Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Przynajmniej ten raz do roku trafia się wyścig, kiedy z czystym sumieniem można usmarować się błotem, a oprócz jazdy na rowerze znaczną rolę odgrywa również tempo przemieszczania się na nogach. W ubiegłym sezonie prawdziwy armagedon zafundował nam Puchar Polski w Białej, gdzie oprócz biegania, należało się też wykazać sprawnością w wybieraniu błota z naszego sprzętu, czasem po kilka razy na rundzie. Na szczęście tegoroczny wyścig w Pcimiu nawet nie zbliżył się do tego poziomu błotnej masakry i chociaż oczywiście to i owo trzeba było podbiec, to zdecydowanie był to wyścig XCO, a nie zawody w targaniu roweru po lesie.
Hasłem przewodnim przy wytyczaniu tras Małopolskiej Ligii Kolarskiej jest ich jak największa naturalność (brak sztucznych przeszkód, hop z desek, rockgardenów itp.), tak więc również runda w Pcimiu utrzymana jest w klasycznym, przez wielu bardzo lubianym stylu. Nie oznacza to jednak, że jest nudna – korzenie, luźne kamienie, kręte i strome single wijące się między drzewami zapewniają aż nadto zaangażowania podczas jazdy. W warunkach jakie były w weekend, zabawa na zjazdach była tylko lepsza :)
Od startu udało mi się jechać w czołówce i już w trakcie pierwszego okrążenia wyraźnie zarysowała się pierwsza czwórka zawodników – Krzysiek Łukasik, bracia Budzińscy oraz ja. Następnie Marcin wraz z Krzyśkiem odjechali (trochę też odbiegli), zostawiając mnie na trzeciej pozycji z niewielką przewagą nad Tomkiem. Jednak na czwartym okrążeniu, podjazd/podbieg w Pcimiu ostro dał mi się we znaki i Tomek również pozostawił mnie w tyle. Wyścig udało mi się zakończyć na 4 miejscu w Elicie oraz 3 w U23. Szału nie ma, ale tragedii również. Ciężko coś powiedzieć o mojej dyspozycji, bo wyścigi gdzie trzeba również biegać, są dosyć specyficzne. Wydaje mi się jednak, że nie było źle.
Podczas tego typu warunków, ze sporą ilością błota, ogromną rolę odgrywa również sprzęt i po raz kolejny byłem na tym polu przygotowany perfekcyjnie. Wszystko działało niezawodnie przez cały wyścig, a opony dawały radę na zjazdach, pozwalając mi sporo nagdonić do przeciwników :)
Następny sprawdzian moich osiągów już w najbliższy weekend, a tymczasem jak zwykle zapraszam na mojego Facebook’a, Instagram oraz Stravę.
fot. Sportzator
COMMENTS