tym rowerze to Fox Performance Float 32 ze skokiem 100 mm z blokadą sterowaną manetką na kierownicy. Kokpit, sztyca i siodło to produkty firmy Kross.
To by było tyle jeżeli chodzi o specyfikację. Nie chciałbym opisywać większości tych komponentów, bo to dość powszechnie znane części i zapewne opinii, o nich można znaleźć mnóstwo. Mogę za to pochwalić Krossa, za dobre chwyty silikonowe i za to, że mają je w ofercie i zakładają do fabrycznych rowerów, wiele firm mimo, że mają takie chwyty w ofercie wsadza do rowerów chwyty gumowe, co często psuje konfigurację nawet topowych maszyn. Duży plus także za kierownicę o szerokości 720 mm i dobrze dobrany mostek. Niestety są też rzeczy, które mi nie do końca leżały – siodło, które musiałem wymienić na inne, bo nie mogłem znaleźć na nim odpowiedniej pozycji i co dziwne nie podeszły mi też opony. Może straciłem gdzieś umiejętność jazdy w piachu, może nie pamiętam jak to się robi, ale trafiła mi się długa trasa pełna piaskowych dróg leśnych i Scylle tam wybitnie sobie nie radziły (albo ja).
Ten rower chciałem przetestować jednak nie pod kątem konfiguracji, ale zwracając uwagę na ramę i na to jak mi się na niej jeździ. Tak samo podchodziłem do modelu Level 10. Rama w Levelu 13 jest taka sama jak w team’owych rowerach Krossa. Polski producent kilka razy pokazywał, że przy powstawaniu tej ramy pracowali także zawodnicy i… widać to zdecydowanie. Jednak zaskakujące jest to, że nawet po przejechaniu ponad 100 km na raz, nie czułem dyskomfortu wynikającego ze sportowej sylwetki. Najbardziej widać to po kącie główki ramy. Kiedyś stara szkoła szosowców mówiła, że jak się spojrzy na dół do kierownica powinna pokrywać się z osią piast, oczywiście nie miało to zawsze zastosowania w rowerach MTB, Tu geometria jest taka, że kierownica pokrywa się z podkową widelca, a pierwsze wrażenie po tym jak się usiądzie na rower, jest taki jakby się całym ciałem siedziało przed rowerem.
Taka pozycja powoduje dużo mniej wysiłku na stromych i technicznych podjazdach, oczywiście z drugiej strony wymaga od nas nieco więcej ogarnięcia na technicznych zjazdach, ale właśnie w ten sposób widać, że do powstania tej ramy przyłożyli się zawodnicy. Rower prowadzi się bardzo dobrze, łatwo można manewrować w ciasnych zakrętach, na singlach między drzewami. Dzięki progresywnej geometrii tak jak w Levelu 10 docisk na podjazdach i przyczepność są na wysokim poziomie, a na zjazdach można łatwo przenieść środek ciężkości za siodło i nadal całkiem dobrze manewrować, jadąc w dół.
Dla kogoś kto bierze udział w wyścigach XCO lub w Maratonach może to być sprzęt, który wyjmie z pudełka i przez długi czas nie będzie miał potrzeby ulepszania konfiguracji tego roweru. Dla mnie osobiście, to kolejne już potwierdzenie, że Kross przykłada się do produkcji i procesu powstawania ram. Ram, które z powodzeniem rywalizują na poziomie Pucharu Świata, ale także na poziomie rynku konsumenckiego.
COMMENTS