Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Kolejny, siódmy maraton rozgrywany w cyklu Cisowanka Mazovia MTB Marathon rozpoczął się w sielankowych warunkach. Biuro zawodów było zlokalizowane na terenie dawnego portu rzecznego, Marina Puławy. Bajeczne położenie oraz świetne przygotowanie przystani sprawiają, że jest ona oceniana jako najpiękniejsze takie miejsce nad Wisłą. Nic więc dziwnego, że gromadzący się na starcie kolarze MTB mogli się poczuć zrelaksowani. A tymczasem na trasie czekały na nich wyzwania wymagające skupienia i niemałej energii. Mówiąc krótko, atmosfera rozluźnienia skończyła się, gdy zawodnicy ustawili się w dziesięciu sektorach startowych. A gdy po dokładnie sześć i pół kilometra po starcie płaskiej rozbiegówki i przejechaniu przez nadwiślański wał, zawodnicy dojechali do pierwszego wąwozu, zmierzyli się z pierwszym podjazdem. Od tej pory trasa przypominała przekładaniec: raz zjazd, raz wspinaczka.
Cezaremu Zamanie udało się opracować trasę, która w nizinnej części Polski ocierała się o stromizny rodem z górskiego maratonu. Bo jak inaczej nazwać wąwóz, gdzie nachylenie sięgało 14%? Na szlaku nie brakowało też przeszkód w postaci zwalonych drzew, korzeni czy strumyków. Ale i tak prawdziwym crème de la crème puławskiego maratonu była góra, której stromizna wynosiła momentami aż 40%. Nic więc dziwnego, że niektórzy kolarze pokonywali ją, po prostu prowadząc swoje rowery. Najtrudniej mieli oczywiście ci, którzy odważyli się na dystans Giga. Oni ów morderczy podjazd musieli zdobyć aż dwukrotnie. Trasa w Puławach okazała się trasą wielu emocji. Sukces mogło przynieść twarde kolarskie rzemiosło i doświadczenie zdobyte w różnych warunkach. Sama wydolność jest jedynie jednym z elementów umożliwiającym dobry wynik. Jazdę po optymalnym, bezpiecznym torze utrudniały zawodnikom tumany kurzu. Było to szczególnie uciążliwe na zjazdach, gdy prędkości na zjazdach przekraczały często 60 km/h. By walczyć o jak najlepszy czas, kolarze musieli przede wszystkim stawić czoła wyzwaniom technicznymi. A w szczególności przewidywać niebezpieczeństwa, czyhające na nich w unoszącym się lessowym pyle, unoszących się spod kół rywali.
Na dystansie Giga zwyciężył Bartek Borowicz, który 88 km pokonał z czasem 03:35:26. Za nim finiszował Kacper Cacko z czasem 03:40:31. Trzeci przyjechał Damian Perkowski z czasem 03:40:42. Wśród kobiet najszybsza była Magdalena Kosko z czasem 04:32:41, za którą na metę wjechała Joanna Gumieniak z czasem 04:32:50 i Małgorzata Lutecka z czasem 04:50:36. Na Mega triumfował Szymon Skrzypczak, który 59 km przejechał z czasem 02:19:38. Drugi finiszował Paweł Baranek z czasem 02:22:01. Trzeci przyjechał Marek Kulik z czasem 02:22:02. Wśród kobiet najszybsza była Urszula Luboińska z czasem 02:39:22, za którą na metę kolejno wjechały: Magdalena Kuszmider z czasem 02:48:26 i Barbara Kleczaj z czasem 02:49:29. Cezary Zamana jeszcze przed startem tej puławskiej edycji Mazovii mówił, że to jego ulubiona trasa poprowadzona dziesiątkami wymagających wąwozów w Kazimierskim Parku Krajobrazowym. „Nieprzypadkowo tak wymagający maraton zaproponowałem właśnie w tej części mojego cyklu” – objaśniał po zawodach Cezary Zamana. „Chciałem dać naszym kolarzom przedsmak tego, co spotka ich w górach. W pierwszej połowie lipca czekają na nich dwie imprezy na południu Polski, czyli wspinanie się na Turbacz oraz w okolicach samej Babiej Góry. Dzięki startowi w Puławach mogli przygotować się na zdobywanie szczytów przekraczających 1000 m n.p.m.”
COMMENTS