Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Weekend 7-8 kwietnia spędziłam na dwóch wyścigach – sobotę na Małej Lidze XC na Łysej Górze koło Otwocka, a niedzielę na maratonie Mazovii MTB w Legionowie. To cykle priorytetowe dla naszej drużyny Trezado na rok 2018, więc na obu imprezach mieliśmy mocną, pomarańczową obsadę.
XC nie jest moją specjalnością, ale był to mój drugi start na lidze w tym roku, więc trochę się już oswoiłam. Na starcie były te same rywalki, które spotkałam dwa tygodnie temu i dodatkowo dwie nowe zawodniczki z elity, o których na wstępie wiedziałam, że w tej formule zawodów są bardzo mocne. Jako że ten start miał być przepaleniem przed maratonem, pomyślałam, że skupię na rywalizacji z dziewczynami, które miałam okazję poznać w boju na Górze Lotnika w Józefowie.
Nasza grupa miała do pokonania 4 okrążenia – przez pierwsze dwa zawodniczki z elity były jeszcze w moim polu widzenia, jednak dystans się powiększał. Czułam się na trasie bardzo dobrze, niecałe 45 minut udało mi się przejechać z pełną koncentracją i mocą, co pozwoliło na zdobycie pierwszego miejsca w kategorii Ladies oraz trzeciego open. Trasa na Łysej Górze bardzo przypadła mi do gustu, znałam ją z ubiegłego roku z perspektywy kibica, ale jazda dała mi bardzo dużą satysfakcję i przyjemność. Mieliśmy do pokonania kilka podjazdów i przeszkód, ale stopień trudności pozwalał na przejechanie ich początkującym amatorom. Dodatkowo były wymarzone warunki – ciepło i sucho. Dziękuję ekipie Małej Ligi XC, bo robią super robotę – atmosfera i organizacja zawodów są na najwyższym poziomie, co przyciąga mocnych zawodników, dzięki czemu poziom sportowy nie ustępuje dużym i popularnym imprezom. Gratulacje dla wszystkich startujących w mojej drużynie Trezado za indywidualne sukcesy i utrzymanie czołowej lokaty w klasyfikacji drużyn :)
W niedzielę pojechałam do Legionowa na inaugurację cyklu Mazovii. Garmin w sektorze pokazywał temperaturę 30 stopni, więc aura była jak w lipcu. W Mazovii pojawiły się nowe dystanse, miałam w planie jechać dystans PRO, najdłuższy, nie wiedziałam czego się spodziewać, bo zapowiadana kilometrówka – 64 kilometry mogłyby spokojnie wpisywać się w dotychczasowe mega. Trasa prowadziła w całości po lesie i dawała w kość, bo mimo niewielkiego przewyższenia była nasycona wertepami i niekończącymi się singlami. Niestety na start zaspałam – dwa pierwsze ronda na asfalcie pojechałam po zewnętrznej stronie, co spowodowało, że na wjeździe do lasu znalazłam się na końcu bardzo licznego sektora, co praktycznie zablokowało mi możliwość efektywnej jazdy. Dziewczyny z mojego sektora, startujące na dystansie ½ pro zaczęłam doganiać dopiero w drugiej połowie dystansu, przed rozjazdem. Na pętlę pro wjechałam samotnie i praktycznie sama ją przejechałam, wjeżdżając na metę z ponad 3 minutową przewagą nad drugą zawodniczką. Dystans był nieco dłuższy od zapowiadanego, bo ponad 68 kilometrów, co przy leśnej trasie jest w sumie odpowiednikiem dotychczasowego mazoviowego giga, jeśli chodzi o wymagania kondycyjne. Po przeliczeniu wyników nasz drużyna znalazła się na pierwszym miejscu również w tym cyklu, mamy więc solidną motywację do dalszej walki.
COMMENTS