Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Wyścigi etapowe organizowane przez ekipę Grzegorza Golonki co roku budzą ogromne emocje przyciągając na start zawodników absolutnie z całego świata. To jedne z najtrudniejszych wyścigów etapowych na świecie, a mimo to wiele osób wraca na nie praktycznie co roku licząc się z tym, że wcale łatwiej nie będzie. Zaintrygowany motywacją „powracających” uczestników poprosiłem kilka osób, które mają na koncie wielokrotne starty w Beskidy MTB Trophy czy Sudety MTB Challenge, by napisały co takiego jest w tych wyścigach, że wracają. Często rok w rok, przez wiele lat…
Krystian Piróg
Magię etapówek w Beskidach w główniej mierze Grzegorz zawdzięcza nietuzinkowym trasom i specyfice tych właśnie gór. Sam wyścig etapowy to świetna przygoda. Startowałem tam już dwukrotnie i zawszę miło wspominam te dni spędzone w Istebnej. Etapówki same w sobie mają taką magię, to zgoła inne ściganie niż na jednodniowych imprezach, gdzie od startu dajesz 100% swoich sił. Tutaj musisz zaplanować, przeanalizować poszczególne etapy i naprawdę z głową rozłożyć siły na te kilka dni ścigania. Zresztą cały ten rytuał codziennego przygotowywania sprzętu na kolejny dzień, jedzenia niejednokrotnie kilku obiadów, aby następnego dnia nie brakło paliwa, to jest to.
Jeżeli do tego dodamy jeszcze dość łatwą logistykę, gdzie w większości przypadków start i meta zlokalizowane są w niedalekiej bliskości jednej miejscowości (w przypadku Beskidy MTB Trophy jest to Istebna). Na dodatek niesamowicie zróżnicowane trasy, gdzie przed każdym etapem stoisz na starcie i zastanawiasz się co tym razem przygotował Ci organizator, a potem wpadasz na kilkukilometrowe single gdzieś daleko w górach, jedziesz tam z bananem na twarzy i dumasz jakim cudem, ale jak … Kowal mógł tam trafić? Tego przecież nie ma na żadnych mapach ani pewnie nawet w żadnym przewodniku. I masz możliwość przejechać tak niejednokrotnie 1/3 etapu, w takich odległych zakątkach do których z pewnością nigdy byś nie trafił. Sam mieszkam zaledwie 150 km od Istebnej. Nawet dla mnie, ale także dla innych zawodników którzy odwiedzają Polskę, przyjeżdżają do nas z Europy Zachodniej takie dzikie tereny są niesamowitą atrakcją. Na zachodzie większość tras jest już bądź asfaltowa bądź szutrowa, więc ogólnie stopień trudności tras jest niższy. A tutaj masz prawdziwe MTB, jeżeli do tego dojdzie jeszcze jakieś załamanie pogodowe o które nie trudno w górach to tak naprawdę walczysz z własnymi słabościami niż o pozycję czy odrabianie straconych minut.
Michał Bogdziewicz
Magia tych wyścigów wynika ze skali trudności tras oraz klimatu jaki panuje dzięki organizatorowi oraz zawodnikom z całej Europy, a nawet i Świata. Niezwykle wymagające trasy, zjazdy które wytykają każdy najmniejszy brak techniczny zawodnika, jego lęk i zawahanie. Tu jest system zero jedynkowy, albo zjedziesz albo nie. Nie zrobisz tego na półsprzęgle. Każdy etap to walka na każdym metrze trasy, od startu aż do samej mety. Te wyścigi albo się kocha, albo nienawidzi. Kto ukończy taki wyścig, poradzi sobie dosłownie w każdym terenie.
Bartek Męziński
Według mnie trudność zależy od punktu widzenia. Można tak stwierdzić przez pryzmat komercji. Sport stał się modny, dostępny, byle się za mocno nie wysilać. Każdy może nazwać się kolarzem górskim. Dla mnie poziom MTB u Grzegorza Golonki na pełnym dystansie to minimum jakie powinno się reprezentować, aby nazywać się prawdziwym maratonem górskim.
