Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Ostatni raz na Pucharze Czech miałem okazję ścigać się 3 lata temu, będąc jeszcze juniorem. Pamiętam, że wyścig w Pradze zrobił wtedy na mnie spore wrażenie, dlatego do Brna jechałem ciekawy jak to będzie tym razem. Nie zawiodłem się – ponownie czekała na mnie świetna impreza. Jak zwykle największą uwagę przykładam do trasy – a ta okazała się wspaniała. Dość długie podjazdy w połączeniu z równie długimi, wymagającymi zjazdami stawiają ją bardzo wysoko w moim osobistym rankingu ulubionych miejsc do ścigania. Oczywiście najlepiej jeśli sami zobaczycie, jeśli nie na żywo, to chociaż najlepsze jej fragmenty:
Jest tylko jeden problem – żeby ją płynnie przejechać w sobotę podczas oficjalnego treningu musiałem poświęcić naprawdę sporo czasu i energii. Podczas przewidzianej na ten cel godziny na trasę wyjeżdżają wszyscy od żaka do mastersów, a co za tym idzie panuje na niej spory ruch. Trudno mi jednak klasyfikować to jako wadę całych zawodów – „problemem” jest to, co równocześnie jest najwspanialsze. W Brnie wystartowało łącznie 750 osób. To 2,5 raza więcej niż na wyścigach uznawanych za licznie obsadzone u nas w kraju. Pomimo więc, że ma to swoje gorsze strony, życzę zarówno sobie jak i organizatorom, abym musiał się zmagać z podobnymi trudnościami także i w Polsce.
Na starcie zostałem rozstawiony zgodnie z numerem startowym, na 31 pozycji – daje to w tym przypadku 5 rząd. Jak na mnie i wyścigi UCI to wcale nie najgorzej ;) W ciągu pierwszego okrążenia udało mi się przebić w okolice dwudziestki i tak też mniej więcej wyglądała moja pozycja na mecie – 21 miejsce w Elicie oraz 10 wśród młodzieżowców. Nigdy do tej pory nie widziałem takich warunków na trasie – właściwie to na pierwszym okrążeniu w ogóle mało widziałem – wszystko zniknęło bowiem w tumanach pyłu unoszącego się spod kół. Na szczęście kiedy stawka się rozciągnęła, widoczność się zwiększyła, za to zmalała ilość piachu w moich ustach.
Czuję konsekwentną poprawę moich osiągów, więc jestem z siebie zadowolony. Jeszcze bardziej natomiast z całego wyjazdu. Po raz kolejny obyło się bez niemiłych przygód i każdy najmniejszy element był idealnie dopracowany. Ogromnie dziękuję za obsługę na boksie Trenerowi oraz Gabrysi, która musiała być zmęczona po swoim wyścigu (swoją drogą bardzo udanym – 6 miejsce w Elicie kobiet oraz 3 w U23!). Podziękowania trafiają oczywiście także do SUPERIOR’a, SH+, Polar’a oraz Trezado.
COMMENTS