Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Nie ma wątpliwości, że moja bateryjka startowo-treningowa już się rozładowała. Granica między sytością, a przejedzeniem i niestrawnością jest krucha, dlatego sezon szczęśliwie już się zakończył. Warunki pogodowe zbliżone do zeszłorocznych z pozytywnym aspektem w postaci braku deszczu ze śniegiem. W tym roku przetrwałem już niejedno, więc kwestię przetrwania i dotarcia do mety w takie scenerii miałem opanowaną. Niezastąpione znów okazały się ciuszki Brubecka jako pierwsza warstwa.
Wyścig zacząłem bardzo niemrawo. Wyglądałem chyba na tyle marnie, że paru wyprzedzających zawodników ze zdziwieniem pytało się, czy jadę tego dnia wycieczkę. Wycieczki krajoznawczej na pewno nie zamierzałem jechać, ale co począć, gdy się nie kręci… Pierwszą rundę jakoś się przeturlałem. Na drugiej dociągnąłem do Darka Porosia. W krótkich gatkach przy tej pogodzie wyglądał nietęgo. Dłuższą chwilę przejechaliśmy razem. Gadki szmatki, podśmiechujki, ale wiadomo, że każdy czai się na metę. Nie miałem zamiaru dać się wyprzedzić, więc zakręciłem ile jeszcze mogłem i odjechałem na jednym z ostatnich podjazdów. Jak się okazało, z rozpędu zyskałem jeszcze trzy miejsca. Ostatecznie udało się zakończyć ten wyścig nad wyraz przyzwoicie w pierwszej dziesiątce open.
Miniony rok był chyba najbardziej obciążający treningowo i wyścigowo ze wszystkich, jakie pamiętam. Zaliczyłem parę świetnych startów. Teraz czas na odpoczynek i robienie mniej lub bardziej mądrych rzeczy, na przykład na jeżdżenie przełajówką po górach lub wystartowanie w pieszym Tropicielu.
Po więcej informacji zapraszam na stronę naszej drużyny – www.mitutoyo-team.pl
COMMENTS