Magia imprez GG jest w urozmaiconych trasach i ludziach. Są to zawody, na których mam pewność, że będzie kolarstwo górskie, a nie podróbka z rekreacyjnymi trasami dla mas. Świadomi klienci, większa pokora i kultura. Z górami nie wygrasz i nie ma tu miejsca dla pozerów. Nie liczy się tylko co masz w nogach, ale też technika, głowa, inteligencja. Tu się czerpie radość z pokonywania trudności, eksploracji, czuje się potęgę gór i doświadcza do czego jest rower górski.
Dariusz Poroś
Wyścigi etapowe organizowane przez Grzegorza Golonkę są bardzo charakterystyczne i to gwarantuje im miejsce wśród najlepszych etapówek na świecie. Beskidy MTB Trophy jest walką z dziką naturą o zdobycie trofeum. Trasy są bardzo naturalne i zmieniające się dynamicznie wraz z warunkami pogodowymi. Na trasie jest ogromne zagęszczenie wymagających sztywnych podjazdów i ekstremalnych zjazdów. Ale są one tak zaplanowane by dostarczyć jak najwięcej frajdy po ogromnej walce ze wzniesieniem. Kiedy już pokonamy górę przełączamy się w tryb flow i lawirujemy naturalnymi leśnymi ścieżkami. Jest masa wrażeń wszelakich, w tym widoków na dzikie naturalne góry. Z kolei Sudety MTB Challenge, moje ulubione zresztą, są mniej dzikie. Ta impreza to uczta dla maniaków technicznej jazdy XC bez przeginki, a czasem z lekkim wyzwaniem;) Sudety MTB Challlenge są za to większym wyzwaniem pod względem kondycyjnym. Kolejne dni zmagań przynoszą ogromne zmęczenie. Ale nie możemy pozwolić sobie na dekoncentrację, bo technicznych, krętych, usianych dropami, korzeniami i skałami singli oraz innych trudnych wyzwań nie ubywa aż do mety. Co roku przybywa na trasie, kolejnych, świetnych odcinków, wyselekcjonowanych przez organizatora spośród wielu jakie oferują okoliczne góry. Wiem o czym mówię, bo w tym roku maczałem palce w przebiegu trasy m.in. po szczycie Czernicy.
Moje osobiste porachunki z tą impreza jeszcze nie są wyrównane;)
Na szczęście obie imprezy oprócz dystansu classic, który jest wyzwaniem, oferują „połówkę” dla chcących się przekonać czy takie ściganie jest dla nich.
Podsumowując – imprezy organizowane przez Grzegorza należą według mnie do tych z grupy obowiązkowych. Niestety żeby zrozumieć ich fenomen trzeba tam być! Najpierw cierpliwie potrenuj, przygotuj organizm a potem czeka Cię już tylko kolarska uczta. Polecam każdemu kto uważa się za kolarza górskiego lub takim chciałby zostać. Tym bardziej, że nie ruszając się za granice kraju można popróbować międzynarodowego ścigania na wysokim poziomie i starannie przygotowanych trasach. O organizacji nic nie piszę, bo jest taka jaka powinna być czyli bez zarzutu.
