Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Norweżka wygrała swoje trzy ostatnie wyścigi, m.in. o mistrzostwo kraju. – Wierzę w swój mocny dzień w Singen – mówi przed walką o tytuł najlepszej na świecie. Z powodu kontuzji i choroby nie byłam jeszcze w stanie pokazać pełni swoich możliwości w tym roku. Mimo to wierzę w swój mocny dzień na mistrzostwach świata w Singen – mówi Gunn-Rita Dahle Flesjaa, najbardziej utytułowana zawodniczka w historii MTB. Już w niedzielę powalczy w Niemczech o swoje 7. mistrzostwo świata w maratonie MTB i 11. mistrzostwo świata w ogóle. – Ze względu na stosunkowo płaską trasę będzie to szczególny wyścig i niekoniecznie wygra w nim ten, kto będzie najmocniejszy. Jestem podekscytowana. Czas pokaże, czy uda mi się zdobyć 11. mistrzostwo świata w tym roku, czy będę musiała poczekać na przyszłoroczne mistrzostwa – dodaje zawodniczka od lat związana z Meridą. W tegorocznych startach w Pucharze Świata nie pokazała wszystkiego, na co ją stać, ale jej forma zdecydowanie rośnie. Trzy zwycięstwa w trzech ostatnich wyścigach poprawiły jej humor po wcześniejszych wyścigach Pucharu Świata, w których odczuwała skutki bolesnego upadku na treningu przed PŚ w Novym Meście. Walcząc z bólem, zajęła tam 14. miejsce i była 9. w wyścigu PŚ w Albstadt. – Pierwszy tydzień po powrocie z wyścigów Pucharu Świata był trudny. Mocno cierpiałam z powodu kontuzji żebra, do tego doszła infekcja płuc i zatok. Musiałam więc odpuścić i przez tydzień trenować mniej niż planowałam – przyznaje Dahle Flesjaa.
Prawdziwe MTB w Oslo
Po luźniejszych dniach stanęła w Oslo na starcie Terrengsykkelrittet, popularnego norweskiego wyścigu. – To największy singletrailowy maraton MTB w Norwegii. I dla mnie, i dla Kennetha [mąż i trener Gunn-Rity – red.] był on nową przygodą. Z przyjemnością wróciłam w nim na moją Meridę Ninety-Six [rower z pełnym zawieszeniem – red.]. Była mi niezbędna na trudnej technicznie i bardzo wyboistej trasie, na której wiele odcinków stało się jeszcze trudniejszymi po ulewie dzień przed wyścigiem – mówi legendarna zawodniczka, bardzo zadowolona z wyścigu. Ucieszyło ją nie tylko zwycięstwo w nim, ale także sama jazda. – Podobał mi się każdy metr trasy. Były kamienie, korzenie, „dropy” i wiele trudnych technicznie odcinków w górę i w dół. Były też kraksy, skaleczenia i krew, ale nie da się ich uniknąć, jeśli kochasz prawdziwe MTB. Trzeba było wykorzystać swoje doświadczenie i jechać przez cały czas w pełnym skupieniu, nie znając wcześniej żadnej linii jazdy i wybierać ją w ostatniej możliwej sekundzie. To była prawdziwa przygoda z rowerem. Byłam wykończona po dwóch okrążeniach trasy, ale w pozytywnym sensie. 60 km przejechałam w 3 godz. 57 minut – opisuje Dahle Flesjaa.
Kolejne zwycięstwa u siebie
Pięć dni po tym wyścigu wystartowała w Nordsjørittet, kolejnym dużym maratonie w Norwegii. – W tym roku ścigało się w nim ok. 5000 osób – przyznaje z uśmiechem legenda MTB. – Zapraszam wszystkich na start w przyszłym roku – dodaje. Meta wyścigu znajdowała się w Sandnes, gdzie mieszka ze swoją rodziną Dahle Flesjaa. Na trasie nie była ona zbyt gościnna dla rywalek i pewnie wygrała „swój” maraton. – Wspaniale jest ścigać się na swojej ziemi, spotykając przy tym zapaleńców takich jak ja, w wyjątkowej atmosferze rowerowego festiwalu – podkreśla mistrzyni olimpijska z Aten. W ostatni weekend do swoich niezliczonych tytułów dodała kolejne mistrzostwo Norwegii XC. – Zawsze świetnie jest zostać mistrzynią kraju. To był dobry wyścig na spektakularnej trasie – podsumowuje. Już w najbliższą niedzielę będzie mogła potwierdzić swoją wysoką formę podczas mistrzostw świata w maratonie MTB. – Zależy mi na tym, by wygrywać wyścigi – powiedziała Norweżka przed obecnym sezonem.
COMMENTS