Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Za mną młodzieżowe mistrzostwa Europy – najważniejszy start w tym sezonie. Te zawody są wyjątkowe: do Austrii jedzie się na tydzień – 5 dni samych konkurencji (praktycznie etapówka), Najlepsi młodzieżowcy z niemal całej Europy, no i piękne góry.
Podczas dwóch pierwszych dni udało nam się poznać wszystkie trasy (były aż 3), przy okazji podziwiając styryjskie (region Graz) widoki. Patrzenie na góry i doliny skończyło się w poniedziałek, na drużynowej czasówce – wspólnie z Mateusz Gajdulewicz oraz Maja Cieśla przyjechaliśmy na 57 miejscu na 64 drużyny. To ilustruje poziom panujący na mistrzostwach, ponieważ Maja jest 3 młodziczką w Polsce!
Następnego dnia przyszedł czas na sztafetę. Nasz team został zaskoczony przez resztę drużyn, gdyż – wbrew zamierzeniom – ja na swojej zmianie ścigałem się z dziewczynami, a Maja mierzyła się z młodzikami. Był to dla nas pierwszy poważniejszy sprawdzian w tym tygodniu, choć ja wciąż nie miałem pojęcia czego się spodziewać po tych mistrzostwach. Chociaż fajnie było wyprzedzić 11 młodziczek. W tym dniu zajęliśmy 54 miejsce i to był ostatni wyścig drużynowy.
Kolejny dzień to XC combined (zawodnicy najpierw pokonują sekcje techniczne, a potem w zależności od zdobytego wyniku startują w odstępach na wyścigu XC). Sekcje techniczne poszły dobrze jeśli puścimy w zapomnienie jeden głupi błąd kosztujący mnie 45 sekund na starcie. Mimo to ustawiono mnie wysoko, w wyniku czego na wyścigu trochę spływałem. Chwilę po starcie zaczęło padać i zjazdy z „fajny trail” zmieniły się na „olabogacosiedziejegdziejajade”, co zaowocowało licznymi dzwonami. Tego dnia czułem się nieźle i osiągnąłem 72 miejsce na 128 zawodników.
Następnego dnia odbył się maraton na nie do końca wyschniętej trasie. Chyba wszyscy tego dnia odczuwali już mocne zmęczenie, ja nie byłem wyjątkiem – między innymi z tego względu na czwartkowym wyścigu starałem się jechać możliwie równym tempem zanim zacznie się część zjazdowa, na której, ku mojej radości, sporo zyskiwałem. Tego dnia uplasowałem się na 74 miejscu.
No i ostatni dzień – zwyczajne XCO. Tego dnia ledwo miałem siłę by jechać, a co dopiero się ścigać. Sporo było czekania w kolejkach (w końcu startowało 120 osób), co jest dla mnie nowym wrażeniem. Pocieszeniem był dla mnie fakt, że zjazdy wyschły i można było je pokonać bezpiecznie. W piątek przyjechałem 77.
Ten tydzień po raz drugi (byłem na tych mistrzostwach również rok temu) pokazał mi ile dzieli mnie od czołówki Europy. Był dla mnie nie tylko lekcją i niesamowitą porcją doświadczenia, ale przede wszystkim świetną, świetną zabawą.
COMMENTS