Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Sezon się skończył. To najlepszy czas powiedzieć sobie co dawało progres, co daremnie wypełniało plan, gdzie mogę szukać rezerw, gdzie trzeba nadal ciężko pracować, a z których atutów mogę być dumny i dalej pomnażać te talenty.
Zima była należycie przepracowana w wielu płaszczyznach. Przyszedł czas wzmożonej pracy na zgrupowaniach. Choć jest we mnie plewiona możność zapatrywania na sposób trenowania to nadal żywię przekonanie, że praca na zgrupowaniach i moja awersja do „robienia kilometrażu’’ na wzór PRO EURO to ściema, przynajmniej dla ścigania się w terenie. Wiosna bolała, bolała mentalnie i fizycznie, jazda była męczona, kwas paraliżował. Przywlekła się infekcja, raz ją odparłem, drugiego ataku nie przetrzymałem.
Uskutecznienie paru aspektów, świeże spojrzenie, parę cheat’ów dało krok milowy w mojej dyspozycji, co przełożyło się na motywację i to spowodowało że wszystko mocno ruszyło. Dobra passa to klawa sprawa. Mistrzostwa Polski – który z chłopaków w tym sezonie był w stanie najdłużej nękać i przytłaczać Mateusza? Może to mało skromne, wierzę że skurcze pozbawiły nas wszystkich znacznie większych emocji… ale złapały, więc należyty respekt musi być zachowany.
Mistrzostwa Europy na dużym spokoju to fajna sprawa. Byłem odpowiednio przygotowany, forma rosła i choć zwariowana szarża po starcie skutkowała impasem, odżyłem i zdołałem nadrobić stracone pozycje finalnie plasując się na 29 miejscu. Tam skończył się mój sezon, Mateusz poleciał do Australii, zrobił niebagatelny wynik, dobrze jest mieć takiego rywala. Ja natomiast robiłem karierę w kraju, ścigałem się z lekkością, finezją i czerpałem ze ścigania szczęście. Wygrałem Mistrzostwa Polski w maratonie, Puchar Polski i parę mniejszych zawodów.
Sezon kończę usatysfakcjonowany, dziękuję Bogu że w pełni sił i zdrowia, rodzicom za znoszenie mniej przyjemnych nastrojów i wsparcie, trenerowi za to że jazda męczy mnie mniej i że mogłem korzystać z tak szybkich i efektywnych SUPERIOR’ów. Niby nie siedziałem przedtem na rowerach z tej półki, ale nie myślałem że robią taką różnicę. Kaski SH+ leżą dobrze, na szczęście nie musiałem testować ich wytrzymałości w ekstremalnych sytuacjach, ale te małe niespodzianki nie robią na nich wrażenia. Co do pulsometru od firmy Polar mam bardzo mieszane uczucia, nie ma jak go oszukać, wszystko pokazuje bardzo jasno, nigdzie nie przekłamuje, nigdy nie odmawia współpracy. O oszukiwaniu nie ma mowy.
Wielkie i głośne „Dziękuję!!!” wszystkim, których doping słyszałem na trasach i poza nimi!
COMMENTS