Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza, bo przecież panta rhei, ale w Dukli do rzeki można było wejść (ekhm) wjechać nawet więcej niż dwa razy!
Od jakiegoś czasu nie sprawdzam list startowych przed imprezą, bo albo będziesz się niepotrzebnie przejmował albo zignorujesz rywali i się pomylisz, albo ktoś się dopisze na ostatnią chwilę i będziesz zaskoczony. Etapówka jest świetną imprezą, bo można nie oceniać konkurentów po liście startowej a po dyspozycji już od pierwszego dnia. Na inauguracyjnym etapie w Wietrznie na mojego głównego konkurenta wyrósł Łukasz Gukiewicz, który niestety pomylił trasę w końcówce wyścigu i przez to poniósł duże straty czasowe. Jego teamowy kolega nieco umknął mi pierwszego dnia rywalizacji, ale nazajutrz, wszystko miało się zmienić. Dojechałem jako 1 zawodnik open, ale czując na plecach oddech Łukasza. Po dekoracji każdy udał się na przywracanie ustawień fabrycznych i nazajutrz zameldowaliśmy się w przepięknym obiekcie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Dukli.
Tutaj przed nami było minimalnie 4 bite godziny w siodle i około 2500 m przewyższenia. Team z Absolute nadawał na tyle mocne tempo, że szybko pożegnaliśmy się z pozostałymi uczestnikami a kiedy na długim podjeździe zostaliśmy z Łukaszem sami, wiadomym okazało się, że jeśli nie defekt, będziemy rozstrzygać wyścig między sobą. O szybkie odcinki nie miałem obaw, jedynie długie podjazdy rywal pokonywał początkowo swobodniej. Wielkie zaskoczenie przeżyłem na zjazdach, Łukasza znałem raczej z mazowieckich wyścigów i nie podejrzewałem tego zawodnika o tak dobry warsztat techniki zjazdu. A tu proszę, kolejne zaskoczenie. Bardzo równe rozłożenie sił pomogło zostawić zapas energii na końcówkę, co przynosi mi zwycięstwo podczas drugiego dnia rywalizacji.
Trzeciego dnia jeszcze nie czułem kilometrów w nogach, ale wiedziałem, że organizm swoje przyjął i w połowie wyścigu mi to wypomni. Postanowiłem również trzymać w ryzach chęć zbyt mocnej jazdy na początku, co naprawdę się opłaciło. Trzeci dzień rywalizacji był moim zdaniem najtrudniejszym ze wszystkich. Do pokonania ponownie dystans na ponad 4 godziny, a do tego kumulacja solidnych podjazdów na końcówce wyścigu. Równe tempo, pozwoliło mi na objęcie prowadzenia w połowie dystansu i na metę wjechałem jako pierwszy zawodnik open tego dnia, wygrywając równocześnie cały wyścig etapowy.
Bardzo dziękuję całemu zespołowi Dukla Wolf Race na czele z dyrektorem Michałem Szopą. Świetna organizacja i bajeczne tereny do jazdy MTB zdecydowały, że majówkę spędziłem właśnie tu.
Wielkim wsparciem otoczył mnie również mój trener „Hellmost – Twój trening, moja pasja”, który konsultował ze mną na bieżąco wydarzenia każdego dnia i strategię jazdy. To bardzo ważna składowa naszego sukcesu.
Jako drużyna t-bike.pl Racing Team sklasyfikowany zostałem na 2 miejscu z Tomkiem Leśniakiem, którego pamiętam z początków mojego MTB, kiedy jako zawodnik giga mijał mnie zwożącego swoją smętną bombę na mega do mety. On wtedy kończył rozgrzewkę po pierwszej połowie swojego dystansu i dopiero się rozkręcał! Wariat. Dzięki Tomek!
COMMENTS