Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Co może być lepszego dla zawodnika, niż ściganie na swojej ulubionej trasie, reprezentując swój kraj? Jest taka rzecz – dwa wyścigi na rzeczonej rundzie tydzień po tygodniu!
Tak właśnie było w Novym Mescie, gdzie tydzień po Pucharze Świata odbył się Puchar Czech. Gdyby jednak i tego było mało, nasi południowi sąsiedzi zdołali w przerwie wcisnąć jeszcze Prazske Schody, mają rozmach…
Jeszcze tydzień temu chcąc obejrzeć na żywo wyścig Elity, trzeba było walczyć o każdy niemalże skrawek miejsca przy trasie. Dla mających te obrazy wciąż przed oczami, rozgrywający się zaledwie kilka dni później Puchar Czech wydawać się mógł zaledwie podwórkowym wyścigiem, a mówimy tu o imprezie, na której w ciągu dwóch dni wystartowało łącznie ponad 770 zawodników. Ten kontrast najlepiej pokazuje, jak ogromnym wydarzeniem jest Puchar Świata, nawet w porównaniu z dużymi i mocno rozwiniętymi zawodami.
Wracając jednak do ostatniego wyścigu – rozstawiony z 29 numerem (po 130 z zeszłego tygodnia to prawdziwy luksus) miałem ogromną nadzieję na dobry wyścig oraz równie dużą wolę walki. Niestety dwa pierwsze okrążenia dalekie były od określenia ich dobrymi – jechało mi się bardzo ciężko i zamiast awansować, spadłem na 33 pozycję. Potem jednak ktoś nagle „odciął kotwicę” i w ciągu jednego kółka wskoczyłem na 24 miejsce. I kiedy już złapałem w miarę znośne tempo, na przedostatnim okrążeniu rozciąłem oponę. Najgorsze, że stało się to niemalże maksymalnie oddalonym od boksu miejscu, przez co dobre 1/3 okrążenia musiałem pokonać pieszo. Zanim dotarłem do strefy technicznej i wymieniłem koło, dostałem dubla, więc pozostało już tylko zjechać do mety na przedwczesny finish. Ostatecznie sklasyfikowano mnie na 44 pozycji, ze stratą 1 okrążenia.
Trasa w Novym Mescie dała mi w tym roku solidnie popalić. Jak może wiecie, tydzień temu zaliczyłem podczas wyścigu upadek, a teraz w tym samym miejscu złapałem gumę. Ewidentnie więc ma do mnie o coś żal, ale trudno – i tak ją uwielbiam. Poczekam trochę i wrócę za rok, z nadzieją, że wtedy będzie dla mnie bardziej przychylna ;)
Na koniec słowa podziękowania, dla wszystkich osób, dzięki którym cała nasza szkoleniowa akcja była nie tylko pożyteczna, ale również przyjemna. Taka zgrana ekipa z różnych klubów nie trafia się często. Mam nadzieję, że uda się jeszcze zaliczyć jakiś wspólny wyjazd. Moje uznanie dla SUPERIORA – wytrzymał cały wyjazd bez najmniejszego problemu, a jak sami widzicie nie miał ze mną łatwo.
Już w najbliższy weekend jedna z niewielu okazji, żeby zawalczyć o punkty UCI na krajowym podwórku – Górale na Start w Wałbrzychu, a tymczasem jak zwykle zapraszam na mojego Facebooka, Instagram oraz Stravę.
Fb: https://www.facebook.com/topor.bike/
Instagram: https://www.instagram.com/michal_topor/
Strava: https://www.strava.com/athletes/8107487
Zdjęcia: Petr Tvaróg
COMMENTS