Paweł Arciszewski
Czemu chcę znów przeżyć przygodę w jednej z najtrudniejszych etapówek w Europie czyli Beskidy Trophy? Ponieważ:
- chcę znów zmierzyć się z trasami prawdziwymi Pure MTB, nigdzie nie spotykanymi w Polsce czy w Europie…
- chcę znów nabrać pokory nad swoim wytrenowaniem, umiejętnościami, techniką jazdy oraz ją poprawić…
- chcę znów zobaczyć te niesamowite widoki…
- chcę znów zapomnieć o codziennym świecie, choć przez parę dni pobyć z dobrymi znajomymi – dzień po dniu robić to co lubię, wieczorem rozmawiać o jeździe, o przygodach przy piwie bezalkoholowym…
- chcę znów zdobyć kolejną wymarzoną koszulką finishera – niezwykle cenną w światku kolarskim MTB…
Arkadiusz Suś
Co sprawia, że biorę udział w etapówkach takich jak Beskidy MTB Trophy i Sudety MTB Challenge? Od zawsze ciągnęło mnie w góry i zawsze lubiłem jazdę na rowerze a wiejskie wychowanie w gospodarstwie rodziców przyzwyczaiło do ciężkiej fizycznej roboty i kontaktu z naturą. Wydaje mi się, że po startach w maratonach MTB udział w etapówce był niejako naturalny. Kiedy zaczynałem starty w maratonach w 2003 roku do wyboru zazwyczaj były 2 dystanse – mega i giga. Większość maratończyków patrzyła na długi dystans jako docelowy, do którego starty na krótszym dystansie miały przygotować. Pojawienie się etapówek jawiło się jako kolejny krok sprawdzenia swoich możliwości. Pierwszy raz w etapówce wystartowałem w 2007r na Beskidy MTB Trophy (w sumie wziąłem udział w pierwszych 4 edycjach i po przerwie wróciłem na 3 ostatnie edycje ale już na krótszym dystansie) i od razu poprawiłem w tym samym sezonie Challengem ( w sumie 6 edycji i jeden DNF). Pierwsze edycje przede wszystkim przyciągały swoim pionierstwem. Nigdy nie osiągałem wyników, którymi mogłem się gdzieś pochwalić ale liczyłem, że skończona etapówka zrobi wrażenie.
Po pierwszych startach okazało się dodatkowo, że:
- można zebrać nieporównywalnie więcej doświadczenia niż na jakimkolwiek maratonie,
- jest szansa poznać nowych ludzi na co nie ma czasu na jednodniowych zawodach, również tych z pierwszych sektorów,
- trasy obejmują odcinki, które na zwykłym maratonie nie mają szans się pojawić.
W tym samym czasie wyszło, , że jest grupa osób która ma konkretnego „pierdolca” na tę formę MTB, z którymi też udało się złapać kontakt i zaprzyjaźnić. W ten sposób, zanim się obejrzałem, moim wakacyjnym „tour operatorem” został Grzegorz Golonko. Przy okazji znalazłem też „swoje” miejsce w górach – Danielówkę w Stroniu Śląskim, prowadzoną przez przesympatyczne małżeństwo Panią Kasię i Pana Daniela, które to stało się dla mnie Challengową bazą, do której wracam prawie jak do swojego domu. Znajomi się ze mnie śmieją, że zamiast wizualizować sobie zjazd ze Śnieżnika czy szlak graniczny ja myślę jaką zupę ugotuje Pani Kasia.
Teraz w dużej mierze przy ogromnej ilości maratonów coraz trudniej spotkać mi się z przyjaciółmi z 3 sektora na giga u Golonki a etapówki wciąż mi to gwarantują.
Co skłania mnie do starcie w etapówce ? Na dzień dzisiejszy to przede wszystkim sentyment, aby spotkać się ze znajomymi, pojeździć z nimi po wspaniałych szlakach w górac,h a numer na kierownicy gwarantuje odpowiednią dawkę adrenaliny.
Czy etapówki GG są trudne? Nie potrafię ocenić, bo poza Bike Adventure w żadnej innej etapówce nie startowałem. Dla mnie są one normalne – może dlatego, że przeszedłem swoja „podstawówkę MTB” przez 9 sezonów w serii MTB Marathon.
Czy warto wystartować? Tak, i to bardzo! Nawet, a może przede wszystkim kosztem generalki w jakimś cyklu. W ostatnich latach udało mi się namówić kilka osób na start i … nie żałują :)
***
Na wyścigi etapowe Beskidy MTB Trophy oraz Sudety MTB Challenge zapiszesz się tu – do 31 stycznia 2018 (Challenge) lub 28 lutego 2018 (Trophy) promocyjna opłata startowa.
fot. Bikelife
COMMENTS