Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Jeszcze cztery lata temu ścigałem się w zasadzie tylko w maratonach. Nie cierpiałem cross-country, za tą ogromną intensywność wysiłku od samego początku wyścigu, ale chyba głównie przez stres z którym wiązało się oczekiwanie przed startem. W międzyczasie jednak zacząłem się ścigać na gokartach oraz współzawodniczyć we wspinaczce, przez co z czasem wszystko się obróciło i dziś jestem przede wszystkim zawodnikiem XC. Nadal jednak lubię wystartować w maratonie, jeśli nadarzy się ku temu okazja, a taką był niewątpliwie zorganizowany 30 km od mojego domu Dare2Be MTB Maraton w Zakliczynie.
Jako, że reszta ekipy ma teraz inne plany startowe, a cała moja rodzinka była na wakacjach, na wyścig przygotowałem się i wybrałem samemu, co również jest ciekawym urozmaiceniem od sezonowej rutyny :) Od startu spokojnie jechałem w czubie, obserwując jak rozwinie się sytuacja. Po wjeździe do lasu uformowała się wstępnie pierwsza grupa, natomiast niedługo potem mocno zaatakował Kuba Cierniak, jadący na średni dystans (wszystkie trzy miały wspólny start, ja wybrałem najdłuższy, liczący 65 km i ok 2100 m w pionie). Odjechaliśmy reszcie we dwójkę, wkrótce jednak na skutek trochę dwuznacznie oznakowanego fragmentu źle skręciliśmy, przez co wyprzedził nas Krzysztof Gajda (szczęście, że szybko się połapaliśmy i nie straciliśmy dużo). Krzyśka dogoniliśmy niedługo przed rozjazdem średniego oraz długiego dystansu, po czym nasze drogi się rozeszły i wjechałem na drugą pętlę. W pewnym momencie dogonił mnie jednak Piotrek Sajdak i następny etap wyścigu przejechaliśmy we dwójkę. Dawno nie cierpiałem tak jak jadąc podjazd przed rozwidleniem po raz drugi, ale jakoś udało mi się utrzymać. Jakiś czas potem na długim zjeździe Piotrek zostaje na tyle, że decyduję się spróbować uciec. Zostały już tylko trzy dłuższe podjazdy i szczęśliwie udało mi się jeszcze powiększyć przewagę. Ostatecznie na metę zameldowałem się z minutową przewagą, wygrywając najdłuższy dystans FULL.
Słowa uznania dla organizatora, za naprawdę fajną trasę, w dodatku (poza tą jedną „ryską na szkle”) świetnie oznakowaną. Również mój sprzęt pokazał się znowu z niezawodnej strony, w czym zasługa Superiora oraz Trezado. Jest to dopiero drugi rok istnienia tego cyklu maratonów, więc frekwencja nie idzie jeszcze w tysiące, jeśli jednak od masówki bardziej cenicie sobie kawał porządnej jazdy w prawdziwie GÓRSKIM terenie to wpadajcie do Piwnicznej 27 sierpnia :)
COMMENTS