Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Mój okres odpoczynku dobiega końca, już za moment rozpocznę ciężkie kilkumiesięczne przygotowania do nowego sezonu. Najwyższy więc czas podsumować starty w 2017 roku.
Patrząc na cały sezon mogę być zadowolona, udało mi się osiągnąć dwa życiowe rezultaty: 11. miejsce Pucharu Świata Val di Sole (Włochy) oraz 6. Miejsce na Mistrzostwach Europy w Darfo Boario Terme (Włochy). To właśnie w Darfo Boario Terme zaliczyłam moim zdaniem najlepszy wyścig w mijającym roku. Po średnim starcie zabrakło mi niespełna półtorej minuty do brązowego medalu, ale i tak ostateczny wynik jest dla mnie wielkim sukcesem. Na pozostałych zawodach Pucharach Świata w stawce liczącej około 70 zawodniczek plasowałam się na miejscach od 22. do 25.
Dużym sukcesem, który bardzo mnie cieszy jest ponowne zdobycie srebrnego medalu Mistrzostw Polski indywidualnie. Równie ważne są też dla mnie występy drużynowe. Jestem bardzo dumna ze zdobycia razem z zespołem Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team złotego medalu Mistrzostw Polski. Pozytywne jest też to, że udało mi się stawać na podium wysoko punktowanych wyścigów w Chorwacji (C1), Czechach (C1) i we Francji (HC).
Jednak za swój największy sukces w ubiegłym roku uważam zakwalifikowanie się na Mistrzostwa Świata do Australii. Pierwotnie miała tam jechać tylko jedna dziewczyna z kategorii Elita (tak, jak i z każdej innej kategorii), jednak moje wyniki sprawiły, że pomimo prawie 30 lat, nadal jestem w ścisłej kadrze Polski. Niestety, sam wyścig był w moim wykonaniu co najmniej przeciętny. Zaliczyłam niezbyt udany start, jednak na każdej rundzie stopniowo wyprzedzałam, niestety gdy byłam już w okolicach czternastego miejsca zakleszczył mi się łańcuch i straciłam kilka pozycji ostatecznie zajmując 18. miejsce. Taki jest jednak sport i trzeba przyjąć porażkę na klatę. W światowym rankingu jestem na 28 pozycji. Wyniki są niezłe, ale czuję pewien niedosyt.
Jeżeli chodzi o najtrudniejszą trasę, to była nią dla mnie Andora (Puchar Świata), chociaż pogoda była dla nas łaskawa i przestało padać, a nawet było ciepło, to start na wysokości 2000 m.n.p.m. oraz single poprowadzone skalnymi trawersami były nie lada wyzwaniem. Pomimo tego, że byłam bardzo dobrze przygotowana do sezonu, nie zawsze dopisywało mi zdrowie, a czasami same wyścigi nie układały się po mojej myśli.
Już na początku sezonu miałam pewien moment słabości i chciałam ponownie kończyć karierę. Pamiętam gdy w trakcie wyścigu w Austrii, na łatwej technicznie trasie, która była jednak bardzo wymagająca kondycyjnie miałam problemy z wjechaniem pod górę (na rundzie były 3 strome i długie podjazdy), nie mówiąc już o tym, żeby ukończyć ten półtoragodzinny wyścig. Właśnie wtedy zaczęły się moje problemy z oddychaniem. Okazało się, że nie byłam w stanie oddychać „pełną piersią”, nogi jak to się potocznie mówi „kwasiły się” i pojawiał się niesamowity ból oraz niemoc w trakcie wyścigu (organizm nie miał wystarczająco dużo tlenu i nie radził sobie z usuwaniem kwasu mlekowego z mięśni). Na szczęście moi koledzy z drużyny oraz trener przyszli mi z pomocą i udało się w trakcie sezonu ustabilizować moją sytuację, choć chwilę to trwało i było parę gorszych wyścigów.
Tak naprawdę od marca do września nie byłam do końca zdrowa. Może to alergie, przemęczenie po sezonie przełajowym lub wiosennym okresie przygotowawczym? Kto to wie. Mam nadzieję, że w 2018 to się nie powtórzy i będę mogła spokojnie „robić swoje”, i pokazać na co mnie stać.
Chciałabym podziękować mojemu trenerowi Bogdanowi Czarnocie, kolegom z drużyny i wszystkim naszym sponsorom. Z sentymentem wspominam nasze podróże. Najpierw pakowanie rowerów z całym niezbędnym osprzętem i pozostałych bagaży do naszych Volkswagenów (California i Caravelle), co oczywiście ku mojej radości robili zawsze Panowie. A sama jazda tak świetnymi i profesjonalnie przygotowanymi pod kątem naszych potrzeb samochodami to wielka przyjemność. Byliśmy w Czechach, Włoszech, we Francji, Andorze i Szwajcarii. Fakt, że jeździł z nami trener, który zawsze na treningu, jak i na trasie mógł nam pomóc, jest najlepszym co nas, zawodników mogło spotkać.
Mamy świetne warunki: samochody, rowery, ubrania, odżywki i wiele innych rzeczy najwyższej klasy, które są niezbędne na takim poziomie rywalizacji. Ważne dla nas jako zawodników jest również to, że nasz główny sponsor Volkswagen Samochody Użytkowe jest zadowolony z tego co robimy i ile osiągnęliśmy. Podczas sezonu okazało się, że tworzymy naprawdę zgraną, kolarską rodzinę. Co prawda nie obyło się bez małych zgrzytów, ale każdy z nas ma jakieś swoje dziwactwa i gorsze dni (przynajmniej ja). Do tego jestem bardzo uparta, więc chłopaki naprawdę nie mieli ze mną łatwo, tym bardziej że nie lubię dłuższych wyjazdów bez mojego syna.
Gdyby nie Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team nie wróciłabym do zawodowego ścigania!
Teraz zabieram się do pracy i już rozpoczęłam przygotowania do nowego sezonu. W okresie zimowym biegam i jeżdżę na nartach biegowych, na rowerze jeżdżę zarówno na szosie, jak i w terenie, chodzę też na skitury i dużo czasu spędzam na siłowni. W cieplejsze rejony wybiorę się najprawdopodobniej na przełomie lutego i marca, a starty standardowo rozpocznę w Europie pod koniec marca. Mam nadzieję, że efekty będą lepsze niż w zeszłym roku!
A Wam wszystkim życzę wytrwałości, bo choć Pani Zima to dla nas kolarzy ciężki okres ma on też swoje plusy. Ruch przy niskich temperaturach wzmacnia odporność a regularne ćwiczenia w mroźnej aurze poprawiają wytrzymałość układu krążenia i wzmacniają nasze serce. Dodatkowo przy takiej pogodzie łatwiej zadbać o odpowiednią wagę, bo przy ujemnych temperaturach organizm uruchamia proces termoregulacji pochłaniający sporą dawkę kalorii.
Zatem, głowy do góry i do zobaczenia na trasie!
COMMENTS